Gdy tylko klient wyszedł, natychmiast polazłem na górę na łóżko.
Musiałem odpocząć, od samego rana głowa mnie bolała, więc nie miałem
zmarnować tego cichego dnia na pracy. Jutro zajmę się wszystkim,
ewentualnie w środku nocy, jeśli teraz się wyśpię, a ból głowy zniknie, w
końcu nie będę mógł wtedy zasnąć w nocy. Po za tym mrok mi nie
przeszkodzi w pracy, w końcu jestem smokiem, widzę w ciemności, a jeśli
zajdzie taka potrzeba, zapalę sobie jakieś świeczki czy coś (chociaż
ogień z pieca wystarczająco mi oświetli warsztat).
O niczym nie śniłem i tak jak podejrzewałem, obudziłem się w nocy i nie
mogłem spać. Aby jednak nie zmęczyć się i nie przespać kolejnego dnia,
zamiast pracować, wyszedłem na dach budynku, pooglądać gwiazdy. Wokół
było bardzo cicho, a przy młynie w trawie słychać było świerszcze,
grające tę swoją znaną sobie melodyjkę. Gdzieś w lesie pohukiwała sowa, a
na niebie czasem przeleciał nietoperz. Nie mogłem się doczekać skrzydeł
i mojego pierwszego lotu, chociaż wiedziałem, że jeśli uda mi się
wzlecieć w górę, lądowanie będzie bolesne. Mimo to czekałem na to z
niecierpliwością.
Kiedy słońce wstało, zjadłem śniadanie, dalej czułem się bardzo
wypoczęty, dlatego zacząłem pracę. Najpierw wykułem dwa miecze i
zrobiłem kuszę dla transfera, po tym zrobiłem się zmęczony. Poszedłem na
krótką drzemkę, zjadłem obiad i kontynuowałem pracę. Ostatnią rzeczą,
jaką dziś zrobiłem, to wykucie gwoździ dla Stasia.
Kiedy usłyszałem pukanie do drzwi, akurat uderzałem w rozgrzany metal,
dlatego zamiast podejść i je otworzyć, krzyknąłem głośno „otwarte!” i
dalej kułem, aby materiał nie stracił temperatury. Po wejściu mężczyzny
uderzyłem parę razy w tarczę, aż ją uformowałem. Po tym odłożyłem
narzędzia, wytarłem ręce z potu i podszedłem do klienta. Przywitałem się
z nim krótkim uściśnięciem dłoni.
- Musiałem dokończyć, nim metal zrobiły się zimny – oznajmiłem, by sobie nie pomyślał, że nie mam kultury.
- Rozumiem – powiedział lekko się uśmiechając i przyglądając się wykutemu przedmiotowi.
- Gwoździe? - zapytałem i podszedłem do lasy, chłopak pokiwał głową, po
czym wyciągnąłem przygotowany pakunek na stół. - Buduje pan coś? -
zapytałem ciekaw, w końcu zamówił u mnie dość sporo tych gwoździ. Dał mi
pieniądze i wziął swoje zamówienie.
Staś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz