Chodziła rozdrażniona niczym osa po salonie swojej walącej się chatki.
Ostatnia wichura poczyniła ogromne spustoszenia a lejący deszcz
przemoczył wszystko doszczętnie. Choć gdy wychodziła na polowanie
wszystko było w jak najlepszym porządku, po powrocie zastała niemały
bałagan. Warknęła parę niecenzuralnych słów pod nosem, nie wiedząc co z
tym zrobić, po czym uderzyła z rozmachem w jedną ze zwisających belek.
Rozległ się huk, kolejne drewniane elementy jej domiszcza zwaliły się
jej na głowę. Wrzasnęła wściekła, a echo poniosło się w dal
przypominając bardziej ryk dzikiego zwierzęcia. Kruki siedzące na
pobliskich drzewach poderwały się do lotu.
Miała już po dziurki w nosie tego spróchniałego drewna, który każdy
kaprys pogody doprowadzał do coraz większej ruiny. Co prawda gdy się
wprowadzała, miejsce to wydawało się dość porządne i odpowiednie na
schronienie, jednakże im dłużej tu przebywała, tym było gorzej.
„Koniec z tym” pomyślała wygrzebując się spod resztek pomieszczenia.
Strzepując ostatnie odłamki drewna, była już w znacznej odległości dalej
przeklinając pod nosem swój wcześniejszy wybór lokum. Skierowała swoje
kroki ku wiosce, bo na razie nie miała lepszego pomysłu. Jedyny plan
jaki rodził jej się w głowie to przenocowanie w jednym z domów
osadników, lecz jak miałaby to zrobić? Skoro wszyscy już znali ją
dobrze, choć nie z tej dobrej strony. Musiałaby wybrać dom kogoś, kto
dopiero co przybył na wyspę. Co prawda, miało to być tymczasowe
rozwiązanie, jednak mimo to wolałaby by nikt nie rzucił się jej od razu
do gardła. Samotnicy bowiem nie są mile widziani. Całą drogę myślała
gdzie skierować swe kroki, aż w końcu dotarła do granicy gdzie las
spotykał się z murem. Chowając się w cieniu drzewa zwinnie przeobraziła
się w nietoperza by nie wracać zbytniej uwagi, przecież takie niewinne
stworzonko, na dodatek w nocy, nie mogła nikogo zaniepokoić. Wzbiła się w
powietrze, bez trudu przelatując między strażnikami, nie niepokojąc
ich.
„Najlepiej będzie zrobić rekonesans” Szybując więc wysoko wzdłuż muru
zaczęła rozglądać się za dogodnym miejscem do spoczynku. Uznała bowiem,
że jakieś domiszcze na skraju wioski będzie najbezpieczniejszą z opcji.
Większość świateł była już zgaszona, a za oknami widniała jedynie
ciemność. „Świeżo obudzeni, rozdrażnieni przerwaniem snu domownicy
raczej nie będą zadowoleni, że ktoś chce się im zwalić do środka.”
pomyślała. W tym samym czasie parę kropel spadło jej na czarne futro.
Otrzepała się w locie czując co nadchodzi. Znowu zaczynało padać, a
latanie w deszczu nie należy do najlepszych rozwiązań. Musiała się
pośpieszyć.
Wtem, z daleka, dostrzegła okiennice zza których rozchodziło się
światło. Ktoś nie spał, jego dom stał przy dużym polu, co oddalało go od
reszty mieszkańców. „Warto spróbować, przynajmniej nie zleci się całe
miasto by mnie ukatrupić” Zgrabnym ruchem zeskoczyła na ziemię
zmieniając się znowu w ludzką postać. Zrobiła to lekko na uboczu, by
sprawiać pozory, że przeszła kawał drogi szukając schronienia. Jej
ubranie zaczęło nasiąkać wodą, deszcz rozszalał się do reszty, więc
zanim dotarła do drzwi szaty zaczynały prześwitywać i kleiły się jej do
ciała a włosy do policzków. Zapukała. Po chwili rozległy się kroki do
drzwi. Otworzył jej mężczyzna, a ona uśmiechnęła się niewinnie starając
się jak najlepiej wejść w rolę.
-Przepraszam, że niepokoję – zaczęła słodkim głosem – ale czy znalazł by
się skrawek suchego miejsca? Złapał mnie deszcz – kichnęła, deszcz ,
stanowczo nie służył wampirom.
Pan Staś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz