20 maja 2020

Od Renarda CD Lynn

    Nie wiedziałem, co pokusiło Lynn, żeby wejść do środka, ale faktycznie mogły być tutaj jakieś potrzebne rzeczy, które leżą bez użytku, a komuś mogłyby się bardzo przydać. Przy okazji można rozejrzeć się nieco po wnętrzu posiadłości, która prawie ledwo trzymała się w pionie. Wszedłem do środka jako pierwszy od razu uważnie się rozglądając. Prawie od razu uderzył w nas dziwny smród, którego raczej wcześniej nie czułem, a przynajmniej teraz ciężko było stwierdzić, czy go kojarzę. Zmarszczyłem jedynie nos i skręciłem w pokój obok zostawiając w tyle dziewczynę. Dom był duży i wiele mógł skrywać, ale przy rozdzieleniu się, obejrzenie domu potrwa znacznie krócej. Znalazłem się w wielkim pokoju, który swoim wyglądem i meblami jakie tak były przypominał jadalnię. Wielki stół, z którego spadła biała płachta był cały pokryty kurzem, ale gdyby go wyczyścić i przysunąć krzesła, mogłoby się przy nim zmieścić ponad 30 osób.
Okna były wysokie i zapewne gdyby nie osadzony na nich bród, wpuszczałyby do środka o wiele więcej światła. Obecnie panował tu półmrok przez co wszystko wydawało się kilka razy brudniejsze i bardziej zaniedbane. Podłoga skrzypiała i miała w sobie wiele dziur, a z sufitu co chwila spadały odłamki tynku. Mimo, iż miejsce się rozpadało to miało swój wyjątkowy urok i gdyby tu nieco uprzątnąć, na pewno wygodnie by się tu żyło. Ciężko od razu stwierdzić, ale może całkiem niezłym pomysłem byłoby zawitanie tu na dłużej. Co mi szkodzi, i tak nie mam nic do roboty na tej przeklętej wyspie, a tak przynajmniej zajmę jakoś swoje dni. Chciałem zawołać do jadalni Lynn, żeby powiedzieć jej o moim pomyśle, ale nie odpowiedziała na moje krzyki. Zapewne poszła już gdzieś dalej, a o ile dobrze wiadomo, to dom był całkiem spory. Postanowiłem więc zapuścić się w głąb tej sali, na której końcu znalazły się duże drzwi do kuchni. Była ona spora, miała wszystko co trzeba, ale jedna rzecz tutaj nie grała. Prawie cały blat wysmarowany był krwią i nie wydawałoby się to aż tak dziwne, bo w końcu żyjemy na wyspie, ale maź była świeża i było jej sporo. Od razu sięgnąłem po miecz czując pod skórą, że w budynku mógł znajdować się jeszcze ktoś, poza mną i Lynn. Pewniejszy, z bronią w ręku nachyliłem się nad blatem i za pomocą wyostrzonego węchu, wyczułem, że krew nie należała do żadnego zwierzęcia. Była ludzka, a przynajmniej w jakiejś części co tylko potwierdzało, że ucierpiał ktoś zmodyfikowany. W momencie, gdy wyprostowałem się w poszukiwaniu kolejnych wskazówek, coś przebiegło mi za plecami przy okazji strasznie przy tym hałasując. Gwałtownie odwróciłem się i oparłem tyłem o blat, ale o dziwo przede mną nikogo nie było. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to, że Lynn robi sobie żarty, ale to raczej nie było do niej podobne, chyba że nie znałem jej jeszcze wystarczająco długo. Dla pewności postanowiłem wypuścić nieco mgły tak, jak zrobiłem to u dziewczyny chcąc odgonić swoją wilczą naturę. Wtedy podziałało, bestia się spłoszyła i uciekła, więc i za tym razem mogło wyjść podobnie. Póki co nic nie słyszałem, więc nie tracąc czasu wróciłem do wejścia żeby znaleźć Lynn. Jeżeli ktoś niebezpieczny pałęta się po domu to lepiej żebyśmy trzymali się razem. Starałem się wykonywać jak najostrożniejsze kroki żeby nie zdradzić swojego położenia, ale przez tak starą i zepsutą podłogę nie dało się poruszyć bez skrzypienia.
- Pieprzyć to - westchnąłem sam do siebie przyspieszając nieco czując w sobie niepokój, że Lynn mogła być teraz w wielkim niebezpieczeństwie.
Przeszedłem przez parę pokoi i w końcu dostrzegłem złotowłosą piękność, która praktycznie trzęsła się z przerażenia co wcale nie było takie dziwne. W jej stronę zmierzała dziwna kreatura, która przez bród, krew i potargane ubrania była bardzo ciężka do rozpoznania. Wiedziałem jedynie, że trzeba działać i to natychmiast. Wyprułem przed siebie od razu stając przed Lynn i zamachnąłem się mieczem, aby zadać pierwszy cios. Stwór dostał w brzuch, ale zdążył odskoczyć zanim oberwał zbyt mocno. Widocznie nie spodobało mu się to, że wtargnęliśmy na jego terytorium, bo wydał z siebie dziwny okrzyk i rzucił się z powrotem na mnie. Przez moją nieuwagę udało mu się powalić mnie na ziemię przez co mocno uderzyłem głową w panele. Na szczęście Lynn zdążyła odskoczyć i uniknąć upadku. Bestia rzuciła się na mnie próbując zatopić swoje zęby w każdej części mojego ciała, ale jakoś udawało mi się odpychać jego atak. Dopiero po kilku minutach odpierania jego cielska, udało mu się ugryźć mnie w ramię. Wtedy ocknąłem się jakby spadł na mnie kubeł zimnej wody i odchyliłem głowę do tyłu, aby dojrzeć Lynn.
- Masz zamiar mi pomóc czy będziesz się tak gapiła?! - warknąłem nie mając już sił odpychać przeciwnika.
Teraz jak na złość, mgła ani bestia nie chciały mi pomóc. Nie miałem nawet sił żeby go odepchnąć co wydawało się bardzo dziwne.

Lynn? +1PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz