5 lutego 2020

Od Derycka CD Damen

Wiedziałem, że mężczyzna do mnie przyjdzie po jeszcze więcej pytań i odpowiedzi. To była tylko kwestia czasu. Dlatego też wróciłem do swojej kryjówki, odświeżyłem się i zrelaksowałem. Miałem przeczucie, że zainteresowałem go tym tematem. Będzie jak dziecko chciał więcej zadać pytań i otrzymać odpowiedzi. Skąd to wiedziałem? Może dlatego, że na początku byłem taki sam. Też szukałem, krążyłem i czułem się zagubiony. Z tym że na niektóre nie znalazłem jeszcze odpowiedzi.
Minęło kilka dni, może tydzień, może nawet niecały. Kto by to liczył. Ja w tym czasie relaksowałem się w swoim pokoju. W ten usłyszałem jakieś kroki, najprawdopodobniej tego samego faceta co wtedy i wołanie. Po głosie rozpoznałem mężczyznę, któremu wcześniej udzielałem lekcji życia na temat wyspy. Moje przeczucia były więc słuszne. Czasem mnie to aż przerażało. To, że tak często miałem racje. Przynajmniej ostatnimi czasy.


Rozmowa była typowo o jego osobie oraz etapach. Nie wiedział o sobie nic. Nie wiedział nic o wyspie ani o swojej modyfikacji. Dlaczego pytał mnie, skoro ja sam o tym niczego nie wiedziałem. Poznałem może jedynie kilka osób, z czego i tak ich wcale nie polubiłem.
-Więc może to oznaczać, że jesteś trytonem... - uśmiechnąłem się.
- Czyli ta kobieta miała racje... - przetarł twarz dłonią. - Dlaczego więc nie mam tego całego ogona? - Zapytał, patrząc na mnie z nadzieją.
- Może etapy dopiero będą następować... kto wie? - Odpowiedziałem, spoglądając w górę.
- Etapy? Co masz dokładnie na myśli? Mam czekać aż ten pieprzony ogon mi wyrośnie?
- W sumie... To tak... - Westchnąłem ciężko i spojrzałem na mężczyznę. - Są modyfikacje, które przechodzą etapy, w których mutują. Niektórzy tego nie mają. Nie wiem, od czego to zależy ani które modyfikacje przechodzą takie coś. Wiem, że ja jako wendigo, nie przechodzę żadnych zmian. Przynajmniej ja tego nie widzę u siebie.
- Ile mam czekać na te całe etapy? - Zapytał jeszcze.
Nie chciałem być niemiły, jednak zamierzałem iść spać. Czułem się zmęczony, dlatego też mężczyznę musiałem przegnać poprzez urwanie rozmowy. Mimo tego wiedziałem dobrze, że jeszcze się spotkamy w niedługim czasie. W końcu wyspa była małym miejscem, szczególnie jeśli chodziło o spotkanie znajomych twarzy.
- Wszystkiego się dowiesz w swoim czasie. Dobranoc. - Rzuciłem i wszedłem do swojej kryjówki, zamykając drzwi i zostawiając mężczyznę samego sobie. Miałem nadzieję, że ze złości raczej nie zacznie nic niszczyć.
Podszedłem do fotela, spakowałem rzeczy i odłożyłem na stolik. Przebrałem się w jakąś piżamę i ruszyłem się położyć, spać. Ten dzień dla mnie był skończony.

Następnego dnia postanowiłem wybrać się do miasta. Co prawda samotnicy nie mieli do niego wstępu, jednakże jeśli znało się odpowiednie tricki lub drogi... Można było zrobić wszystko. Uwielbiałem obserwować ludzi, zamieszkujących osadę. Widzieć jak pracują, tworzą swoistą społeczność. Sam nie wiem dlaczego, jednakże odstresowywał mnie ten widok. Może wewnętrznie też chciałem zostać osadnikiem? Któż to wie.
W pewnym momencie dostrzegłem mężczyznę, tego samego, który zadawał mi całą masę pytań. Wyglądał na jakby trochę zestresowanego i zmęczonego. Może dlatego, że targał ze sobą jakiś wóz. Może potrzebował pomocy?
Postanowiłem mu pomóc.

Rozejrzałem się powoli po uliczkach. Nigdzie nie było widać strażników, dlatego też szybko przeszedłem przez jedną, później drugą, aż w końcu dotarłem do mężczyzny. Nie mogłem być jednak bardzo widoczny, dlatego miałem kaptur na głowie.
- Znów się spotykamy... - Uśmiechnąłem się delikatnie. - Wyglądasz jakbyś miał z czymś problem. Może ci pomóc? - Zapytałem i przysłoniłem delikatnie twarz kapturem.

Deryck?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz