1 grudnia 2018

Od Nyx CD Sędziego

Tydzień od swojej niewdzięcznej ucieczki Nyx spędziła na przemian siejąc postrach wśród wysokogórskiej zwierzyny i próbując panować nad swoim ognistym (hehe) temperamentem. Drobnymi kroczkami dążyła do obranego celu, ale do całkowitej kontroli nad własnym ciałem i umysłem było jeszcze daleko. Na domiar złego każdy dzień dodawał jej sporo decymetrów w kłębie. Tak szybki rozrost ciała i przyrost masy wymagał dużych nakładów pożywienia, a wiązał się z nieustępującym bólem mięśni, kości, czy stawów oraz częstym linieniem. Pełnowartościowego mięsa, stanowiącego podstawę gadziej diety, na stromych zboczach nie było wiele. Zdecydowanie łatwiej byłoby dziewczynie zaspokoić głód osadniczą trzodą, jednak pomimo typowo zbójeckiej, samotniczej natury Starkówna wzbraniała się przed polowaniami w okolicach wioski w obawie przed niekontrolowanym atakiem na zamieszkujących ją mutantów. Gdy równo osiem dób od opuszczenia wykutej w skale chatki smoczyca siedząc na skalnej półce zdrapywała swędzący, łuszczący się stary naskórek ostrymi jak brzytwa pazurami, które mierzyły już więcej centymetrów niż spora finka, rześkie wiosenne powietrze rozdarł przeszywający ryk. Na tyle donośny, że jeszcze przez długie sekundy odbijał się złowieszczym echem pomiędzy poszarpanymi szczytami gór Ungcy. Rita od razu rozpoznała wołanie spragnionego krwi smoka. Nie czekając ani chwili dłużej rozpostarła skrzydła i pchana czysto zwierzęcym instynktem lub wewnętrzną potrzebą niesienia pomocy potencjalnej ofierze brata z innej matki, wzbiła się w powietrze. Leciała ile w skrzydłach nabierając dość sporej prędkości. Z początku kierowała się pamięcią, próbując utrzymać wspomnienie kierunku źródła dźwięku. Czujnym wzrokiem lustrowała gęsty las w poszukiwaniu bestii mając nadzieję, że przypadkiem jej nie minęła. Rozpościerająca się pod nią gęstwina tworzyła lekki, wczesnowiosenny kożuch przysłaniając jednak Ricie wszystko co działo się pod koronami drzew. Po chwili nieprzerwanego lotu do jej uszu dotarł kolejny ryk potwierdzający poprawność obranej trasy. Wtedy kątem czujnego, gadziego oka dostrzegła odległy ruch. Czarna, wypalona niewątpliwie smoczym płomieniem dziura widniała na leśnym dywanie niczym trawiący skórę czerniak. Na środku owego nowotworu rozgrywała się nierówna, zagorzała walka. Rita zaczęła pikować w momencie, gdy niebiesko łuska gadzina powaliła trojga z czterech zapewne niedoszłych napastników i zamykała swoją paszczę na ostatnim z ocalałych. Szmaragdowa smuga przecięła powietrze niczym pocisk i z siłą potężnego tarana zderzyła się z gadem posyłając zarówno jego jak i siebie w mierzącą kilkanaście metrów serię koziołków, która tratowała wszystko na swojej drodze. Zielonołuska wstała jednak zdecydowanie szybciej od niedoszłego konsumenta mutantów, który na zwilżonej od roztapiającego się śniegu ziemi podryfował dalej i uderzył w wysoką sosnę, łamiąc ją u podstawy niczym zapałkę. Smoczyca czuła napływającą do jej żył w absurdalnie wielkich ilościach adrenalinę. Serce zwiększyło obroty, pionowe źrenice rozszerzyły się przybierając niemalże owalny kształt, a z nozdrzy zaczęło intensywnie buchać rozgrzane smoczym oddechem powietrze z towarzyszącym, charakterystycznym świstem. Pod wpływem upojenia buzującym w żyłach hormonem dziewczyna rozwarła swe szczęki ukazując równe rzędy białych, ostrych, szablastych zębów, przy czym z jej gardzieli wydobył się głośny, głęboki i przejmujący, dziki ryk. Można było wręcz odnieść wrażenie, że ziemia zatrzęsła się spłoszona brzmieniem czystej, smoczej furii, a okoliczne drzewa drgnęły chcąc wypłoszyć pobliskie, potencjalnie zagrożone ptaki. Pokryty niebieską łuską gad podniósł się z ziemi sycząc wściekle. Donośne ostrzeżenie samicy nie zrobiło na nim większego wrażenia. Kłapnął ostrzegawczo paszczą, świsnął długim ogonem i machnął agresywnie skrzydłami ukazując swoją gotowość do walki. Dwa gady zaczęły okrążać się wzajemnie niczym lwy z afrykańskiej sawanny starając się znaleźć słabe punkty przeciwnika i szacując swoje szanse. Atmosfera gęstniała i tężała stając się niemalże namacalna, a nie mogący wytrzymać rosnącego napięcia niebieskiołuski przeciwnik zaczął prychać niecierpliwie. Na to właśnie smoczyca czekała. Gdy wreszcie rozjuczony niczym byk na corridzie przeciwnik pogrążony we wściekłym, opętańczym transie ruszył w kierunku Nyx, dziewczyna zgrabnie uniknęła szarży i uderzyła w bok rozpędzoną bestię wytracając ją z równowagi. Ta jednak wykazała się dużą zwinnością i pochwyciła przeciwniczkę zabierając ją ze sobą w szaleńczy danse macabre. Gadziny złączyły się w morderczym, zapaśniczym uścisku rzucając się po czarnych zgliszczach chatki i próbując rozszarpać delikatny brzuch szponami lub zatopić zębiska w krtani oponenta. Makabryczny taniec trwał długo. Obie bestie grały na zwłokę czekając na błąd przeciwnika. Pierwszy pojawił się ze strony szmaragdowego smoka i został skutecznie wykorzystany co zakończyło się zakończeniem pierwszej rundy. Karmazynowa, ciepła ciecz wyciekająca ze świeżej rany na boku, spływała powoli po zielonych łuskach kapiąc na zwęglone drewno areny. Mięsisty język lazurowego gada oblizał zmarszczone w butnym grymasie wargi i ociekające krwią zęby. Odrobina smoczej krwi zadziała  na niego niczym ecstasy jeszcze bardziej zachęcając go do walki. Z kolei Nyx, w której żyłach nadal utrzymywał się wysoki poziom adrenaliny nie odczuwała bólu jaki powinna wywołać świeża rana. Nie pozwoliła jednak hormonowi zaciemniać swojego umysłu i podczas gdy oszalały przeciwnik ponownie ruszył w jej kierunku smoczyca sprawnie uniknęła kolejnej szarży wykonując skuteczną kontrę. Tym razem jucha trysnęła z pustego oczodołu pokrytego niebieską łuską gada. Ten ryknął głośno z powodu piekielnego bólu, wypełniającego jego czaszkę. Przez dłuższą chwilę miotał się w dzikim szale na pobojowisku rycząc wściekle i jedną łapą trzymając się za lewe oko, które nieuchronnie wypływało ze swojego pierwotnego miejsca. W tym czasie Rita zdążyła przyjrzeć się swojej ranie i ocenić szkody, jakie wyrządził jej przeciwnik. Trzy długie ślady po pazurach nie były na tyle głębokie, żeby zagrażały jej życiu, czy zdrowiu. Mogły jednak okazać się niebezpieczne, gdyby starcie przedłużyło się znacząco. Popełniła drastyczny błąd odwracając wzrok od przeciwnika. Nie zdążyła zareagować gdy ten wbiegł w nią przewracając na grzbiet. Nyx w akcie desperacji zaczęła wyciągać swoją długą szyję i kłapać zębiskami próbując dosięgnąć wrażliwej krtani przeciwnika. Ten jednak miał wystarczająco masywne kończyny aby przygnieść jej pysk do ziemi. Z kolei pazurami tylniej łapy, czy to specjalnie czy przypadkiem poszerzył widniejącą na jej boku ranę. Szmaragdowa bestia ryknęła z bólu i strachu przed prawdopodobną przegraną. Jej serce biło w rytmie na tyle szybkim, że praktycznie nie dało się określić ilości wykonywanych przez mięsień skurczów. Ogarnęła ją panika. Czysty, iście naturalny strach przed czymś nieuniknionym. Obecnym w cyklu życiowym każdej żywej istoty. Czymś, z czym miała styczność wystarczająco często, aby straciło na swoim znaczeniu. W tamtej jednak chwili śmierć ponownie nabrała dla niej jaskrawych, wyraźnych, mrocznych kolorów. Przypomniała o swojej obecności i zamachała dziewczynie swoją kościstą łapą przekazując jasny komunikat. Nie myśl sobie, że możesz mnie od tak sobie zlekceważyć, kochaniutka. Lepiej by było dla ciebie, gdybyś o mnie nie zapominała. Sekundy, które dzieliły smoczycę od nieuniknionego końca sprawiały wrażenie godzin. Jak gdyby w spowolnionym tempie pokryty lazurową łuską gad rozwierał paszczę i zbliżał ją do nerwowo drgającej od przełykanej śliny grdyce. Cały ten proces trwał na tyle wolno, że Starkówna zdążyła dostrzec zbliżającego się siwego mężczyznę dzierżącego stalowego bastarda. Niedoszły zwycięzca nie spostrzegł nadciągającego z jego lewej strony ataku. Odczuł ludzką obecność dopiero wtedy, gdy żelazo zostało wbite z wielką siłą w jego pusty oczodół. Czas powrócił do standardowego tempa. Bestia podniosła się z rykiem łapiąc się za lewą stronę głowy, zaś jej niedoszła ofiara wykorzystała okazję i resztkę swoich sił aby zatopić zębiska w odsłoniętej szyi przeciwnika. Rita zacisnęła szczęki najmocniej jak potrafiła. Poczuła jak pod naciskiem jej kłów kruszy się kręgosłup, tchawica i tętnice pękają, a krtań ulega całkowitemu zmiażdżeniu. Trzymała uparcie szyję niebieskiego smoka do momentu, gdy ten przestał podrygiwać w agonalnej padaczce, a z jego zmasakrowanych górnych dróg oddechowych wydobył się ostatni, świszczący oddech. Wypluła z pogardą martwe ciało bestii. Zapanowała cisza przerywana jedynie ciężkim sapaniem smoka i siwego mężczyzny. Rita spojrzała na Sędziego masującego swoją rozbitą głowę. Jego rozcięty łuk brwiowy krwawił równie intensywnie co poszerzona rana smoczycy, częściowo zasłaniając mu pole widzenia. Rita usiadła ciężko i jęknęła cicho do mężczyzny.

- Nie ma za co – odparł siadając obok niej na ziemi.

Dwaj zwycięzcy siedzieli w milczeniu i przyglądali się stygnącemu truchłu. Znudzony ciszą mężczyzna zaczął delikatnie dźgać końcówką swojego miecza zwłoki. Z gadziego gardła jego towarzyszki wydobył się cichy warkot.

- Należy się skurwysynowi – odparł siwy.

Po chwili Nyx ponownie wydała z siebie niezrozumiały dźwięk.

- Hm… Powiesić głowę nad kominkiem? – zastanowił się głośno osadnik nie zaprzestając wykonywanej czynności. – Nie głupi pomysł. Szkoda tylko, że wydłubałaś mu oko.

Ciche, krótkie stęknięcie.

- W sumie racja, szklane nie zgniją.

Nietypowy dialog zakończył się w  chwili, gdy do czujnych uszu rozmówców dobiegły jęki rannego mężczyzny. Nyx podniosła się na równe nogi i obróciła w kierunku podnoszącego się z ziemi człowieka. Był jednym z towarzyszy Sędziego. Gdy wreszcie chwiejąc się znacząco i trzymając za krwawiącą głowę podniósł się do pozycji, mniej więcej wyprostowanej i otworzył oczy dostrzegając stojącego obok swojego towarzysza smoka upadł z powrotem na ziemię.

- Co ty robisz?! Sędzia?! Zajeb sukinsyna zanim ci łeb urżnie!

Nyx nie wiedziała co zrobić. Mogła po prostu odlecieć, ale wtedy na siwego padły by podejrzenia o zmowę z dragonem-samotnikiem, a to zapewne przysporzyło by mu sporo problemów. Postanowiła więc zaimprowizować i z nadzieją, że Sędzia pojmie jej wymyślony na szybcika, dość szalony plan przygniotła łapą mężczyznę do ziemi. Rozwarła paszczę i ryknęła siwemu prosto w twarz. Ten, delikatne mówiąc, zdziwiony i zaskoczony jej zachowaniem gapił się na smoczycę z nietęgim wyrazem twarzy. Rita warcząc nieustannie przeskakiwała wzrokiem ze swojej rany na miecz siwego, próbując przekazać niezbyt jasny komunikat modląc się w duchu, że zrozumie jej „sprytny” plan.



Sędzia? Tylko jej nie zabij, bo ci szybki nowej nie załatwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz