Obudziłem się jakoś przed południem, kiedy promienie słoneczne dotarły
do mojego okna. Zlazłem z łóżka, szukając dla siebie ubrań, a potem
zabierając się za szybkie śniadanie z jajek. Dzisiaj miał przyjść
transfer, więc musiałem ogarnąć wszelką broń. W południe poszedłem do
warsztatu, który był na tyłach domu. Od razu poczułem znajomy zapach
gorącego metalu. Nim jednak zabrałem się do pracy, przebrałem się w
robocze ubranie. Następnie zacząłem sprawdzać, co przez ten tydzień
wykułem i ile mogę dać transferowi. Trzy miecze, dwie kompletne zbroje,
cztery mocne hełmy, z jakieś pięć sztyletów do rzucania. Do tego
wyskrobałem dwa łuki i zrobiłem ostre strzały, zakończone metalowym
ostrzem, które nie ma szans, by nie wbiło się w czyjeś ciało. Wszystko
układałem w jednym miejscu, równo i obok siebie. Gdy skończyłem, zostało
mi tylko czekać, aż przyjdzie transfer. Do tego czasu mogłem zrobić
nową broń, ale czy każdego dnia muszę coś kuć? Oczywiście, że nie.
Przebrałem się w czyste ubrania i wyszedłem z warsztatu, przed drugie
wyjście z młynu. Były dwie pary drzwi, przez które można było wejść do
budynku. Te z przodu jednak prowadziły do mojego domu, a te drugie, z
tyłu, przez które teraz wyszedłem, prowadziły bezpośrednio do warsztatu.
Po co ktoś, kto przyszedł do miecz, ma oglądać mój dom? Albo ktoś, kto
przyszedł mnie odwiedzić, ma oglądać moje miejsce pracy? Postanawiając
skorzystać z tego spokojnego, lekko chłodnego dnia, poszedłem na skraj
lasu, blisko drogi i usiadłem pod drzewem. Oparłem głowę o pień i
patrzyłem w dal, na horyzont. Oglądałem lecące ptaki na panoramie gór,
łąk i jakichś domków. Na chwilę zamknąłem oczy, a otworzyłem je, gdy
usłyszałem pukanie do moich drzwi – w końcu nie odszedłem za daleko.
Szybko się podniosłem i żwawym krokiem ruszyłem do tego kogoś. Czy to
był transfer? Czy może ktoś inny? Stanąłem za plecami tej osoby.
- W czym pomóc?
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz