Dziewczyna z trudem otworzyła ogromne drzwi porośnięte ciemnozielonym bluszczem. Poczekała chwilę aż młody sowrys
(który już sięgał jej powyżej kolan) wbiegnie do środka i zamknęła je
za sobą. Wzięła głęboki wdech i przymrużyła oczy. Otoczył ją cudowny
zapach wszechogarniających ją roślin i suszonych ziół. Uwielbiała to
miejsce, było zupełnie inne od pozostałych. Miało w sobie coś jakby
magicznego i zupełnie nie pasowało do tej brutalnej i krwawej
rzeczywistości, która panowała na wyspie.
Podeszła do swojego biurka i
spojrzała na pozostawianą tam karteczkę. Przeczytała ją uważnie i
wzięła ją do ręki, aby poszukać odpowiednich ziół. Ostatnio było bardzo
duże zapotrzebowanie na leki odkażające. Szamani nie nadążali z ich
produkcją, a osadnicy bardzo często ulegali różnym skaleczeniom oraz
poważniejszym ranom. Podeszła do ściany zielarni, na której wisiały
suszone liście roślin i ostrożnie sięgała po te, które są potrzebne do
zrobienia leku. Kiedy skończyła, wzięła się za przygotowywanie maści.
Sowrys
w tym czasie znalazł gdzieś między komodami małego szczura i bawił się
nim, co chwilę puszczając go i dając mu kawałek uciec, a następnie ponownie
go łapiąc. Jednak w pewnym momencie małemu gryzoniowi udało się pobiec
trochę dalej niż zazwyczaj i jakiś cudem umknął ogromnej, białej łapie z
ostrymi jak brzytwa pazurami i schronił się gdzieś wśród gąszczu
roślin, na drugim końcu pomieszczenia. Zdenerwowany Ray próbował wypatrzeć
swoją ofiarę, ale szczur zdążył już w tym czasie znaleźć jakąś kryjówkę.
Sowrys prychnął i położył się obrażony obok Nirali, ze wzorkiem cały czas utkwionym w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą zniknęła jego ofiara.
W międzyczasie Nirali
rozdrabniała zioła. Następnie wlała tłuszcz do małego rondelka, który
umieściła na małym ogniu. Czekała aż ten się zupełnie rozpuści i wsypała
do niego zioła. Potem mieszała je, aż zaczęły wrzeć i odstawiła do
ostygnięcia. Po tej czynności podeszła do starej komody, na której
leżały już ostygnięte mieszaniny i umieściła je nad ogniem. Teraz tylko
musiała poczekać, aż tłuszcz zacznie wrzeć, przecedzić go przez sitko i
maść gotowa.
Usiadła przy biurku, ale zrobiła to na tyle
nieostrożnie, że przez przypadek strąciła z blatu drewniany młynek,
który niespodziewanie spadł, robiąc ogromny huk i poturlał się w stronę gąszczu roślin. Tych samych, w których schronił się jeszcze przed chwilą
szczur…
Hałas wygonił go z kryjówki, a sowrys tylko na to czekał. Skoczył w pogoń za swoją niedoszłą ofiarą, wiedząc, że teraz już mu na pewno nie umknie. Nirali widząc, co się święci, krzyknęła z całej siły:
- Nie!
Lecz było już za późno... Ray z całym impetem wpadł w gąszcz zasadzonych roślin, przewracając je, łamiąc i robiąc istne pobojowisko.
Dziewczyna stała bez ruchu, osłupiała i patrzyła z trwogą na ten cały chaos. Przecież jak inni szamani to zobaczą, to już po niej. Nirali spojrzała zrezygnowana na sowrysa,
który właśnie pałaszował schwytanego szczura i wzięła się za
sprzątanie. Tylko to jej teraz pozostało. Miała tylko nadzieję, że nikt nie
postanowi w tym czasie tutaj zajrzeć. Ogarnianie tego całego syfu, zajęło jej cały ogrom
czasu i kiedy nareszcie skończyła, słońce zaczęło już zachodzić za
horyzontem. Wyczerpana wróciła do swojego miejsca pracy, ale wtedy ujrzała, że
coś jest nie tak. Drzwi stały otworem, a z półki, na której leżały
gotowe już leki i maści zginęło parę buteleczek i słoiczków. Była tak
pochłonięta sprzątaniem, że nie usłyszała, jak ktoś się wkradł i je
ukradł.
To był naprawdę zły dzień... Czy może się stać coś jeszcze gorszego?
Podeszła
pod okno i zrezygnowana wyjrzała przez nie. Spojrzała na ostatnie
promienie słońca przebijające się przez otaczający zielarnię las. Wtedy
zauważyła pewien ruch w zaroślach. To z pewnością nie było zwierzę,
tylko ludzka sylwetka. Czyli złodziej nie zdążył jeszcze uciec...
Nie
zastanawiając się, wybiegła z zielarni i ruszyła w pościg za postacią.
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz