30 stycznia 2019

Od Melody CD Renarda

Po dokładnym obejrzeniu peleryny, chłopiec założył ją na siebie i podbiegł do lustra, by zobaczyć, jak w niej wygląda. Z uśmiechem obserwowałam jego reakcję. Galia tymczasem zaprosiła mnie do środka. Powitałam wesoło ją oraz jej córkę. Zaśmiałam się cicho pod nosem, słysząc jak Renard oznajmiał, że nigdy nie zdejmie z siebie nowej części garderoby. Pasowała mu, co mnie niezmiernie cieszyło. 
Nagle chłopiec oderwał się od lustra, zebrał z dywanu szkice i rzucił się w moje ramiona. Z trudem utrzymałam nie tylko jego, ale też siebie na prostych nogach. Ze śmiechem uniosłam bruneta nisko nad podłogą, gdyż nie miałam wystarczająco dużo siły, by unieść go wyżej.
- Dziękuję! Jest świetna! - zawołał chłopiec, gdy już stanął na własnych nogach. Widząc, jak wesoło skacze łatwo można było się domyślić, że radość rozsadza go od środka.
W pewnej chwili jednak spoważniał i pokazał mi swój projekt. Wzięłam rysunek w dłonie, by móc lepiej się mu przyjrzeć.
- Skórzana kurtka? - zapytałam z uśmiechem. Renard przytaknął prawie bezgłośnie. Wyraźnie czekał z niepokojem na werdykt.
- Projekt jest bardzo ciekawy. - powiedziałam, przyglądając się każdemu elementowi naszkicowanego ubioru. Kilka części oczywiście wymagało drobnych poprawek, ale w końcu to był projekt chłopca, a nie krawca. Byłam pod wrażeniem jego talentu. Zadałam Renard'owi jeszcze kilka pytań odnośnie szczegółów i podjęłam decyzję.
- Wykonanie projektu zajmie mi trochę czasu, ale dam radę to zrobić. Będziesz musiał tylko odwiedzić mnie, żeby pomóc mi z doborem materiałów. - dodałam po chwili.
-... I... Ile by to kosztowało? - zapytał Renard, bawiąc się nerwowo materiałem swojej koszulki. Spojrzałam jeszcze raz na projekt. Był pracochłonny, ale nie chciałam pobierać opłat od dziecka. Po chwili namysłu wpadłam na wspaniały pomysł. 
- A może chciałbyś zostać moim pomocnikiem? - zaproponowałam. Taka wymiana wydała mi się być bardzo dobra. Miałabym w końcu kogoś do pomocy, a Galia oszczędziłaby nieco na ubraniach.
- Naprawdę? - zapytał brunet z niedowierzaniem. Na jego twarzy rozkwitł szeroki uśmiech. Widocznie jemu również pasował taki układ.
- Oczywiście. - odparłam z uśmiechem - Szczegóły omówimy u mnie, po doborze materiałów do kurtki. - dodałam.

Spędziłam w domu Galii jeszcze trochę czasu, rozmawiając z domownikami. Wkrótce jednak musiałam wrócić do siebie, żeby dokończyć inne zamówienia pozostałych Osadników.
Spojrzałam na projekt sukienki, a następnie manekina, na którym wisiał materiał przeznaczony do jej wykonania. Przeniosłam go na duży drewniany stół i naniosłam na niego projekt. Następnie wycięłam wszystkie elementy i zszyłam je ze sobą. Po kilku poprawkach przyszedł czas na dodatki, mające dodać sukience atrakcyjności. Już sięgałam po wstążkę, gdy nagle poczułam silne pieczenie w gardle. Moja skóra zaczynała pękać. Z trudem starałam się zachować spokój. Tylko on mnie mógł uratować w takiej sytuacji.
Jakoś udało mi się dotrzeć do łazienki, a następnie wanny z wodą. Kiedy tylko zanurzyłam się w niej po szyję, poczułam silny przypływ ulgi. Wraz z nią przyszło uczucie senności. Starałam się walczyć z opadającymi powiekami, lecz na marne.

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Nie wiedziałam, jak długo byłam nieprzytomna, ani czy coś przypadkiem mnie nie ominęło. Podciągnęłam się na przedramionach i wyszłam z wody. Moje ubrania były całe przemoczone. Szybko się przebrałam w to, co miałam pod ręką, po czym zbiegłam po schodach, prawie zjeżdżając po stopniach. Z uśmiechem otworzyłam drzwi i spojrzałam na przybysza.
 

 Renard?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz