15 lutego 2020

Od Pana Stasia cd Lily

Młoda wampirzyca od pewnego czasu zaczynała coraz bardziej dokazywać i szargać moje nerwy. Początkowo od delikatnych słówek, przechodząc w obfite dyskusje i przemyślenia, a kończąc na czynach. Niszczenie, wykrywanie, wykopywanie i plewienie rosnących i dobrze zapowiadających się warzywek, to była dopiero kropla w całym morzu łez. Lily wyspecjalizowała się niczym matka, w grach słownych czy też odpowiednim graniu barwą tonu, czy lekkich niedopowiedzeniach. Przyglądałem się jej uważnie za każdym razem i za każdym razem widziałem młodszą wersję Raven. Mniejszą wersję małego wampira, który starał się mi dogryźć za wszelką cenę. Przeklęte wampiry.

Tego dnia znów zaczęła, tym razem na nieco drażliwy temat. Pogoda była ładna, a warunki wprost idealne do zajmowania się polem uprawnym. Chciałem, choć ten jeden dzień spędzić na spokojnym i przyjemnym dla mnie pracowaniu. Lily jednak wiedziała jak mi przerwać swoistą sielankę.

- Wykonaj jeszcze jeden ruch, zginiesz śmiercią drastyczną. - powiedziała z powagą, przyciskając gałązkę do mego gardła.
- Przy Twojej matce sam mogę popełnić samobójstwo, lecz teraz jestem wyjątkowo zajęty. - odpowiedziałem równie szybko, pozbywając się zbędnego balastu ze swojego ciała. Chwilę potem wrócić do skórowania zwierzyny, co musiałem dokończyć po Raven. - Chciałaś coś konkretnego?
- Przybywam z nadzieją, że znasz odpowiedź na nurtujące mój móżdżek pytania, tatusiu. - Dodała spoglądając na mnie.
- Znowu… - Powiedziałem, lecz ta szybko mi przerwała.
- Czy mamusia kocha nas jeszcze, czy jednak kocha kogoś innego, hm? -  Momentalnie się wyprostowałem, zaś na pewien moment zapomniałem jak się oddycha. - Znika zbyt często, mało spędza czasu z nami… - Dodała.



Kolejny dni mijały bardzo spokojnie i dość przyjemnie, jednocześnie z uczuciem tęsknoty za swoją większą krwiożerczą pijawką. W międzyczasie mała dokazywała, aby umilać mi te dni, na swoisty sposób.

Lily podeszła do mnie z brudnymi łapkami i odbiła mi je na białej bawełnianej koszulce na samym środku brzucha. Spojrzałem na dwie małe łapki i mruknąłem cicho jakby w zdziwieniu i zdenerwowaniu. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na dziewczynkę. Wiedziała już, że zacznę swoje kazanie. Nie wiedziała jednak, że ja mam nieco inny plan, co do zemsty na niej. Uśmiechnąłem się, co wywołało zdziwienie na twarzy dziewczynki. Od razu ją złapałem pod pachami i przerzuciłem na łóżko. Tam naskoczyłem obok niej i zacząłem łaskotać. Od razu zaczęła się śmiać i próbować wyrwać. Miałem jednak przewagę wzrostu oraz siły. Mała zemsta za jej minigrzeszki.

Po chwili jednak się zlitowałem nad nią i delikatnie ją przytuliłem. Po chwili jednak usłyszałem znajomy stonowany i niski ton głosu.
- Naprawdę urocze. Może zdjęcie wam jeszcze zrobić? - Odezwała się postać za moimi plecami.
- Mama! - Krzyknęła głośno Lily i od razu mi się wyrwałaby podbiec do matki i rzucić się na nią.
Raven chyba aż takiego przywitania się nie spodziewała. Lily uwiesiła się na jej szyi i od razu pocałował w policzek. Zaśmiałem się widząc to i usiadłem na łóżku, po czym wstałem i podszedłem do niej, całując w policzek.
- Tęskniliśmy pijawko... - powiedziałem, uśmiechając się i całując ją w policzek, na co Lily zareagowała głośnym "fuj" i ciągnięciem mnie za nogawkę.
- Futrzaku, wystarczy tych pieszczot. - Powiedziała groźnie, jednak widziałem, że sama się za nami stęskniła. Pogłaskała Lily po głowie i mi również oddała pocałunek.
- Mam nadzieję, że nie rozrabialiście, gdy mnie nie było?
Spojrzeliśmy na siebie wraz z Lily i zupełnie przypadkowo, jednocześnie w tym samym czasie powiedzieliśmy.
- My? Skądże! - Zaczęliśmy się po tym śmiać.

Odkąd Raven wróciła, młoda wampirzyca chętnie się zajęła mamą. Zaczęła teraz jej zadawać pytania oraz na niej używać swoich zapasów siły. Mogłem w końcu nieco odetchnąć i odpocząć, szczególnie moje plecy. Mogłem też zająć się swoim ulubionym zajęciem, czyli uprawą roli i swoich ukochanych roślinek. Powoli się zajmowałem ziemniaczkami, kiedy nagle poczułem, że ktoś na mnie naskakuje i przewraca. Po chwili poczułem kolejną parę łapek, które chwyciły moje nogi.

- Złapaliśmy futrzaka! - Krzyknęła jedna z kobiet oprawców, po czym się obie zaśmiały.
- Cholerne pijawki! - Krzyknąłem z twarzą w grządce.
- Oj wilczku, kochasz nas obie... - Powiedziała Raven, śmiejąc się i trzymając mnie mocno, abym nie wstał.
- Może i tak, o ile nie wiążecie mi rąk. - Dodałem.
- Co będzie, jak Cię ogolimy na łyso? - Zapytała młoda, a Raven tylko się do tego zaśmiała, czochrając mnie po włosach.
- Co?!

Dwie wampirzyce, niczym najlepszy duet, bawiły się mną, a raczej mną przez długi czas. Lily robiła warkoczyki, a Raven tylko się śmiała i żartowała. Czas mijał okropnie wolno przy tych torturach. W końcu Raven się zlitowała i mnie rozwiązała, aby zjeść kolacje razem. Nawet starsza pijawką postanowiła napić się swojej ulubionej posoki wraz z nami przy stole. Trochę nawet jej nie poznawałem, jednakże cieszyło mnie to, że całą rodziną jesteśmy znów razem.

Po kolacji skorzystaliśmy z prysznica i pomogliśmy Lily umyć jej długie, gęste włosy. Następnie ułożyć ją do snu, pocałować w główkę i poczekać aż zaśnie.

Gdy nam się WYDAWAŁO, że Lily już śpi, udaliśmy się do naszej sypialni. Zamierzałem trochę się z Raven pomiziać z tego względu, że się za nią stęskniłem. Położyłem się początkowo grzecznie obok wampirzycy, czekając aż sama się spokojnie i swobodnie ułoży. Odczekałem chwilę, po czym ją pocałowałem z początku delikatnie i krótko. Po chwili jednak położyłem się nad nią, całując coraz to namiętniej i agresywniej. W ruch poszły również dłonie, które delikatnie i dość ostrożnie wędrowały po ciele wampirzycy. Jej mniejsze odpowiedniczki znalazły się na moich plecach, kiedy nagle usłyszeliśmy ciche pukanie w futrynę drzwi. Odwróciłem głowę i spojrzałem ba stojącą w drzwiach młodą pijawkę. Stała z opuszczonymi rękami, patrząc się na naszą dwójkę. Cicho mruknąłem, widząc jej złośliwy, ale niewidoczny dla naszych oczu uśmiech.
- Nie mogę zasnąć, mam koszmary... Mogę spać z wami? - Zapytała cichutko, głosem biorącym nas na litość.
Położyłem się na plecach i spojrzałem w sufit, głośno wzdychając. Raven spojrzała na mnie i dygnęła mnie w żebro swoim dość kościstym łokciem.
- Nasz mały owoc miłości, co? - Szepnęła do mnie i zaśmiała się, po czym odkryła kawałek kołdry. - Chodź Lily... - Dodała.

Spojrzałem na starszą, nie wierząc w to, co widzę. Czyżby przeszła przemianę? A może postanowiła nieco inaczej podejść do rodziny?
Lily powoli wyskoczyła na łóżko i położyła się między nami. Pocałował najpierw mnie w policzek, a następnie matkę. Uśmiechnęła się i zasnęła niemal od razu. Spojrzałem na swą żonę i cicho mruknąłem.
- Koszmary, co? - Uśmiechnąłem się delikatnie i objąłem je obie.



Lily? Nie ładnie tak...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz