4 grudnia 2018

Od Nirali (do ktosia)

Dziewczyna z trudem otworzyła ogromne drzwi porośnięte ciemnozielonym bluszczem. Poczekała chwilę aż młody sowrys (który już sięgał jej powyżej kolan) wbiegnie do środka i zamknęła je za sobą. Wzięła głęboki wdech i przymrużyła oczy. Otoczył ją cudowny zapach wszechogarniających ją roślin i suszonych ziół. Uwielbiała to miejsce, było zupełnie inne od pozostałych. Miało w sobie coś jakby magicznego i zupełnie nie pasowało do tej brutalnej i krwawej rzeczywistości, która panowała na wyspie.
Podeszła do swojego biurka i spojrzała na pozostawianą tam karteczkę. Przeczytała ją uważnie i wzięła ją do ręki, aby poszukać odpowiednich ziół. Ostatnio było bardzo duże zapotrzebowanie na leki odkażające. Szamani nie nadążali z ich produkcją, a osadnicy bardzo często ulegali różnym skaleczeniom oraz poważniejszym ranom. Podeszła do ściany zielarni, na której wisiały suszone liście roślin i ostrożnie sięgała po te, które są potrzebne do zrobienia leku. Kiedy skończyła, wzięła się za przygotowywanie maści.
Sowrys w tym czasie znalazł gdzieś między komodami małego szczura i bawił się nim, co chwilę puszczając go i dając mu kawałek uciec, a następnie ponownie go łapiąc. Jednak w pewnym momencie małemu gryzoniowi udało się pobiec trochę dalej niż zazwyczaj i jakiś cudem umknął ogromnej, białej łapie z ostrymi jak brzytwa pazurami i schronił się gdzieś wśród gąszczu roślin, na drugim końcu pomieszczenia. Zdenerwowany Ray próbował wypatrzeć swoją ofiarę, ale szczur zdążył już w tym czasie znaleźć jakąś kryjówkę. Sowrys prychnął i położył się obrażony obok Nirali, ze wzorkiem cały czas utkwionym w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą zniknęła jego ofiara.
W międzyczasie Nirali rozdrabniała zioła. Następnie wlała tłuszcz do małego rondelka, który umieściła na małym ogniu. Czekała aż ten się zupełnie rozpuści i wsypała do niego zioła. Potem mieszała je, aż zaczęły wrzeć i odstawiła do ostygnięcia. Po tej czynności podeszła do starej komody, na której leżały już ostygnięte mieszaniny i umieściła je nad ogniem. Teraz tylko musiała poczekać, aż tłuszcz zacznie wrzeć, przecedzić go przez sitko i maść gotowa.
Usiadła przy biurku, ale zrobiła to na tyle nieostrożnie, że przez przypadek strąciła z blatu drewniany młynek, który niespodziewanie spadł, robiąc ogromny huk i poturlał się w stronę gąszczu roślin. Tych samych, w których schronił się jeszcze przed chwilą szczur…
Hałas wygonił go z kryjówki, a sowrys tylko na to czekał. Skoczył w pogoń za swoją niedoszłą ofiarą, wiedząc, że teraz już mu na pewno nie umknie. Nirali widząc, co się święci, krzyknęła z całej siły:
- Nie!
Lecz było już za późno... Ray z całym impetem wpadł w gąszcz zasadzonych roślin, przewracając je, łamiąc i robiąc istne pobojowisko.
Dziewczyna stała bez ruchu, osłupiała i patrzyła z trwogą na ten cały chaos. Przecież jak inni szamani to zobaczą, to już po niej. Nirali spojrzała zrezygnowana na sowrysa, który właśnie pałaszował schwytanego szczura i wzięła się za sprzątanie. Tylko to jej teraz pozostało. Miała tylko nadzieję, że nikt nie postanowi w tym czasie tutaj zajrzeć. Ogarnianie tego całego syfu, zajęło jej cały ogrom czasu i kiedy nareszcie skończyła, słońce zaczęło już zachodzić za horyzontem. Wyczerpana wróciła do swojego miejsca pracy, ale wtedy ujrzała, że coś jest nie tak. Drzwi stały otworem, a z półki, na której leżały gotowe już leki i maści zginęło parę buteleczek i słoiczków. Była tak pochłonięta sprzątaniem, że nie usłyszała, jak ktoś się wkradł i je ukradł.
To był naprawdę zły dzień... Czy może się stać coś jeszcze gorszego?
Podeszła pod okno i zrezygnowana wyjrzała przez nie. Spojrzała na ostatnie promienie słońca przebijające się przez otaczający zielarnię las. Wtedy zauważyła pewien ruch w zaroślach. To z pewnością nie było zwierzę, tylko ludzka sylwetka. Czyli złodziej nie zdążył jeszcze uciec...
Nie zastanawiając się, wybiegła z zielarni i ruszyła w pościg za postacią.

Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz