18 czerwca 2020

Od Iriego CD Cynth


Mężczyzna zdawał sobie sprawę z tego, ile bólu musiał sprawić nieznajomej, zajmując się jej zranioną kostką. Było mu z tym źle, ale dobrze wiedział, że musiał to zrobić, aby pomóc młodej kobiecie z niej urazem. Na odkupienie swoich win oraz ze zwykłej ludzkiej gościnności zaproponował jej coś do picia i jedzenia, w końcu skoro już była w jego domu mógł ją trochę u siebie ugościć. Kto wie, może kiedyś to on będzie potrzebował pomocy i wtedy to kobieta nie przejdzie obok niego obojętnie i wyciągnie do niego pomocną dłoń.

Dowiedziawszy się, czego ognistowłosa sobie życzy, kiwnął głową i podszedł do części pomieszczenia służącej za prowizoryczną kuchnię. Ciężko było mówić w chacie o jakichkolwiek podziałach na poszczególne pomieszczenia, był to raczej jeden wielki pokój i tylko minimalistyczne meble wskazywały na to, co w danym miejscu się robiło.
Mieszkał sam i dlatego miał w swoich zapasach jedynie dwa kubki i talerze, dla siebie i dla kogoś potrzebującego pomocy, więcej nie było mu potrzebne. Złapał w płoń jeden z drewnianych kubków, jednocześnie kucający, by napełnić go wodą znajdującą się w wiadrze, okazało się, że musiał je przechylić, aby przeźroczysta ciecz mogła wpłynąć do trzymanego naczynia. W tym momencie przypomniał sobie, po co właściwie wyszedł z domu, w pobliskim strumyku miał uzupełnić swoje zapasy wody pitnej. Przez spotkanie z nieznajomą całkowicie o tym zapomniał, zostawił oba wiadra na ścieżce, by jej pomóc. Zbeształ się w duchu za takie postępowanie, był prawie pewny, że gdy później po nie wróci, już ich tam nie będzie. Zapewne zdążą zmienić właściciela i będą służyć pomocą innemu samotnikowi.

Westchnął cicho, łapiąc się za szczyt nosa, pocierając go. Całkiem podobało mu się życie na wyspie, ale pod względem złodziei, podkradających cudze rzeczy, podejrzewał, że nie istniało gorsze miejsce. Wszyscy tutaj pilnowali tylko tego, żeby im było lepiej, nie zwracali wagi na to, czy przez swoją kradzież ktoś nie będzie miał co jeść, czy będzie musiał jeszcze raz wykonywać tą samą morderczą pracę, aby ponownie pozyskać skradziony przedmiot.

Ze swoich myśli wyrwał go nagły, głośne uderzenie czegoś ciężkiego o podłogę. Odruchowo odwrócił wzrok w tamtą stronę i jego oczom ukazała się nieznajoma leżąca jak długa na podłodze, mamrotała coś niezrozumiale pod nosem, starając się podnieść, jednak zraniona noga skutecznie jej to utrudniała. Mężczyzna podniósł się i odstawił kubek na najbliższy mebel, z pustymi rękami podszedł do nowo poznanej, by pomóc jej wstać.

– Nie powinnaś wstawać, tym bardziej, jeśli nie masz się czego przytrzymać. W ten sposób jedynie zrobisz sobie krzywdę – powiedział, domyślając się tego, jak kobieta znalazła się na podłodze.

Uwadze Iriego nie uszła drobna zmiana zachowania ognistowłosej, gdy tym razem pomagał jej wstać, nie wyrywała się, spokojnie pozwoliła, aby ją podniósł i usadowił z powrotem na krześle. Mężczyzn nie pokazał tego po sobie, ale ucieszyło go to, zdecydowanie wolał, gdy ludzie mu ufali, a niżeli się go bali lub nie pałali do niego sympatią. Myśląc o tym, uświadomił sobie coś jeszcze, kiedy on rozpamiętywał niechybną utratę swoich wiader, kobieta mówiła do niego. Słowa docierały do jego uszy, ale zbyt mocno skupił się na swoich myślach, by jakoś na nie zareagować. Dopiero teraz dotarł do niego sens tego, o czym mówiła nieznajoma, czy ona właśnie…

– Mówiłaś, że jak się nazywasz? – zapytał, kiedy jego podopieczna siedziała już bezpiecznie na krześle. Nie był pewny czy to właśnie o tym mówiła, ale mimo to wolał mieć pewność.

– Cynth – odpowiedziała, kręcąc się na swoim miejscu, z wyrazem bólu na twarzy, najwyraźniej musiała się potłuc przy upadku.

– Cynth… - powtórzył za właścicielką imienia, chcąc wyryć je sobie w pamięci. Przez chwilę wpatrywał się w ognistowłosą tępym wzrokiem, na moment ginąc w odmętach jej błękitnych oczu. Otrząsnął się, dopiero gdy Cynth pytająco uniosła brew i szturchnęła go zdrową nogą, przywracając go do rzeczywistości. Zaskoczony spojrzał najpierw na kończynę kobiety, potem znowu na jej twarzy, by ostatecznie jego wzrok ulokował się na drobnej ręce, która zniknęła za plecami ognistowłosej, najpewniej starając się rozmasować obolałą kość ogonową. – Zamiast wody, chyba przydałoby ci się coś przeciwbólowego – powiedział bardziej do siebie niż do niej, ale na tyle głośno, by mogła go usłyszeć.

Kobieta wydawała się, jakby chciała coś powiedzieć, ale ostatecznie z tego zrezygnowała, widząc, jak brunet od niej odszedł.

Na jednej ze ścian chaty na rozwieszonym sznurku wisiały suszące się zioła i roślin, Iri urwał kawałek jednego z nich i trzymając między palcami podłużny przedmiot o żółtawym zabarwieniu, ponownie podszedł do nowo poznanej.

– Zrobię ci ziołowy napar, który uśmierzy ból, ale to chwilę potrwa, muszę najpierw rozpalić ogień, dlatego na razie pożuj to – powiedział, wyciągając do niej dłoń z kawałkiem korzenia, ale widząc jej niezrozumienie, wyjaśnił: – To korzeń imbiry, działa dobrze na stany zapalne, pomoże na twoją kostkę i poobijaną kość ogonową. Oczywiście, jeśli nie chcesz, nie musisz – kończąc swoje wyjaśnienia, ponownie spojrzał jej w oczy, czekając na decyzję, jaką podejmie.



Cynth? +1PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz