20 maja 2020

Od Renarda CD Lynn

    Nie wiedziałem, co pokusiło Lynn, żeby wejść do środka, ale faktycznie mogły być tutaj jakieś potrzebne rzeczy, które leżą bez użytku, a komuś mogłyby się bardzo przydać. Przy okazji można rozejrzeć się nieco po wnętrzu posiadłości, która prawie ledwo trzymała się w pionie. Wszedłem do środka jako pierwszy od razu uważnie się rozglądając. Prawie od razu uderzył w nas dziwny smród, którego raczej wcześniej nie czułem, a przynajmniej teraz ciężko było stwierdzić, czy go kojarzę. Zmarszczyłem jedynie nos i skręciłem w pokój obok zostawiając w tyle dziewczynę. Dom był duży i wiele mógł skrywać, ale przy rozdzieleniu się, obejrzenie domu potrwa znacznie krócej. Znalazłem się w wielkim pokoju, który swoim wyglądem i meblami jakie tak były przypominał jadalnię. Wielki stół, z którego spadła biała płachta był cały pokryty kurzem, ale gdyby go wyczyścić i przysunąć krzesła, mogłoby się przy nim zmieścić ponad 30 osób.

16 maja 2020

Od Phanthoma - zadanie dyktatora

Temat: List w butelce.
Szczegóły: Popołudniem do domu dyktatora zapukał jeden z osadników, niosąc wiadomość o tajemniczym liście w butelce, który został wyrzucony na brzeg plaży przez ocean. Butelka była szklana, ciężka i pokryta wodorostami. Przez przezroczysty materiał przebijała jednak pożółkła, wyraźnie zapisana kartka, którą to odczytano. Z początku nie było wiadomo czy to jedynie żart jednego z mieszkańców wyspy, złośliwy żart samotnika, wiekowa wiadomość od rozbitka, czy może naukowców. Informacja brzmiała jasno: w jednej z opuszczonych części latarni morskiej uwięziono osadnika - jednego z lepszych medyków na wyspie, który przebywał na plaży w celu zebrania materiałów i ziół. Został zakładnikiem jednego z samotników, miał być kartą przetargową. Porywacz w zamian za mężczyznę oczekiwał jedzenia, głównie mięsa oraz dużo ciepłych koców. Do dyktatora należała decyzja, czy zgodzą się na wymianę, jak ona przebiegnie, i czy wszystkie plany się powiodą?

Od Lynn CD Renarda

     — Jeżeli się mnie boisz to mnie wygoń, ale jeżeli uwierzymy, że to się już nie wydarzy to mogę dalej spać? Od dawna tak dobrze nie spałem pomijając ten... incydent — powiedział, a ja doskonale słyszałam rozgoryczenie w jego głosie. Nawet nie miałam w planach wypraszać go z tego domu, nie uważałam to za potrzebne, ale najwyraźniej chłopak rozważał i taką opcję.
    
— Nigdzie cię nie wyganiam. Możesz spać dalej — odpowiedziałam, powstrzymując lawinę żalu, która znów się do niego zbliżała. — Oboje wiemy, jak jest. Każdy na wyspie jest zagrożeniem, nikt nie jest normalny. Nie będę potępiać cię za coś, na co nie masz wpływu — skrzywiłam się, mówiąc to, bo rzeczywiście nawet nie dopuszczałam do siebie takiej opcji. Renard mi nie odpowiedział, ale słyszałam wyraźnie jego urywany, świszczący oddech, brzmiący tak, jakby on sam był bardzo zmęczony. Para unosiła się w powietrzu, gdy równomiernie wydychał powietrze, a krople potu kreśliły drogę na jego prawej skroni. Postanowiłam nie zagłębiać się w to, co było jego sprawą. On nie wypytywał o nic mnie, więc ja także nie powinnam drążyć widocznie drażliwego tematu. Nie byłam tu od tego, aby sprawić, że mógłby się gorzej czuć.

15 maja 2020

Od Tenebris'a CD Lei

Po raz ostatni uderzyłem z całej siły w pal, wbijając go głębiej w ziemię. Następnie poruszyłem nim, by sprawdzić, czy tym razem stoi stabilnie. Ani drgnął. Uśmiechnąłem się pod nosem i zszedłem z drabiny. Wziąłem ją pod pachę i wróciłem z nią do stajni.
Odstawiłem ją w kącie, a młotek odłożyłem obok innych narzędzi. Słysząc stukot racic, spojrzałem za siebie. Łania, którą tam trzymałem wpatrywała się we mnie, zajadając się przy tym trawą. Podszedłem do niej powoli i wyciągnąłem do niej rękę. Zwierzę wciąż stało w tym samym miejscu. Położyłem dłoń na szyi łani i pogłaskałem ją, co również jej nie spłoszyło. Czyżby w końcu się przyzwyczaiła do mojej obecności? Uniosłem wzrok na młodego jelenia obok. Bacznie obserwował wszystko z bezpiecznej odległości. Nic dziwnego, że wciąż czuł się nieswojo. Mieszka w mojej stajni krócej niż jego towarzyszka oraz poznał mnie w innych okolicznościach. Westchnąłem cicho pod nosem. Na wszystko przyjdzie czas. Zmuszając go do polubienia mojej osoby, wywołałbym reakcję przeciwną do oczekiwanej. Mogłem więc jedynie czekać.

10 maja 2020

Odejście

Z przykrością informujemy o podjęciu decyzji o wydaleniu czterech postaci z powodu braku aktywności na blogu. Nie zapominajmy jednak, że każdy jest tutaj mile widziany i w każdej chwili może do nas wrócić :)

8 maja 2020

Od Renarda CD Lynn

   Odwróciłem się do Lynn obserwując jej nieco zaniepokojoną minę. Czyżby się o mnie martwiła? Albo może sama obawiała się spać w domu, pod którym kręcą się niewiadome istoty. Chociaż to dziwne zważając na to, że tutaj takie akcje to raczej codzienność. Na moją twarz wpłynął uśmiech, który w ciemnościach nocy pozostał dla Lynn niewidzialny, a to może i dobrze. Poza tym cisza nocna, serio?
- Skoro proponujesz - wzruszyłem ramionami ustępując jej miejsca i wskazałem dłonią w stronę drogi przez most - Tchórze przodem - ukłoniłem się nisko szczerze rozbawiony.
- Dzięki, samobójcy mogą zostać z tyłu. Jeden pies co się z nimi stanie - posłała mi uroczy uśmiech.

Od Iriego CD Cynth

Już postąpił krok do przodu, aby pomóc młodej kobiecie wstać, jednak jej ostry ton i ukryta w nim groźba zatrzymały go w miejscu. Przyglądał się, jak z trudem podnosi się na nogi, zachwiała się przy tym, przez co Iri czuł nieodpartą potrzebę pomocy jej, ale potężną dawką silnej woli powstrzymał się przed tym. Nieznajoma nie życzyła sobie dotykania, a on miał zamiar to uszanować. Gdy tylko ognistowłosa kuśtykając, ruszyła przed siebie, mężczyzna robił to samo. Szedł obok niej w takiej odległości ,by w razie potrzeby szybko zareagować, gdyby nagle coś jej się stało, ale wystarczającej, by nie czuła zagrożenia z jego strony. Wolała trzymać się na dystans i on nie miał nic przeciwko, mimo że nieznajoma nie wydawała się szczególnie groźna, wolał być czujny. Celując do niego kamieniem, pokazała, że w razie potrzeby jest gotowa roztrzaskać mu czaszkę.

Przez całą drogę rozmyślał nad całą zaistniałą chwilę wcześniej sytuacją, jednoznacznie doszedł do wniosku, że dziewczyna musiała mieć problemy ze słuchem. Sama mówiła głośno, wręcz krzyczała, jakby chciała usłyszeć swój własny głos. Nie zareagowała na żadne słowa ciemnowłosego, dopóki ten nie podniósł głosu, tylko wtedy doczekał się jakiejś reakcji. Zapiał sobie w pamięci, aby zwracać się do niej głośno i wyraźnie, jeśli podczas udzielania jej pomocy jasnooka czegoś nie usłyszy i źle zinterpretuje jego słowa, mogło mieć to dla niego przykre konsekwencje.

7 maja 2020

Od Iriego CD Bezimiennego - etap 1 > etap 2

Przysłuchując się słowom mężczyzny, Iri był coraz bardziej zainteresowany jego osobą. Do tej pory myślał, że jest na wyspie całkiem sam, teraz okazało się, że był w błędzie, dlatego chciał dowiedzieć się czegoś więcej o nowo poznanym. Katakumby były prawdziwym luksusem w porównaniu z drewnianym, mocno nadgryzionym zębem czasu domem na bagnach, gdzie znalazł swoje miejsce faun, dlatego był w niemałym szoku, uświadamiając sobie, że można dobrze sobie tutaj radzić. Ta myśl podniosła go a duchu, zaczynał dostrzegać światełko w ciemnym pokoju, w jakim znajdował się do tej pory. Mieszkając na ulicy miasta, nie miał żadnych planów ani marzeń, liczyło się tylko przetrwanie, by zasnąć, a następnie obudzić się następnego dnia w jednym kawałku. Zasady, gdy się nie zmieniły, ale teraz wszyscy bez wyjątku musieli w nią grać. Nie był sam.

Przyglądał się każdemu ruchowi nowo poznanego, nie pokazywał tego po sobie, ale wolał trzymać go na lekki dystans. Dalej czuł na swojej szyi uścisk silnych palców i ostry, nieprzyjemny smak alkoholu, jakim Iri został uraczony. Zdawał sobie sprawę, że to była zwykła pomyłka, żaden z nich nie powiedział dokładnie, o co mu chodzi i przez to wynikło nieporozumienie. Ciemnooki rozumiał to, ale lekki niesmak chcąc nie chcąc pozostał.

6 maja 2020

Od Lynn CD Tenebrisa

     Spoglądałam nieufnie na trupio bladego chłopaka, który w żadnym calu nie wyglądał zdrowo i przede wszystkim, nie budził mojego zaufania. Jakby tego było mało, widziałam go pierwszy raz na oczy - co jak co, ale miałam pamięć do ludzi i już na pierwszy rzut oka umiałam stwierdzić, gdzie i kiedy widziałam daną osobę. Chłopak był mi całkowicie nieznajomy, więc musiał być samotnikiem. Kiedy zbliżył się, aby, jak się okazało, poprawić mi czapkę, automatycznie wykonałam krok w tył. Nie wiedziałam skąd się tu wziął - to miejsce faktycznie było dość odległe od centrum wioski, jednak dalej nią było, więc i tutaj obowiązywały warty strażników. Automatycznie rozejrzałam się dookoła, wiedząc, że mogło być ich tutaj znacznie więcej. Z tego co wiedziałam, samotnicy nie współpracowali ze sobą i większość z nich była wolnymi strzelcami, jednak w każdej społeczności istnieją wyjątki i nikt nie jest taki sam. Tym bardziej, że ich samodzielność nie była żadną niepisaną zasadą i nic nie stawało na przeszkodzie, aby jednak działali w grupach. Słońce zaczęło zachodzić, zrobiło się szaro i jeszcze chłodniej, a mężczyzna stał w miejscu, jakby nie miał zamiaru się stąd ruszyć. Przesunęłam po nim wzrokiem, z ulgą zauważając, że przynajmniej nie wygląda, jakby miał mi za chwilę rozszarpać gardło.

Od Melody CD Pana Stasia

Mężczyzna skinął głową i uśmiechnął się delikatnie.
- Dziękuję Mel, u mnie wszystko w porządku. Zbliża się zima, więc nie mam dużo pracy. Praca zacznie się pod koniec zimy i początkiem wiosny. - wyjaśnił rolnik - A jak u ciebie wyglądają obowiązki?
- Na zimę mam właśnie dużo zamówień, szczególnie jakieś ciepłe ubrania. Grubsze kurtki czy ocieplane spodnie. - wymieniłam. Było oczywiście tego o wiele więcej, ale pewnie brakłoby mi dnia na wymienianie wszystkiego.
Staś uniósł kącik ust i objął kubek z parującym napojem obiema rękami. Wziął głęboki oddech, wciągając nosem zapach herbaty i odetchnął głęboko. Wyglądał, jakby naprawdę ją lubił. Patrzyłam na niego z uśmiechem. Mężczyzna powoli wziął mały łyk naparu i uniósł na mnie wzrok.
- Jeśli bym mógł to i ja bym miał małe zamówienie. Potrzebuję lekką kurtkę na zimowe dni. Nie musi być jakaś strasznie ciepła, gdyż nie zamierzam za bardzo wychodzić ze swojej ciepłej chatki... - powiedział rolnik dość nieśmiało. Obdarzyłam go ciepłym uśmiechem.
- Dobrze Stasiu. Myślę, że za około tydzień będzie gotowa. - odparłam.
Staś podziękował mi za przyjęcie zamówienia i wziął kolejny łyk herbaty. Ja również napiłam się swojej, chcąc jakoś pozbyć się uczucia drapania w gardle. Chwilę jeszcze rozmawialiśmy o zamówieniu i sprawach w wiosce. Zaraz po tym jednak Staś zaczął się zbierać. Spojrzałam na zapadający mrok za oknem. Wiedziałam, że farma jest dość daleko, więc zaproponowałam mężczyźnie nocleg, ale Staś odmówił, tłumacząc, że wolałby położyć się w swoim domu. Mogłabym się z nim kłócić, ale wyglądał na zdecydowanego, więc po prostu się z nim pożegnałam, życząc mu bezpiecznej podróży i spokojnej nocy. Pomachałam mu jeszcze na pożegnanie, odprowadzając go wzrokiem, jak to miałam w zwyczaju. Gdy Staś zniknął mi z pola widzenia, wróciłam do domu. Od razu skierowałam się do łazienki i napełniłam wannę wodą. Popękana skóra nie wyglądała najlepiej.
Kiedy tylko zanurzyłam się w wodzie, poczułam się dziwnie. Przestrzeń między palcami u rąk zaczęła okropnie swędzieć. Szybko jednak to uczucie zmieniło się w ból. Wyjęłam dłonie z wody i przyjrzałam się im. Między palcami dostrzegłam coś dziwnego, jakby błonę. Czyżby to był kolejny etap? Prawdopodobnie tak. Ile więc mi ich zostało?

5 maja 2020

Od Phanthoma CD Fafnira

Miałem zamiar poczekać i wrócić do domu, ale im dłużej siedziałem, tym bardziej nie miałem na to sił. Okazało się, że gwałtowne i niekontrolowane używanie skrzydeł potrafi zabrać sporo energii oraz wyrządzić okropny ból na plecach, a nawet innych częściach ciała, kiedy wpada się na drzewa. Deszcz nie pomagał, zrobiło mi się zimno i miałem ochotę tylko pójść spać. Gdy zamknąłem oczy, niczego już nie czułem, chociaż miałem wrażenie, że przez chwilę lecę. Słyszałem głosy i dopiero gdy zrobiło mi się trochę cieplej, zacząłem rozróżniać głos Fafika, który ciągle mnie przepraszał i powtarzał, że to wszystko jego wina. Tak bardzo chciałem go przytulić i zaprzeczyć temu wszystkiego, ale dalej będąc w tej „zimnej hibernacji”, nie mogłem się ruszyć. Tak naprawdę, to tylko słyszałem, a mało czułem. Ciało przestało reagować na bodźce, aż w końcu zasnąłem.

2 maja 2020

Podsumowanie miesiąca - kwiecień

Dzień dobry, hej, witamy wszystkich w podsumowaniu kwietnia, które pojawia się planowo i o czasie, wow. Mamy szczerą nadzieję, że jeszcze nie oszaleliście w domach i dobrze spędzacie ten (niezbyt)wolny czas, chociaż nie wiem jak Wy, ale ja wolałabym mieć normalne lekcje. W każdym razie, przechodząc do bloga - śmiemy twierdzić, że zeszły miesiąc był obfity, jeśli chodzi o liczbę postów. Z tego miejsca chciałybyśmy także podziękować naszej kochanej Owieczce za nowy szablon, który dla nas zrobiła c:
Z kolei Owieczka dziękuje Natalii za cudne obrazki do stron i Elemele za cierpliwość.

1 maja 2020

Od Fafnir'a CD Phanthoma

Znieruchomiałem tak samo jak kowal. Na moją twarz wypłynął rumieniec. Nagle zaczęło mi się wydawać, że za duża koszula jest jednak trochę za krótka. Automatycznie naciągnąłem ją po kolana.
- Gdzieś leżą. - powiedział brunet obojętnie, przerywając niezręczną ciszę. Następnie kowal spojrzał na mnie, wyraźnie oczekując, że dodam coś od siebie.
- Może zagrasz z nami w karty? - zaproponowałem, starając się zachować spokój. Melody chyba jednak wyczuła, że zwyczajnie próbuję zmienić temat, bo zmarszczyła brwi.
- Najpierw je przymierz. - powiedziała, ruchem głowy wskazując ubrania. Wziąłem je nieśmiało w dłonie, starając się jednocześnie ukryć ich drżenie.
- To ja pójdę do sypialni... Zaraz wracam. - oznajmiłem i już miałem iść w stronę schodów, ale syrena mnie zatrzymała.
- Muszę zobaczyć, jak wyglądasz. Przebierz się tutaj. - powiedziała, ponaglając mnie ruchem ręki. Spanikowany spojrzałem na Phanthoma. On również mi się przyglądał. Tylko my dwaj wiedzieliśmy, na czym polega problem - byłem w samej koszuli.
- A wam co? - zapytała blondynka, mierząc nas uważnie wzrokiem. Zamarłem. Sam nie wiedziałem, czy to przez wstyd spowodowany moją nagością, czy strach przed tym, co sobie pomyśli Melody. Dlaczego ja zawsze muszę coś sknocić? Nie potrafiłem nawet spojrzeć w podejrzliwie patrzące na nas oczy Melody, które tak bardzo przypominały mi oczy matki i opiekunek. Patrzyły na mnie tak samo zawsze, gdy zrobiłem coś nie tak. Ale spojrzenie ojca było jeszcze gorsze... Na samo jego wspomnienie przebiegł mi po ciele zimny dreszcz.
- Po prostu mu głupio tak się przy wszystkich rozbierać. - słyszałem słowa bruneta tak jakby dzieliła nas gruba ściana.

Od Bobby - zadanie dyktatora

Temat: Porwanie
Szczegóły: W osadzie nie widuje się zbyt wielu dzieci, a jak już jakieś przyjdzie na świat, każdy mieszkaniec prędzej czy później się o tym dowiaduje. Nie tak dawno na świat przyszła mała córeczka dwóch wilkołaków. Wiadomość o tym oczywiście rozniosła się bardzo szybko i każdy miał okazję ujrzeć nową, malutką osadniczkę. Po kilku miesiącach wszystkich za murami obudził krzyk kobiety. Ty, jako dyktator miałaś za zadanie sprawdzić skąd dochodził lament i jaka była jego przyczyna. Na miejscu dowiadujesz się, że zrozpaczonej matce skradziono kilkumiesięczną córkę. Twoim zadaniem jest zebrać ludzi i dowiedzieć się kto uprowadził dziecko i wymierzyć mu odpowiednią karę. Matka za nim Cię puściła, wyjawiła, że porywaczem był wysoki mężczyzna, a jego obcy zapach mógł wskazywać na samotnika. Osadnicy wierzą, że podejmiesz się tej misji i sprowadzisz do wioski biedne dziecko.

Od Filemony CD Pana Stasia

Odkąd morze wypluło ją na brzegu wyspy, jeszcze nie czuła takiego spokoju – przyjemnie osiadał na piersi i przenikał do umęczonego serca. Smakował błogą ciszą po dniu pełnym hałasu, szklanką wody po podróży przez pustynię.
Być może właśnie dobrowolnie stawała się ofiarą już drugiego porwania w tym roku i właśnie spisywała siebie na straty, ale była tak zmęczona ciągłą ucieczką, że pragnęła wierzyć w dobre intencje Pana Stasia. Nie wszyscy tutaj musieli być zabójczo niebezpieczni, przecież miała Bonifacego, choć zgred i paskuda – przygarnął ją, nakarmił, umył, pozwolił czuć się bezpiecznie.
Wtulona policzkiem w grzbiet jednej ze złożonych tuż u jej boku owiec powoli zapadała w sen. Na wpółprzytomna gładziła opuszkami palców kaczkę przyciśniętą do jej uda. Oczy piekły ją niemiłosiernie ze zmęczenia.
Adrenalina wreszcie opadła i dopiero teraz mogła zdać sobie sprawę, jak ogromny ból sztyletował jej ciało. Towarzyszył jej aż od dnia, w którym utraciła dom. Czasem tępo pulsował, czasem płonął głodnym jak zdziczała bestia ogniem, a czasem kaleczył cienkimi jak szpileczki zębiskami. Żył w niej już tyle czasu, że stał się zaledwie skromną niedogodnością, lecz tym razem był inny – szamotał się w piersi i powoli pozbawiał ją oddechu.
Wierzchem dłoni otarła zwilgotniałą powiekę, wmawiając sobie, że zaczyna kropić, choć niebo wyglądało, jakby nie potrafiło się zdecydować, czy już pora na deszcz, czy jeszcze nie.
Wpatrując się w kołysane na wietrze źdźbło trawy, powoli odpływała gdzieś w przestworza. Niemalże nie czuła ciała, które zbyt ciężkie dla duszy, zostało złożone nieruchomo i tylko resztkami sił nie pozwalało jej uciec. Aż nagle w uszach zatętnił przytłumiony, męski głos. Jak ostra szpila wbił się w sen, przekłuwając go niczym bańkę mydlaną.