3 lipca 2019

Od Pana Stasia CD Aven

         Droga do farmy zajęła mi chyba jeszcze mniej czasu niż droga do osady. Gdy wróciłem od Aven zająłem się zwierzakami -wypuszczając je na wybieg, gospodarstwem - sprzątając i przygotowując się pod zabudowę nowego budynku i deskami które dalej trzeba było ciąć, dzień zleciał tak szybko jak się zaczął. Po kolacji zasnąłem z myślą że może następnego dnia zjem jakieś mięso i choć trochę zaspokoję swój krwio-mięsożerczy głód.
Następnego dnia świeże mięsko chodziło po moich kubkach smakowych od samego rana. Wyszedłem w pole powtarzając sw
ój monotonny harmonogram jak każdego dnia. Po powrocie z pola uprawnego i dojściu na farmę rozejrzałem się i wypuściłem swoje zwierzaki by trochę po chadzały po świeżym powietrzu. Ze względu upału jednak moje maleństwa takie chętne na spacery nie były.
- No? Na co czekacie ? .. Chodźcie się przejść.. - uśmiechnąłem się do nich i zrobiłem zapraszający gest dłonią.
Zwierzaki bardzo niechętnie, jednakże wstały po moich słowach, leniwie idąc na dziedziniec gospodarstwa. Znalazły chyba jedyne ocienione miejsce i momentalnie położyły się tam wszystkie razem. Muszę przyznać że maści od Harry pomogły już po dw
óch dniach stosowania . Zwierzaki już niemalże nie miały nawet śladów po ranach. Kiedy byk przechodził obok mnie poczułem jak głód mnie rwie i każe się rzucić na umięśnione zwierzę by spróbować nieco jego mięsa. Smak, zapach i widok świeżego, zakrwawionego, surowego i ciągnącego się mięska przyprawiał mnie o zawrót głowy. Cóż to za przyjemność była by spróbować tak świeżego podanego na tacy mięsa. Mrugnąłem dwa razy i spojrzałem na swojego byka. Pogłaskałem go po głowie a ten leniwie i przeciągle zamruczał, wypuszczając powietrze ze swoich nozdrzy i spojrzał na mnie. Mimo wszystko nie mógłbym ich przecież skrzywdzić. Darzyłem je zaufaniem a one darzyły mnie, co tworzyło taką przyjemną atmosferę na całym gospodarstwie. Mimo iż byłem na wyspie, czułem się ze zwierzętami jak u siebie w domu. Momentami zastanawiałem się czy nie zrobić tu czegoś.. większego.. Dla samotników, dla osadników, aby każdy poczuł się choć trochę jak w domu. Zwierzęta na prawdę potrafiły sprawić, by człowiek czuł się lepiej, będąc zupełnie w obcym miejscu. Zastanawiałem się jednak czy to dobry pomysł ze względu na nienawiść obu grup do siebie, względów logistycznych, materiałowych i zwierzęcych. Zwierząt na wyspie było mało. Istniała jeszcze opcja rozrodu hodowli zwierząt które mam aktualnie. Wiązało by się to jednak ze zwiększeniem budynków gospodarczych, zwiększeniem ilości paszy, czasu którego musiałbym poświęcić zwierzętom, do tego przydała by mi się jakaś pomocna dłoń. Mimo przyjaznych stosunków z wieloma ludźmi tu, nie mógłbym raczej nikomu powierzyć niektórych spraw. Swoją drogą każdy miał swoje problemy, rzeczy do zrobienia czy zawody. Westchnąłem cicho i wróciłem do moich nieszczęsnych desek. Ściągnąłem koszulkę, zrobiłem sobie chłodny okład który położyłem na opalonym karku, wziąłem narzędzia i poszedłem ciąć kłody. Standardowo poświęciłem się temu zadaniu w stu procentach, sprawiając że deski, mimo mojego amatorstwa w tym temacie, były na prawdę dobrej jakości. Nie były za grube ani za chude, cięte ostrożnie by nie uszkodzić ich czy nie nadłamać, i każda deska była odkładana do wysuszenia. Mokre deski nie nadawały by się do żadnej obróbki czy zbijania.. Praca zajęła mi czas do godziny około dziewiętnastej. Spojrzałem na pozostałe kłody i o dziwo została mi już tylko jedna jedyna do pocięcia. Stwierdziłem że nie ma jednak co szaleć i odłożyłem piłę, napiłem się wody po czym resztę wody z butelki wylałem na swoje ciało. Woda zaczęła mnie obmywać od włosów aż do ziemi kapiąc z nosa, brody czy płatków uszu. Krople reszty wody powoli i leniwie spływały w dół mojego ciała po klatce piersiowej, brzuchu by po chwili zatrzymać się i wchłonąć w moje spodnie. Spojrzałem na butelkę i na swoje ciało. Niby fajne uczucie ale tylko chwilowe. Woda momentalnie parowała lub znikała wchłaniana w moich spodniach. Westchnąłem podchodząc do koszulki. Ubrałem ją i wpuściłem zwierzaki do obory, zamykając ją gdy weszły wszystkie. Nie zanosiło się na deszcz więc nie nakrywałem desek na noc. Wszedłem do domu zamykając drzwi.


           Zacząłem sobie coś robić w swojej chatce, porządki, kolacja, mycie.  Gdy wszystko już sobie zrobiłem co zaplanowałem, rozpaliłem ognisko w kominku, zrobiłem sobie herbatę i rozsiadłem się z książką przed kominkiem. Miałem czytać książkę kiedy zacząłem patrzeć dobrą chwilę w ognisko, kontemplując nad różnymi rzeczami związanymi z owczarnią i prawdopodobna hodowlą moich zwierzaków. Było mi ciężko samemu. Momentami na prawdę ciężko. Samotnie zajmować się na dobrą sprawę wszystkim, za młodu wydawało się wręcz nierealne, a teraz się z tym zmierzałem na co dzień. Zwierzęta, rośliny, naprawy, budowy. Sam nie wiem czy fakt że robię tutaj coś dla kogoś mnie bardziej motywował czy dobijał. Niby zawsze lubiłem pomagać innym, jednakże brakowało mi choć trochę rozrywki czy czasu dla siebie. Brakowało mi rodziny, siostry, zwierząt ze swojego domu. Z moich rozmyślań rozbudziło mnie nagle dobijanie się do moich drzwi. Zdziwiony i lekko przestraszony wstałem z fotela i rozejrzałem się po oknach i drzwiach. Nie spodziewałem się gości w szczególnie o tej porze. Podszedłem do drzwi otwierając je i spoglądając na dziewczynę.
- Aven? - nim zapytałem dziewczyna była już w środku. Zamknąłem za nią drzwi i ruszyłem wolnym krokiem a nią. Po chwili lekkiego zakłopotania zaczęła mi podawać pakunki tłumacząc co jest co.
- Czy mogłabym dostać coś do picia? - dziewczyna spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami.
- Oczywiście Aven.. Jeśli masz ochotę weź również prysznic.. Czuj się jak u siebie.. - obdarzyłem dziewczynę delikatnym uśmiechem, ruszyłem do kuchni nalewając do szklanki wody.
- Niee.. To znaczy nie będę się narzucać
- Przestań - przerwałem szybko - jest późno i ciemno.. Nie pozwolę Ci wyjść teraz.. Weź prysznic, napij się.. Możesz przenocować u mnie albo na jednym z drzew.. - odwróciłem się do dziewczyny. - nie chce się chwalić ale moje drzewa są nieco.. "lepsze" od tych z osady.. - uśmiechnąłem się delikatnie. Zdałem sobie sprawę że swoimi nie planowanymi odwiedzinami sprawiła mi przyjemność.
 

Aven?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz