7 lipca 2020

Zawieszenie

Z przykrością stwierdzamy, że blog zostaje zawieszony na czas nieokreślony. Wszystkie wątki zostaną wstrzymane, tak samo nasz discord nie będzie już funkcjonował. Dzieje się tak z powodu braku aktywności, ale jak i z wielu innych. Od jakiegoś czasu atmosfera na blogu nie była najprzyjemniejsza, administracja zwyczajnie odczuła, że tak będzie najlepiej. Możliwe, że kiedyś gdy wrócą nam chęci, albo jak zbierze się więcej ludzi to do tego wrócimy, ale na dzień dzisiejszy z tym kończymy. Zawsze możemy spotkać się na innym blogu.

Dziękujemy Wam za wszystko, mimo różnych wydarzeń uważamy, że wyspa była przyjemnym miejscem (a przynajmniej do czasu), także miejmy nadzieję, że kiedyś wrócimy z nowymi siłami i pomysłami.

Życzymy powodzenia i miłego życia!

~Administracja, po raz ostatni

5 lipca 2020

Od Fafnira CD Phanthoma

Prośba bruneta bardzo mnie zdziwiła, ale mimo to postanowiłem ją spełnić. Zacząłem więc nucić tą samą melodię, co wcześniej, powoli gładząc przy tym włosy Phanthom'a. Sam nie wiedziałem, skąd ją znam. Nie pamiętałem ani słów, ani nawet tytułu lub autora. Z tego względu podejrzewałem, że słyszałem ją bardzo dawno temu. Pewnie jeszcze w domu. Być może mama ją śpiewała, szykując się do wyjścia. Mogła to być też pokojówka lub kucharka, pochłonięta pracą. Równie prawdopodobne było też to, że była to melodia wygrywana przez jedną z pozytywek mamy.
Kowal powoli zasypiał, wtulony we mnie. Westchnąłem cicho, przerywając nucenie. Pogładziłem delikatnie jego przykryty bandażem policzek. Powoli wstałem z łóżka. W tym samym momencie brunet uchylił słabo powieki.
- Przyniosę ci zioła zanim zaśniesz. - powiedziałem spokojnie. Kowal niechętnie puścił materiał mojej koszulki. Czym prędzej pobiegłem do kuchni po zioła, które już zdążyły się zaparzyć. Zdjąłem z kubka talerzyk i wróciłem z parującym naparem do sypialni. Następnie pomogłem usiąść brunetowi i oparłem go o swoją pierś. Powoli poiłem go herbatą, uważając by go nie poparzyć. Kiedy kubek był pusty, na nowo ułożyłem kowala do snu.

4 lipca 2020

Od Bobby CD Derycka

W ciągu kilku sekund przez moją głowę przeleciały setki myśli, zaczynając od serdecznej chęci opieprzenia tego jełopa, który we mnie wbiegł, poczuciu zagrożenia, a kończąc na zaskoczonym, prostym wołaczu ‘O kurwa!’

Ostatni raz widziałam Derycka w dniu, gdy w niedużej odległości od mojego bagna zamordowano kobietę. Oczywiście musiałam być pierwszą osobą, która zostanie przepytana, jakbym miała oczy dookoła głowy albo kamery rozmieszczone wokół domu. Nie śmiałam nawet podejrzewać samotnika o ten czyn. W odpowiedzi na pytania o ślady męskich butów wokół mojej posesji skłamałam, że była to moja przygoda na jedną noc. Nikt nie pokusił się o podważanie mojego wytłumaczenia, a licząc na charakter niektórych miejscowych, pewnie więcej niż jedna osoba mogłaby się kłamliwie przyznać licząc na respekt innych wioskowych figo-fago.

30 czerwca 2020

Od Aven CD Bezimiennego

Przez pewną część drogi, choć było to nieco głupie zastanawiałam się czy samotnik powinien był widzieć zajście przy zwłokach. Z całą pewnością rozumiał moją pomyłkę, wynikającą z jego nie spotykanego często koloru skóry, jednak gdzieś z tyłu głowy wciąż czaiła się myśl, że było to nieco uwłaczające. I choć to, że nie chciał zdradzić swojej mutacji nie wróżyło nic specjalnie dobrego, to nie mogłam mieć do niego żalu. Na wyspie każdy miał swoje tajemnice i brudne sprawki, a szczególnie ci, którym nie podpasowało życie w mniej lub bardziej cywilizowanym społeczeństwie. Z resztą mutacja nie była czymś, co da się ukrywać całą wieczność.

Zwierzęce truchła opadły ciężko na podłogę chatki. Chcąc upiec dwie pieczenie na jednym ogniu musiałam mocno się sprężać. Przeszłam do patroszenia i wstępnego oczyszczania ciał. Pozbawione flaków mogły sobie jeszcze poczekać,wręcz przeciwnie do lekcji strzelectwa. Zmyłam z siebie ślady działalności, ogarnęłam przestrzeń warsztatu i ruszyłam odebrać nagrodę za bandytę.

Część ciała bezceremonialnie ciśnięta na podłogę uderzyła o podsuszone, drewniane deski z niemiłym tąpnięciem. Strażnik siedzący naprzeciw wejścia nie poruszył się od razu. Nie weszłam razem z drzwiami, nie byłam przerażona. Wiosce nic nie groziło, więc mógł pozwolić sobie na powolne, a wręcz ślamazarne podniesienie oczu na leżący obiekt, następnie na mnie. Zagwizdał cicho. Podeszłam do tablicy, do której doczepione były rysunki rozmaitych mniej i bardziej zmutowanych osób, które zaszły za skórę okolicznym mieszkańcom wystarczająco mocno, by ich portret zagościł wraz z wyceną i zbrodniami na tym niechlubnym piedestale. Jednym, szybkim ruchem zdarłam podobiznę denata i podałam zbrojnemu. Wiem, że nie wyglądałam na najgroźniejszą osadniczkę i byłam czasem traktowana wręcz protekcjonalnie i stąd każdy moment poważania, który zasłużenie otrzymywałam był dla mnie nawet cenniejszy niż pieniądze.

28 czerwca 2020

Od Renarda CD Lynn

    Było to dziwne uczucie. Nie można było tego porównać do całusa w czoło na dobranoc jakim zawsze obdarowywała mnie matka. To było zdecydowanie przyjemniejsze i jak już się zaczęło, chciało się aby trwało jak najdłużej. Dlatego też przesunąłem swoje dłonie na plecy blondynki żeby mocno ją do siebie przytulić. Bałem się, że zaraz coś się stanie i wszystko okaże się nieprawdą albo, że Lynn zniknie tak samo jak matka pozostawiając mnie samego, bez czułości. W końcu nie tak to u mnie działało? Najpierw ktoś okazywał troskę i przyjaźń, a potem znikał na zawsze bez chociażby pożegnania. Nie mogłem pozwolić, aby i tym razem stało się tak stało. Nie byłem jednak do końca przekonany co mam zrobić, żeby koło znów się nie zatoczyło. Pierwszy raz przechodziłem przez coś takiego, a gdy na wyspie coś było obce, to przeważnie okazywało się niepokojące. Co jeżeli to też nie jest dobre, mimo iż czułem się wręcz idealnie? Zaniepokojony zmarszczyłem brwi i odsunąłem się od dziewczyny spoglądając na jej twarz. Była spokojna i chyba szczęśliwa. Nie wyglądała na wystraszoną jakby miało stać się coś złego.
- Wszystko gra? - zapytała powoli zabierając ręce z mojej szyi.
- Tak. Znaczy chyba. Dziwnie się czuję - odchrząknąłem zabierając dłonie z jej talii i cofnąłem się o krok - Robi się chłodno, lepiej wracajmy - dodałem zmierzając już w stronę brzegu.