Z uśmiechem obserwowałam krajobraz, widziany w drodze na farmę.
Promienie słońca ogrzewały moją twarz, a śpiew ptaków dodatkowo umilał
podróż.
Gdy wyjechaliśmy poza granice wioski, przejęłam od
woźnicy czynność, którą zawsze wykonuje jednocześnie z powożeniem, a
było nią wypatrywanie Samotników. Las wyglądał spokojnie, ale mężczyzna
twierdził, że może to być jedynie złudzenie.
- Nigdy nie
możesz mieć pewności, że nikt cię nie obserwuje. - mruknął, rozglądając
się na boki. Zrobiłam to samo, wytężając przy tym wzrok. Nikogo jednak
nie zauważyłam. Mimo tego, wciąż pozostawałam czujna.
Droga
minęła nam bez przeszkód i wkrótce mogłam zobaczyć farmę Pana Stasia.
Zeskoczyłam z wozu, następnie rozglądając się dookoła. Na końcu drogi
wiodącej do domu rolnika dostrzegłam gospodarza. Mężczyzna pomachał do
mnie i zaczekał, aż do niego podejdę. Wolnym krokiem ruszyłam w jego
kierunku, rozglądając się przy tym nieco po farmie.
- Witaj,
Mel... - zawołał, kładąc dłonie na swoich biodrach - Co cię aż tutaj
sprowadziło? - zapytał wyraźnie zaskoczony moją wizytą.
-
Witaj, Stasiu. Mówiłeś ostatnio o różnych materiałach, których... -
zaczęłam, ale rolnik nagle mi przerwał, przypominając sobie naszą
ostatnią rozmowę.