Nie spodziewałem się żadnej
wizyty, dlatego zdziwiła mnie obecność Melody w moim domu, tym bardziej o
tej godzinie. Jednak nie ma się co dziwić, Melody to bardzo miła i
opiekuńcza dziewczyna, skoro znali się z Fafnirem, nic dziwnego, ze się o
niego martwiła. Kiedy wyszła, spojrzałem na chłopaka.
-
Dobrze mieć w znajomych krawcową – stwierdziłem. Chłopak tylko
przytaknął, po czym oboje wróciliśmy do naszej kolacji. - Powiedz mi,
jak to możliwe, że jesteś Samotnikiem? - zapytałem ciekawy.
- Nie rozumiem – zerknął na mnie.
-
No wiesz, Samotnicy raczej nie przyjaźnią się tak z Osadnikami –
powiedziałem. Do tego chłopak wyglądał na zbyt delikatnego, aby żyć
samemu.
- Tak jest lepiej, przynoszą same nieszczęścia – przewróciłem oczami, jak mógł tak o sobie mówić?
-
Mówisz o tej bestii? - chłopak pokiwał głową. - Nie przejmuj się,
każdemu to się mogło zdarzyć – Fafnir nie wyglądał, aby uwierzył w te
słowa, ale w ciszy kontynuowaliśmy posiłek. Potem zabrałem talerze do
zlewu, a wtedy albinos wstał i ponownie zwrócił na siebie moją uwagę.
-
Jeszcze raz, bardzo ci dziękuje za pomoc i wszystko inne, ale
powinienem się zbierać – i nie czekając na moją odpowiedź, ruszył do
wyjścia. Wytarłem dłonie o szmatkę i ruszyłem za nim.
-
Oszalałeś? Gdzie niby pójdziesz – zapytałem dość surowo. Rozumiem, że
nie chce się narzucać, ale to nie powód, by tracić zdrowy rozsądek.
-
Nie dość że jest późno i ciemno, na dodatek zimno, to ty nie masz
ubrań, nie masz się gdzie schować… wszystkie argumenty są przeciwko
temu, byś wyszedł – stwierdziłem. Dopiero co leżał z gorączką i już chce
wyjść na zewnątrz, aby ponownie zachorować, tym razem na płuca? Nie
mogłem mu na to pozwolić, nawet jeśli był Samotnikiem. Fafnir przez
chwilę milczał, patrząc w nieznany mi punkt.
- Poradzę sobie, nie martw się – odwrócił się i ruszył do drzwi. Zmarszczyłem brwi.
-
O nie, zostajesz i koniec – powiedziałem poważnie. Wtedy się zatrzymał i
odwrócił głowę w moją stronę. Wyglądał na dość zdziwionego taką zmianą.
- Przecież wiesz, że Melody nie da mi żyć, jeśli dam ci odejść, a tobie
się coś stanie – dodałem trochę spokojniej, ale dalej z tą samą powagą.
Dopiero wtedy młodszy wyglądał, jakby coś do niego docierało. W końcu
westchnął i pokiwał głową na znak, że zostaje. Uśmiechnąłem się. -
Ciesze się, że się rozumiemy. A teraz chodź, weźmiesz kąpiel, strasznie
śmierdzisz – stwierdziłem i ruszyłem do łazienki. Zacząłem napełniać
wannę wodą.
- Nie muszę się kąpać – odezwał się w progu
chłopak. Wiedziałem, że tak nie myśli, przecież nie został pozbawiony
zmysłu węchu. - Nie chcę ci zawracać głowy – dodał. Zerknąłem na niego.
- Nie zawracasz. A jak masz tu spać, musisz się umyć – kontynuowałem swoją czynność.
- Więc nie będę tu spał – powiedział dość cicho, jakby nie był pewny swoich słów.
- Bo cię wciągnę do tej wanny siłą – pogroziłem mu, odkładając wiadro i odwracając się w jego stronę.
- Nie zrobisz tego – powiedział ze zmarszczonym czołem. Uniosłem do góry jedną brew podchodząc do niego.
-
Chcesz się przekonać? - po tych słowach chłopak nagle zniknął. Ruszyłem
za nim, miałem przewagę, ponieważ to był mój dom, a on się w nim
jeszcze gubił. Zamiast pobiec w kierunku wyjścia, Fafnir wylądował w
sypialni. Nie tracąc jednak wiary, że uda mu się uciec, podbiegł do
stołu, który jest przeszkodą nie do przejścia, kiedy bawisz się w
„berka”. Byłem za chłopakiem, kiedy rozdzielił nas mebel. Przez chwilę
żaden z nas się nie ruszał, gdy szedłem w jedną stronę, on chciał uciec w
drugą. Pod stołem bym się nie zmieścił, a przeskakiwać nie chciałem. W
końcu ruszyłem w jednym kierunku, a białowłosy to wykorzystując, uciekł
do drzwi. Byłem tuż za nim, na wyciągnięcie ręki, a gdy musnąłem jego
(moją) koszulkę, skręcił, bym nie mógł go chwycić. Na moje szczęście, a
nieszczęście jego, wpadł z powrotem do łazienki. Stanąłem w progu,
Fafnir stał przed wanną. Odwrócił się do mnie, a ja ze zwycięskim
uśmiechem ruszyłem w jego stronę. Gdy byłem blisko, on nagle pobiegł w
bok i chciał wybiec z pomieszczenia, ale ja w ostatniej chwili go
złapałem, obejmując go za brzuch. Jednocześnie poślizgnąłem się na
mokrej wodzie i poleciałem do tyłu. Razem z albinosem wpadłem do wody.
Wyciągnąłem łeb na powierzchnie, puszczając przy okazji chłopaka.
Siedział na mnie, wytarł twarz z wody i spojrzał na mnie jednocześnie
przepraszająco, jak i z rozbawieniem.
- Ups – powiedział cicho. Uśmiechnąłem się lekko, a potem zaśmiałem.
- Teraz nie masz wyboru, musisz się wykąpać – powiedziałem.
Fafnir?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz