14 lipca 2019

Od Aven CD Pana Stasia - Oswojenie Tygrana

Absolutnie nie spodziewałam się tak fachowego podejścia ze strony Stasia. Widocznie zwierzętami zajmował się z powołania, w sumie był jak zwierzęcy czarodziej przez co było mi wstyd, bo to ja tu jestem zielona a nie on. Mężczyzna powoli karmił stworzenie a ja zbliżałam się powoli, tym bardziej po geście wskazanym przez rolnika. Zastanawiałam się co co cholery należy z tym fantem zrobić. Zwierz dostał jedzenie, więc raczej tak chętnie stąd nie odejdzie… Z drugiej strony, gdybym dostała się do mojej torby kiedy jego uwaga jest skupiona na Stasiu, może mogłabym wcisnąć bestii oszczep pod żebra. Jak na potwierdzenie mojego pomysłu osadnik zrobił kilka kroków w tył, zastanawiałam się jak najciszej i najzwięźlej powiedzieć mu o planie pozbycia się tego czegoś gdy on odezwał się pierwszy, wyciągając w moją stronę dłoń z mięsem

-zechcesz mu dać? Tylko się nie bój.. głodny jest.. -powiedział nie unosząc wzroku ze zwierzęcia. Niechętnie odebrałam od niego mięso i zaczęłam karmić kreaturę. W stosunku do mnie to coś było łagodniejsze, co było widać również po oczach.



Po chwili stwierdziłam, że w zasadzie nie jest to takie złe. W sumie to było to jak karmienie bezpańskich kotów, tylko że masywnych, małpowatych i o makabrycznie wielkich zębach. Nawet uśmiechnęłam się na tę myśl. W międzyczasie Pan Stasiu stał w milczeniu, aż w końcu skomentował

-Powinnaś go oswoić..

-Dlaczego tak myślisz? - popatrzyłam na niego z szerokimi oczami

-polubił Cię.. poza tym jesteś łowcą jak i on sam.. zgracie się – ledwo widocznie uśmiechnął się w mroku.

Kiedyś miałam psa i oduczenie go załatwiania potrzeb fizjologicznych w domu zajęło mi długi czas, więc nieprzychylnie rozważałam słowa mężczyzny. Chociaż w sumie ta kreatura była niezwykła i z pewnością była inteligentna (a już z pewnością bardziej niż mój piesek salonowy i szalejący samotnicy).

Z myślenia wyrwał mnie nagły ruch, ponieważ bestia jak na komendę siadła na dwóch łapach, patrząc w kierunku lasu jak zaczarowana. Stasiu też się odwrócił, może usłyszeli coś, co uciekło mojemu słuchowi. Po chwili Tygran uciekł w ciemną noc. Zrobiło mi się jakoś smutno, pomyślałam, że może nie polubił mnie albo coś zrobiłam źle, jednak gospodarz zapewnił mnie, że zwierz jeszcze tu wróci i że mogę u niego zostać. Zlustrowałam rolnika wzrokiem, nie potrafiąc ubrać w słowa mojej wdzięczności i odpowiadając zwykłym „dziękuję za wszystko”.

Udałam się na spoczynek i padłam jak kawka. Nawet tropiąc zwierzynę rzadko byłam na nogach do tak późnych godzin wieczornych. Nie miałam nawet zegarka żeby wstać na czas na proponowane mi śniadanie, jednak wskutek przeżyć i emocji wstałam jeszcze przed wschodem słońca. Pozwoliłam sobie pokrążyć po gospodarstwie podziwiając w pełnej krasie włości Stasia i jeszcze zdążyłam na ciepły posiłek. Przeszłam się do izby myśliwych, z namaszczeniem czyszcząc, ostrząc i układając każde narzędzie, po czym upewniając się, że nie ma żadnych niecierpiących zwłoki zleceń wróciłam na farmę. Poprzyglądałam się jeszcze pracy przy drewnie i załapałam się na obiad. Później otrzymałam mięso i instruktaż jak zachowywać się w pobliżu tego osobnika po czym gospodarz wypchnął lekko przestraszoną mnie na ganek. Słowa, które nie wiem czy bardziej miały mi dodać otuchy czy być prawdziwe nie działały na mnie tak jak powinny, ale kiedy zobaczyłam znajomy kształt wyłaniający się zza drzew odrobinę przestałam się bać. Dopiero w świetle miałam okazję przyjrzeć się zbliżającej się ciemno-umaszczonej bestii. Zaczęłam wątpić, czy zdecydowałabym się zbliżyć się do czegoś takiego, gdybym od razu widziała to w pełnej okazałości. Odwróciłam głowę wypatrując Stasia w oknie, szukając jakiegoś wsparcia, ale nie dostrzegłszy go przełknęłam ślinę i powolnym krokiem przybliżałam się do stworzenia. W pewnym momencie przystanęło więc również się zatrzymałam, żeby go nie spłoszyć ani nie sprowokować. Tygran potruchtał do mnie i dałam mu paski mięsa. Nie wszystko naraz, nawet udało mi się go pogłaskać, jeśli można tak nazwać chwilowe położenie dłoni na pysku, po czym stworzenie zaczęło mnie obwąchiwać. Dłuższą chwilę i kilka mięsnych kąsków później zwierzę leżało u moich stóp a ja gadałam do niego. Wydaje mi się, że dużo dawał fakt, że nie miałam przy sobie nic, czym mogłabym ją/jego jakoś skrzywdzić. Nie znałam się ani na tygrysach, ani na pawianach, takie istoty widziałam co najwyżej w zoo i to może raz albo dwa razy w życiu. Wszystko co dobre kiedyś się kończy i znowu musiałam zostać sama gdy stwór znikał między drzewami. Podekscytowana poszłam do domku Stasia, podziękowałam za pomoc i zapowiedziałam że będę jeszcze krążyć w okolicy.

Tego wieczoru zagościłam jeszcze raz w siedzibie łowców celem spożycia kolacji, może i jestem bezdomna, ale z pewnością nie brakuje mi na jedzenie, żeby objadać dobre dusze z wioski, zaczepiłam jeszcze o bibliotekę, gdzie szukanie informacji (a raczej szczątkowych historii, z racji agresji gatunkowej) o moim przyszłym pupilu zajęło mi znacznie dłużej niż przypuszczałam i zdążyłam przed całkowitym zmrokiem zastawić jedynie kilka sideł w lesie, aby nie wypraszać u Stasia mięsa, którego sam przecież do czegoś potrzebował. Jednak chciałam być w pobliżu gdyby Tygran miał wrócić i kolejną noc spędziłam w drzewie na farmie.

Następnego dnia nie trafiłam na rolnika w czasie jego dziennego obchodu, ponadto na moje nieszczęście w moich świeżych pułapkach nic nie było, a w tych starszych znalazłam tylko jednego królika i parę szczurów. Musiałam uszczuplić zatem moje osobiste zapasy i poszłam czekać – czy to na osadnika, czy to na zwierzaka – siedząc oparta o pień, myśląc o comiesięcznych zleceniach, aż odpłynęłam w sen. Obudziłam się i aż wstałam, patrząc jak Tygran ciekawsko krąży po gospodarstwie obwąchując wszystko co się dało. Podbiegłam do niego starając się odwrócić jego uwagę mięsem i odwieść go od zabudowy i tym bardziej zwierząt. Jednak gdy rozległo się poruszone gdakanie z kurnika nic nie mogło powstrzymać stwora przed poszukiwaniami źródła dźwięku, który go tak zainteresował. Dopiero zdążyłam dobiec do miejsca gdy potwór pakował łapę przez małe wejście do środka wygrzebując jajka. Nie wiedziałam co mogłam zrobić wobec czegoś wielkości konia ale jakoś się zdarzyło że pociągnęłam go za ogon.

Wbrew reakcji jakiej oczekiwałam zwierz głośno miauknął i odszedł niezadowolony. Zajrzałam przez otwór zastanawiając się czy Staś zabije mnie, Tygrana czy oboje ale obyło się bez większych szkód, nie licząc wyjedzonych jajek, zadrapań w drewnie od wielgachnych pazurów i wystraszonych kurczaków. Po zbadaniu wnętrza rozglądnęłam się w poszukiwaniu szkodnika łażącego samopas i pobiegłam za nim. Drań zaczął wygrzebywać bulwy z jednej z grządek i chyba mu śmierdziały bo prychał i rozrzucał je na boki. Popchnęłam zwierzę, które ze względu na swoją masę ledwo to odczuło i rozpoczynając od krzyku „Ty mendo!” ofukałam drapieżnika który zostawił te grządki i prawie rozumiejąco spuścił głowę. Byłam na tyle zdenerwowana, że nie bałam się i chyba ten brak strachu rzeczywiście przemawiał lepiej niż miłe gesty. Pokiwałam z niezadowoleniem głową i podeszłam z założonymi rękoma w stronę drzewa które okupowałam w czasie pobytu na farmie Pana Stasia i oparłam się o nie. Tym razem to bestia potuptała za mną i legła pod drzewem. Mimo wszystko nachyliłam się nad zwierzęciem, karmiłam je i mówiłam do niego.

W końcu kiedy przewrócił się na bok na płasko pomyślałam nad imieniem dla stworzenia, po czym zaśmiałam się, poklepałam je ze słowami „W sumie to jesteś taka wredna menda. Jesteś Menda i będziesz Menda, rozumiesz?” Powiedziałam wesoło, jednak zza pleców usłyszałam zapytanie, czemu tak brzydko, ze strony Stasia. Kiedy stanęłam przed nim, mina od razu mi zrzedła i wytłumaczyłam mu o moim małym problemie z zachowaniem Mendy, jednak Staś nie okazał jakiejś wściekłości. Zaproponowałam mu zamiast zapłaty którą miałam przyjąć zapomnienie mi szkód wyrządzonych przez mojego nowego towarzysza. Po momencie zastanowienia dopytałam się go również, czy potrzebowałby tego mięsa dla zwierzaków tylko ten jeden raz, czy też trzeba mu jakiś regularnych dostaw.

Stasiu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz