6 maja 2020

Od Melody CD Pana Stasia

Mężczyzna skinął głową i uśmiechnął się delikatnie.
- Dziękuję Mel, u mnie wszystko w porządku. Zbliża się zima, więc nie mam dużo pracy. Praca zacznie się pod koniec zimy i początkiem wiosny. - wyjaśnił rolnik - A jak u ciebie wyglądają obowiązki?
- Na zimę mam właśnie dużo zamówień, szczególnie jakieś ciepłe ubrania. Grubsze kurtki czy ocieplane spodnie. - wymieniłam. Było oczywiście tego o wiele więcej, ale pewnie brakłoby mi dnia na wymienianie wszystkiego.
Staś uniósł kącik ust i objął kubek z parującym napojem obiema rękami. Wziął głęboki oddech, wciągając nosem zapach herbaty i odetchnął głęboko. Wyglądał, jakby naprawdę ją lubił. Patrzyłam na niego z uśmiechem. Mężczyzna powoli wziął mały łyk naparu i uniósł na mnie wzrok.
- Jeśli bym mógł to i ja bym miał małe zamówienie. Potrzebuję lekką kurtkę na zimowe dni. Nie musi być jakaś strasznie ciepła, gdyż nie zamierzam za bardzo wychodzić ze swojej ciepłej chatki... - powiedział rolnik dość nieśmiało. Obdarzyłam go ciepłym uśmiechem.
- Dobrze Stasiu. Myślę, że za około tydzień będzie gotowa. - odparłam.
Staś podziękował mi za przyjęcie zamówienia i wziął kolejny łyk herbaty. Ja również napiłam się swojej, chcąc jakoś pozbyć się uczucia drapania w gardle. Chwilę jeszcze rozmawialiśmy o zamówieniu i sprawach w wiosce. Zaraz po tym jednak Staś zaczął się zbierać. Spojrzałam na zapadający mrok za oknem. Wiedziałam, że farma jest dość daleko, więc zaproponowałam mężczyźnie nocleg, ale Staś odmówił, tłumacząc, że wolałby położyć się w swoim domu. Mogłabym się z nim kłócić, ale wyglądał na zdecydowanego, więc po prostu się z nim pożegnałam, życząc mu bezpiecznej podróży i spokojnej nocy. Pomachałam mu jeszcze na pożegnanie, odprowadzając go wzrokiem, jak to miałam w zwyczaju. Gdy Staś zniknął mi z pola widzenia, wróciłam do domu. Od razu skierowałam się do łazienki i napełniłam wannę wodą. Popękana skóra nie wyglądała najlepiej.
Kiedy tylko zanurzyłam się w wodzie, poczułam się dziwnie. Przestrzeń między palcami u rąk zaczęła okropnie swędzieć. Szybko jednak to uczucie zmieniło się w ból. Wyjęłam dłonie z wody i przyjrzałam się im. Między palcami dostrzegłam coś dziwnego, jakby błonę. Czyżby to był kolejny etap? Prawdopodobnie tak. Ile więc mi ich zostało?
Westchnęłam cicho, starając się pomyśleć o czymś innym. Dopiero w tym momencie przypomniałam sobie, że mogłam dać rolnikowi jakiś płaszcz lub przynajmniej sweter. Że też wcześniej o tym nie pomyślałam... Teraz już pewnie był daleko, być może nawet na miejscu.

Po kilku godzinach postanowiłam wyjść z wanny. Gdy tylko postawiłam stopę na podłodze, poślizgnęłam się. Szybko złapałam za ścianę wanny. Zrobiłam to dosłownie w ostatniej chwili.
Oparłam się o ścianę i z jej pomocą spróbowałam wstać na równe nogi. Bez przerwy jednak się ślizgałam. To było dziwne. Bardzo dziwne.
Po kilku nieudanych próbach, usiadłam na podłodze i przyjrzałam się swoim nogom. Wtedy zrozumiałam, dlaczego nie mogłam za nic złapać równowagi. Ale wciąż nie miałam pojęcia, czym to coś było. Zarówno moje nogi jak i ręce lśniły pod światło. Wyraźnie były czymś pokryte. Tylko czym? Przypominało to w dotyku śluz, występujący na rybich łuskach.

Kiedy wróciłam już do siebie, przeszłam do pracowni. Przygotowałam materiały niezbędne do wykonania kurtki dla Stasia i zabrałam się do pracy. Zima powoli się zbliżała, więc wolałam skączyć ją jak najszybciej. Kurtkę postanowiłam wykonać z mocniejszego meteriału i wyłożyć ją średniej grubości warstwą futra. Dzięki temu mogłam dorobić do niej kieszenie, kaptur i liczne zapięcia, dzięki którym chroniłaby ona właściciela przed wiatrem. Szybko wpadłam w wir pracy, nie zauważając mijających godzin. Uniosłam wzrok na księżyc za oknem. Obraz Lucan'a wciąż żył w mojej pamięci, a w takie noce jak ta, był on szczególnie wyraźny.
Odłożyłam wszystko na bok i poszłam do sypialni. Jak co dzień ułożyłam się do snu z bursztynami w dłoniach, będących pamiątką po szczęśliwych dniach, które już nigdy do mnie nie wrócą. Zignorowałam samotną łzę, spływającą mi po policzku i przewróciłam się na drugi bok, plecami do białego światła księżyca.

Następnego dnia postanowiłam odwiedzić Stasia, by się upewnić, że bezpiecznie wrócił do domu. Ubrałam się więc ciepło i wyszłam z domu. Jak zawsze zajrzałam do jelona przed wyjściem. Hybryda spokojnie jadła siano. Zbliżyłam się do niej i przytuliłam łeb stworzenia. Powoli go pogładziłam, a następnie zabrałam się do pracy. Szybko wysprzątałam stajnię, następnie uzupełniając żłoby.
Gdy skończyłam, pożegnałam jelona i ruszyłam drogą, prowadzącą na farmę Stasia.

Trasa nie należała do najkrótszych, ale w końcu udało mi się trafić na miejsce. Rozejrzałam się po farmie w poszukiwaniu rolnika, a gdy go nie dostrzegłam, zapukałam do drzwi.

 Staś? +1PD 

1 komentarz:

  1. Może kiedyś wrócą razem z nim, cholera wie ¯\_(ツ)_/¯

    OdpowiedzUsuń