22 października 2019

Nowy samotnik - Bezimienny



Merwild

Bezimienny | 24 lata | Zmora



Miano: Bezimienny
Wyrzekł się swojego imienia, nie przedstawia się. Zapytany o imię informuje, że można zwracać się do niego
jakkolwiek, nie przywiązuje do tego zbytniej uwagi, pod warunkiem, że nie obraża się go.
Imię i nazwisko: Colette Renoir
[czyt. Kolet Renła]
Wiek: 24 lata
Data urodzenia: 2 kwietnia
Numer: 046
Modyfikacja genetyczna: Zmora
Status: Samotnik
Miejsce zamieszkania: Katakumby
Zwane przez niego pieszczotliwie „kryptą”. Jest to ledwie kompleks trzech pomieszczeń połączonych ze sobą
korytarzem. Drogę w głąb zabarykadował. Nigdy nie miał ochoty zwiedzać ich całych, od czasu do czasu
zapuszcza się w ich głąb, są jednak zbyt rozbudowane, by wyeksplorować je całe. Samo wejście przysłania duży
okrągły kamień, służący mu za drzwi. Całość utrzymana jest raczej w dość zimnym klimacie, wyposażenie jest
bardzo ubogie. Panujący wewnątrz chłód jest wręcz przenikliwy, w pewnym stopniu budząc niepokój.
Pierwsze pomieszczenia na prawo, jest tym, w którym bawi najczęściej. Znajduje się w nim stół, kilka skrzyń i
beczek, w których trzyma część swoich rzeczy, bardzo prymitywne łóżko w którym czasem leży i aparatura,
służąca mu do wyrobu bimbru.
Następne służy za niewielki warsztat. Ma w nim prymitywnie urządzoną kuźnię, w której bywa niemal równie
często, jak w pierwszym. Z pierwszego do drugiego prowadzi zrobione przez niego przejście, dzięki któremu nie
musi wychodzić za każdym razem na korytarz.
Trzecie po lewej od wejścia, to magazyn. Przetrzymuje tam mniej ważne rzeczy, oczywiście tylko te, których nie
musi mieć pod ręką. Jedzenie, które spożywa od czasu do czasu dla własnej przyjemności. Broń i pancerze,
które wyrabia, skóry i masę innych chomikowanych przez Colette’a rzeczy.
Czasem wieczorami, gdy siedzi przy stoliku sącząc bimber, ma wrażenia, że słyszy szepty mieszkających w
katakumbach dusz. Są jego jedynymi towarzyszami, zdarza się, że pogrążony w melancholii zaczyna do nich
mówić, wznosząc toast w towarzystwie alkoholowych zmor. Nie traktuje tego miejsca jako dom, tego wyrzekł się
tak jak imienia. W pewnym sensie myśli, że nie jest godny posiadać coś tak wspaniałego, całe życie w końcu nie
miał prawdziwego. To zawsze było tylko miejsce, w którym spędzał noce, ni mniej, ni więcej.
Aparycja: Widząc Colette’a obecnie i porównując go ze zdjęciem z dzieciństwa można by przysiąc, że są to dwie
różne osoby. Sam nigdy nie przypuszczałby, że z niskiego grubego dziecka stanie się bardzo przystojnym,
dobrze zbudowanym i wysokim młodym mężczyzną. Mierzy sobie solidne 182 cm wzrostu. Lata ćwiczeń i ciężkiej
pracy sprawiły, że szczupłą sylwetkę Renoira ozdobiły silne rzeźbione mięśnie. Może poszczycić się szerokimi
dobrze rozbudowanymi kowalską pasją ramionami. Na jego ciele szczególnie ładnie rysują się mięśnie brzucha podkreślone jedynie widocznymi mięśniami skośnymi i międzyżebrowymi. Po skontaktowaniu się z matką
dowiedział się, że jego ojcem był latynoski turysta, któremu zawdzięcza śliczny hebanowy odcień skóry.
Nieskazitelność jego zewnętrznej powłoki zaburzają liczne blizny. Wstydzi się szczególnie tych na
przedramionach, wypalonych papierosami przez oprawców z sierocińca. Pozostałe w większości są wynikiem
różnego rodzaju bójek, w których brał udział. Nie rzadko atakowano go nożem, przez co ma kilka ciętych śladów i
paskudną bliznę w dolnej części pleców, tę niemal przypłacił życiem.
Nosi na sobie również kilka ozdób w postaci tatuaży. Napis „Eviva l'arte” [wł. Niech żyje sztuka] na prawym
nadgarstku i „Ubi vita ibi poesis” [łac. Gdzie życie tam i poezja] na lewym. Lewy bark Renoira zdobi pięknie
wykonana róża wiatrów. Najbardziej znaczącym dla niego jest ten biegnący wzdłuż żeber z lewej strony, będący
pamiątką po Marii: „Nec possum tecum vivere, nec sine te” [łac. Nie mogę żyć z tobą, ani bez ciebie].
Twarz ma nieprzeciętną. Kwadratowa, mocno zarysowana szczęka, odznaczające się kości jarzmowe i lekko
wklęsłe policzki. Niemal dziewczęce, choć dość wąskie usta wbrew pozorom pasują idealnie do tej marmurowej
fizis. Tylko nieco zbyt szeroki u nasady nos i lekko odstające uszy stanowią jego jedyne niedoskonałości.
Wszelkie braki twarzy Colette'a popadają w niepamięć w obliczu niezwykłości jego oczu. Bystre źrenice i żywe
lazurowe tęczówki, zdające się błyszczeć, piorunować bliżej nieokreśloną myślą.
Nie przywiązuje większej uwagi do ubioru. Grunt, by mieć coś na sobie. Ma jednak słabość do stonowanych
kolorów. Głównie są to odcienie szarości, czerń i biel, rzadziej granat. Nieodłącznym elementem jego garderoby
jest jednak długi czarny płaszcz.
Pod postacią zmory przypomina raczej cień nieskoncentrowanej masy. Wygląda jak czarna mgła skupiona na
kształt człowieka. Głęboka i gęsta jak czarna dziura, zająca się pochłaniać całe światło z otoczenia, a jednak
jakby z tej mgły wyglądały lodowe oczy gwiazd. W otoczeniu jego mrocznej formy panuje przenikliwy,
przeszywający wręcz chłód.
Charakter: Bezimienny jest osobą o wyjątkowo prostym charakterze, naznaczonym jednak niejednokrotnie
skomplikowanymi sytuacjami, które odbiły na nim swoje piętno. Brak prawdziwego domu i miłości, której nigdy nie
zaznał sprawił, że od zawsze miał znacznie zaniżone poczucie własnej wartości, którego nie zmieni nawet fakt,
jak diametralnie zmieniło się jego ciało. Wyprzystojniał, wiele dziewcząt chciało go uwieść, naturalnie schlebiało
mu to, czuł się lepiej, ale było to tylko chwilowe. Wszelkie zainteresowanie wydawało się puste i nieszczere. Był
okres w którym czuł się jak dziwka, wrażliwość dotykała go tym mocniej, gdy wydawało mu się, że kobiety
interesują się nim nie ze względu na wiedzę czy umiejętności jakie posiada, czy tym bardziej charakter, a właśnie
ze względu na wygląd. Dojrzewając jednak wypracował w sobie obojętność na tego typu postrzeganie siebie.
Nagle wydało mu się to skrajnie głupie i dziecinne.
Nie jednokrotnie dopadają go demony przeszłości, co w połączeniu z trudną sytuacją na wyspie wywołuje u niego
ataki melancholii. Ku zadowoleniu Renoira zdarzają się jedynie samotnymi, dołującymi nocami, gdy instynkt
podpowiada mu, że lepiej nie opuszczać swojego schronienia. Ma przy tym znienawidzoną tendencję do użalania
się nad sobą. Wszystkie żale jednak trzyma pod kluczem, nie lubi mówić o swoich problemach na forum. Uważa
to za okazywanie słabości, której się wyrzekł, wmówił sobie, że jako mężczyzna nie może tego robić, musi być
twardy z pozoru wręcz niezniszczalny i taki właśnie stał się na wyspie. Zaczął patrzeć na siebie zupełnie innymi
kategoriami, otaczając się ogromnym murek, nie wpuszczając za niego nikogo.
Na pierwszy rzut oka może wydawać się oschły, wręcz gburowaty. Początkowo często bywa mrukliwy i
nieprzyjemny, dzięki czemu próbuje zbudować między sobą i rozmówcą rezerwę nieprzyjemnych skojarzeń i
niechęci. Próbuje. Nadal jednak wewnątrz pozostaje wrażliwym młodym mężczyzną zranionym przez świat. Ma
żal do siebie, w jakimś stopniu nienawidzi się za to co robił, każdego przestępstwa, wypalonego skręta,
wciągniętej kreski, każdego ukradniętego portfela, wyciśniętej z drugiego człowieka krwi, każdą wykorzystaną
kobietę. Odczuwa silną potrzebę niesienia pomocy innym bez względu na ryzyko, jest to dla niego prywatna
pokuta. Rzadko tak naprawdę zwraca uwagę na swoje bezpieczeństwo, choć wmawia sobie, że jest z goła
inaczej. Wydaje mu się, że potrafi ocenić czy ktoś naprawdę jest w stanie i chce wyrządzić mu krzywdę. Tak jak
każdy ludzki zmysł i przeczucie bywa zawodne, o czym już nie raz miał okazję się przekonać. Potrafi walczyć o
swoje, jest dobrym człowiekiem, jakkolwiek sam by o sobie nie myślał. Nie przepada za konfliktami, z reguły
słucha mądrzejszych i bardziej doświadczonych od siebie, nie wchodząc w drogę silniejszym. Nie przelewa krwi
cudzej ani własnej bez powodu. Uważa, że prawdziwa potęga kryje się w słowem, którym jednak włada różnie,
raz lepiej, raz gorzej. Nie przepada jednak za rozmowami z obcymi, nie wie nawet co powiedzieć. Zdobywając
jednak sympatię otwiera się na miłą dyskusję czy wymianę różnych spostrzeżeń, wprost uwielbia prowadzić
rozprawy filozoficzne.
Porzuca jednak wszelkie swoje przekonania, gdy idzie o obronę czegoś czego kocha. Nie wiele zostało mu takich
rzeczy, ale potrafi poświęcić się całkowicie w ich obronie. Gdy komuś uda się przebić okalający go mur, okazuje
się, że pod warstwą oziębłości, zdystansowania jest kolejna: bólu, smutku i żalu, chroniące wrażliwy i delikatny
rdzeń. Bezimienny jest bardzo zaborczy, potrzebuje nieustannego zapewniania o uczuciu, bojąc się
prześladujących go myśli o odrzuceniu. Kocha bezwarunkowo nie ważne czy jest to partnerka czy przyjaciel.
Przywiązując się do kogoś nie wyobraża sobie funkcjonowania bez ukochanej osoby. Zazdrosny staje się jeszcze
bardziej zaborczy, a strach przed utraceniem swojego sensu życia czyni go nadopiekuńczym. W gruncie rzeczy
jednak da się z nim dobrze żyć, wystarczy do tego szczera rozmowa i wspólna praca. Bardzo przejmuje się takimi
osobami. Zawsze chce, by czuły się dobrze. Chce czuć się im potrzeby, ze wszystkich sił starając się im dogodzić
na przeróżne sposoby. Wszystkie ich problemy traktuje bardzo osobiście, próbując znaleźć najlepsze
rozwiązanie.
W życiu Renoira było zbyt wiele kłamstw, by był w stanie znieść ich jeszcze więcej, jest bardzo wyczulony na tym
punkcie, traktując kłamstwo jako jedne z największych przestępstw względem drugiej osoby. Sam jest szczery,
próbując jednak zawsze ubierać myśli w odpowiednie słowa, nie chcąc urazić rozmówcy. Nadmierną
prostolinijność także uważa za swego rodzaju urazę, odbiera je bardzo dosadnie. Bardzo łatwo go zranić i urazić.
Wszystkie negatywne emocje stara się ukryć i przemilczeć. Stara się pracować nad sobą, ale często daje się
ponieść negatywnym emocjom, głownie gniewowi, przez co czasem może być wredny chcąc się odegrać. Bardzo
szybko jednak żałuje wszelkich wybuchów i złośliwości, co popycha go do uległości i przeprosin. Jest bardzo
pamiętliwy, ale tylko względem osób, do których nie pała szczególnej sympatii lub dopiero co nowopoznanych.
We wszystkich innych przypadkach wspomina różne incydenty jedynie w formie żartu.
Renoir potrafi dostosować się do sytuacji, jednak gdy długo coś nie idzie po jego myśli zaczyna tracić grunt pod
nogami. Zaczyna mieć trudności z rozwiązaniem problemu. Ciężko znosi porażki, choć akceptuje ich istnienie.
Coraz ciężej pozbierać mu się z po kolejnych upadkach. Nie ma motywacji do życia, poszukuje źródła sił lub
czegoś co ukróci jego ból istnienia.
Historia: Większość swojego życia spędził w domu dziecka, oddany do niego jeszcze jako noworodek. Nie miał
lekkiego życia. Od samego początku odstawał od grupy, był wrażliwy i wycofany, przez co grupa najstarszych
chłopców zaczęła go prześladować. Nadal ma na rękach ślady po oparzeniach, gdy gasili na nich papierosy, gdy
zrobić coś co im się nie spodobało. Oparcie znajdował jedynie w Samuelu — jedynym przyjacielu jakiego
posiadał. Zawszy trzymali się razem, przyjaciel bronił Colette’a przez starszymi, samemu niejednokrotnie
doznając uszczerbku na zdrowiu. Gdy skończyli dwanaście lat Samuel został adoptowany, nigdy później się nie
spotkali.
W tamtym momencie nastąpiła pierwsza wielka zmiana w życiu Renoira. Wtedy dotarło do niego, że już nikt mu
nie pomoże, że jeśli chce żyć i coś osiągnąć, musi nauczyć radzić sobie samemu, nauczyć się przystosowywać
do danej sytuacji. Z czasem zaczął ćwiczyć i stawiać się swoim oprawcom, co najwyraźniej przypadło im do gustu
po kilku bójkach. Po trzech latach Colette stał się pełnoprawnych członkiem bandy. Z ofiary stał się oprawcom, na
kilka lat zatracając swoją niewinną naturę. Wszedł w pewnego rodzaju okres buntu. Ciemiężył słabszych
mieszkańców sierocińca, kradł, bił się, pił, palił, brał narkotyki. Jego udziałem stało się wiele rzeczy powszechnie
uważanych za złe. W wieku osiemnastu lat musiał opuścić swoje dotychczasowe miejsce zamieszkania, nie
przestając jednak trzymać się ze swoimi kompanami. Kolejnym momentem przełomowym było poznanie Marii,
jego pierwszej miłości. Wpadł po same uszy, była to jednak głupia szczeniacka miłość, nie zmieniło to jednak
faktu, że był gotów zmienić się dla tej pięknej dziewczyny w dobrego domu. Rok później życie Bezimiennego
wywróciło się do góry nogami, gdy jeden z jego kolegów — Jacob, zaćpał się na śmierć, co wstrząsnęło nim do
głębi, rzucił używki idąc na odwyk. Następny był Louis, którego pobito, zginął na skutek odniesionych ran, Renoir
własnoręcznie udzielał mu pierwszej pomocy, ale było za późno, chłopak umarł mu na rękach. Ostatecznie został
sam, gdy postanowił się zmienić po samobójstwie ostatniego z przyjaciół, który nie mógł poradzić sobie ze stratą
Jacoba i Louisa, a także nie będąc w stanie poradzić sobie z samodzielnym życiem. Maria rzuciła go, gdy
dostrzegła zmianę jaka w nim zaszła. Była z nim wyłącznie ze względu na jego konflikt z prawem, miała słabość
do drani, którym Colette nie chciał już być. Z czasem dowiedział się, że motorem tego związku dla kobiety był
także zakład, to głównie przez nią mężczyzna żywi niechęć w stosunku do blondynek.
Na pewnym etapie udało mu się odszukać matkę, która okazałą się być prostytutką francuskiego pochodzenia.
Od niej dowiedział się, że jest synem latynoskiego turysty. Miał żad do matki, że nie próbowała go odnaleźć, że
go porzuciła, a teraz gdy to on zapukał do jej drzwi, chciała jedynie, by ten dawał jej pieniądze.
Po tym wszystkim załamał się, nie jednokrotnie sam rozważał odebranie sobie życia, nie starczyło mu jednak
odwagi, po prostu nie potrafił tego zrobić. Jedyne co mógł zrobić, to wziąć się za siebie. Nie było go stać na
pomoc psychologiczną, rzucił się więc w wir życia. Podjął się pracy w warsztacie samochodowym, a także jakimś
cudem udało mu się dostać na studia filozoficzne. Pracował i uczył się pilnie co dało mu wytchnienie od bólu jaki
w sobie nosił.
W wieku dwudziestu trzech lat padł ofiarą wypadku samochodowego. Nie obudził się jednak w szpitalu, a
sterylnej celi. Doskonale pamiętał wszystko co się z nim działo przez cały okres pobytu w laboratorium. Ból i
strach towarzyszący przeprowadzanym na nim eksperymentom, a w rezultacie przemienieniu w potwora. Po
wypuszczeniu go na wyspie przeklętych przez długi czas nie mógł dojść do siebie wegetując na granicy życia i
śmierci, nie jednokrotnie marząc, by spotkało go to drugie.
Partner: Brak
Od czasów Marii nikt nie zagościł na stałe w jego sercu. Boi się znów zostać zranionym, a jednak jest świadomy,
że zwyczajnie potrzebuje bliskości drugiej osoby. Zawsze był romantykiem, a brak miłości sprawił tylko, że
pragnie jej jeszcze bardziej.
Wyposażenie:
— Własnoręcznie wykuty rapier, sztylet, łuk;
— Różne elementy płytowej zbroi, które zakłada czasem opuszczając kryjówkę;
— Kowadło, prymitywny piec i inne narzędzia kowalskie;
— Aparatura bimbrownicza;
— Gitara klasyczna;
Inne:
— Uwielbia średniowiecze, to jego ulubiona epoka;
— Kiedyś uczył się łucznictwa, ale znudziło go to, choć miał predyspozycje. Skupił się na szermierce, ale nie
zdążył nauczyć się zbyt wiele, choć i tu szło mu niezgorzej;
— Jego główną pasją jest kowalstwo;
— Kocha szeroko pojętą sztukę, w szczególności poezję;
— Umie z pamięci zarecytować wiele wierszy i baśni i fragmentów dramatów;
— Za dziecka nauczył się grać na gitarze, ma ładny głos;
— Ma niewytłumaczalny awers do blondynek, zwyczajnie mu się nie podobają, może to mieć coś wspólnego z
jego doświadczeniem. Spotkał wiele kobiet o blond włosach i paskudnych charakterach;
— Ma łaskotki, szczególnie na żebrach;
— Jako dziecko wyglądał jak pączek z nogami, mimo że nie jadł dużo;
— Ma świetny kontakt z dziećmi, sam chciałby kiedyś zostać ojcem;
Kieruje: koloniakarnablogger@gmail.com
Punkty doświadczenia:
przydzielone [47PD]:
Zwinność: 10
Wytrzymałość: 10
Siła: 10
Percepcja: 10
Opanowanie: 7

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz