16 listopada 2019

Od Pana Stasia CD Melody

Nie zarzucałem nic Melody, jednakże wiem, że nie poradziłaby sobie z tymi rzeczami. Kupiła na prawdę dużo rzeczy ode mnie, które może i nie były same w sobie ciężkie, jednakże ich ilość powodowała, że łącznie sporo ważyły. Po wniesieniu toreb i tobołków do domku dziewczyny, ta zaprosiła mnie na herbatę. Początkowo nie chciałem się zgodzić, jednak wiedziałem, że mi nie odpuści. Wszedłem do salonu i usiadłem na kanapie, rozglądając się po wnętrzu.

Siedziałem w salonie, bodajże w centrum dolnego piętra. Zdawało mi się, że po prawej stronie widziałem kuchnie z jadalnią, a z lewej gdzieś moim oczom ukazała się pracownia, w której to Mel przygotowywała świetnego rodzaju materiały.



Chatka Melody poprzez jej wyposażenie wydawała się dość ciężka i masywna. Grube, twarde i solidne drewno, z którego były meble sprawiało, że cały pokój wydawał się mniejszy i bardziej przytulny. Jednocześnie dobrze i ładnie zagospodarowane w taki sposób, aby wykorzystać jak najwięcej miejsca. Mimo to nic tutaj nie sprawiało wrażenia przepychu. W chatce było po prostu przytulnie. Zdaje się, że sypialnia była na pierwszym piętrze. Musiało to oznaczać, że sypialnie miała dużą i przytulną, całą dla siebie z ogromnym łóżkiem, na którym mogła się przewracać na każdy bok. Po chwili usłyszałem pytanie skierowane do mnie, a Mel podeszła z herbatą od boku, stawiając ją przede mną. Skinąłem głową i uśmiechnąłem się delikatnie.

- Dziękuję Mel, u mnie wszystko w porządku. Zbliża się zima, więc nie mam dużo pracy. Praca zacznie się pod koniec zimy i początkiem wiosny. A jak u ciebie wyglądają obowiązki?
- Na zimę mam właśnie dużo zamówień, szczególnie jakieś ciepłe ubrania. Grubsze kurtki czy ocieplane spodnie.

Uśmiechnąłem się kącikiem ust, obejmując kubek herbaty obydwoma rękami. Zaciągnąłem się zapachem herbaty i odetchnąłem głęboko. Powoli się napiłem, małym łyczkiem i spojrzałem na dziewczynę.
- Jeśli bym mógł to i ja bym miał małe zamówienie. Potrzebuję lekką kurtkę na zimowe dni. Nie musi być jakaś strasznie ciepła, gdyż nie zamierzam za bardzo wychodzić ze swojej ciepłej chatki...
- Dobrze Stasiu. Myślę, że za około tydzień będzie gotowa.

Podziękowałem dziewczynie i jeszcze chwilę z nią rozmawiałem. W końcu nadeszła pora powrotu do domu. Co prawda Mel, proponowała mi przenocowanie, jednakże swoje łóżko to swoje. Zresztą co może się stać wilkołakowi i to nie w środku nocy.
Droga powrotna była spokojna, ale i dość chłodna. Żałowałem, że nie wziąłem sobie jakiegoś swetra lub czegoś do zarzucenia na siebie. Oprócz tego cały czas miałem jakieś dziwne wrażenie. Jakiś taki wewnętrzny niepokój, który mnie dręczył od momentu opuszczenia chatki Melody. Jakbym czegoś nie dokończył lub miał coś do zrobienia.

Doszedłem do strumyka, który przecinał dróżkę. Oparłem się o barierkę pomostu i chwilę się w niego wpatrywałem. Mimo iż było zimno, pozwalało mi to na swoiste przemyślenia i chwilę oddechu. Po chwili ujrzałem w tafli wody księżyc, który wyłaniał się zza chmur. Spojrzałem na niego w górę, a moje ciało przeszedł dreszcz.

Melody?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz