26 lutego 2020

Od Pana Stasia CD Raven

Dałem swoim obu pijawkom czas, aby porozmawiały sobie same ze sobą, w kobiecym gronie. Miałem nadzieje, że w końcu się zaczną dogadywać lepiej, pomimo całej tej sytuacji, którą Lily poniekąd sprowadziła. Widziałem jednak, że szło im to różnie, szczególnie Raven często miała problemy, aby się dogadać z młodą wampirzycą. Zastanawiałem się, czym to było spowodowane. Dawałem młodej za dużo swobody, może to starszą traktowałem nieco bardziej odpychająco przy córce. Sam nie wiem, jednakże musiałem jakoś zmienić nastawienie obu wampirzyc do siebie.
Po obejściu całego pola rolnego, oglądnięciu roślin, podlaniu ich oraz pozbyciu się szkodników, ruszyłem do ogrodzenia. Wiatry ostatnim czasem uszkadzały wszystko co popadnie, szczególnie płot w miejscach, które były zabudowane paletami. Wiatr natrafiający na płaską powierzchnię, niejednokrotnie potrafił złapać lub oderwać nawet z gwoździ całą paletę. Nie miałem jednakże teraz pomysłu na wzmocnienie tego. Musiałem bawić się w naprawy oraz codzienne doglądanie stanu technicznego.



Po obejściu całej swojej posesji oraz sprawdzeniu ogrodzenia postanowiłem wrócić do chatki i zająć się trochę Raven. W końcu brakowało mi jej dotyku, miałem nadzieję, że i jej brakowało mojego. Wszedłem powoli i cicho niczym mysz. Rozejrzałem się i wyczułem, że wampirzyca siedzi w małym pokoju, który przeznaczyłem głównie jej. Ruszyłem w tamtą stronę, a widząc jak siedzi skulona i smutna, podszedłem, aby ją przytulić.
Po niedługiej rozmowie wyszło na jaw, dlaczego Raven czuje się tutaj źle. Nie radzi sobie z tym. Cały czas jej zmysły i instynkty wampira oraz samotnika dawały się we znaki. Wiedziałem, że przetrzymywanie jej u siebie nie jest niczym dobrym, jednakże byłem egoistą w tamtym momencie. Chciałem ją mieć cały czas przy sobie i dla siebie, nie zważając na to, czy ona się czuje dobrze w tym miejscu. Mimo tego jednak sprawy zaczęły nabierać tempa, gdy moje dłonie zaczęły ją delikatnie obejmować i przytulać do siebie. Z początku z delikatnych i nieśmiałych objęć oraz niepewnych pocałunkach do coraz szybszego obrotu spraw i całowania namiętnego. Zdecydowanie nam obojgu brakowało tego uczucia bliskości i ciepła, którym się już nie raz obdarzaliśmy, choć dość skąpo tego używaliśmy. Sam nie wiem, dlaczego aż tak rzadko okazywaliśmy sobie uczucia. Może głównie przez różnorodność charakterów. Tak czy inaczej, nie zamierzałem Raven oddawać nikomu. Była moją małą, kochaną pijawką. Wiedziała jednak jak zepsuć każdy dobry i miły moment.

- S-stasiek… - W jednym momencie delikatnie wyswobodziła się z objęć, spoglądając w oczy. - Dzisiaj nie możemy.
- Słucham? - Zapytałem, marszcząc brwi i nierozumiejąc, o co jej chodzi.
- Hm… Boli mnie okropnie rana na brzuszku, jestem nadzwyczaj zmęczona przez brak krwi. - zaśmiała się cichutko, widząc najwidoczniej moją minę zaskoczenia. Cmoknęła w czółko, aby tym samym położyć się na swoim miejscu, czekała jednak. - Wiem, co chcesz najpewniej powiedzieć, jednak… Okropna pijawka Cię bardzo kocha.
- Tak, wiem... Ja ciebie też pijawko kocham... - Przewróciłem oczami i położyłem się na plecach obok niej.
Cholerna pijawka.

Mimowolnie moja dłoń poszukała, a nawet odnalazła jej mniejszą odpowiedniczkę. Zacisnąłem swoją dłoń na jej i uśmiechnąłem się do sufitu. Zamknąłem oczy, a kilka minut później już spałem.
Rano, gdy tylko słońce zawitało przez okno, obudziłem się i otworzyłem oczy, rozciągając się niechętnie. Obróciłem się w stronę, po której leżała moja ukochana, jednakże... Niespodzianka. Ukochanej nie było, jednakże łóżko było zaścielone. Czyżby Raven już postanowiła wrócić do siebie, nie zważając na ewentualne negatywne skutki?
Wstałem i ubrałem się, nałożyłem kapcie i powędrowałem do kuchni. Tam dopiero zauważyłem wszystko, jednocześnie czując boski zapach jajecznicy i boczku. Podszedłem do wampirzycy i od tyłu ją objąłem rękami oraz przytuliłem. Pocałowałem też ją w kark, cicho mrucząc przy tym.
-Moja kochana... Że też ci się chciało tak wcześnie wstawać... - Powiedziałem, przytulając się do jej pleców. - Jak twój brzuch?
- Coraz lepiej futrzaku. Postanowiłam, że zrobię wam jakieś dobre śniadanie... Co prawda Nie miałeś zbyt dużo składników, a Lily powinna zjeść coś bardziej wartościowego, ale i tak nie mamy na co narzekać... - Uśmiechnęła się i obróciła jajka na drugą stronę.
- Pójdę po Lily... Pewnie nie będzie zachwycona faktem, że musi wstać po szóstej... Jednakże tutaj nic nie jest przyjemne. - Zaśmiałem się i ruszyłem do górnego pokoju.
Wszedłem do małego pokoju Lily i delikatnie ją obudziłem. Młoda wampirzyca wcale nie była zadowolona, a dodatkowo niemal mnie ugryzła. Mały skubaniec z ostrymi ząbkami. Już można było dostrzec, że zęby ma niczym matka. Strach pomyśleć co będzie za kilka lat, gdy urosną jej kolejne. Będzie bardziej krwiopijcza od Raven i sprytniejsza ode mnie. To będzie groźna kobieta, zdecydowanie.
Gdy już Lily się ogarnęła, a ja jej pomogłem się ubrać, zeszliśmy na dół. Od razu zajęła miejsce przy stole i zaczęła powoli się zajadać jajkami oraz boczkiem. Uśmiechnąłem się do wampirzycy i znów ją delikatnie pocałowałem w policzek.
- Dziękuję, że nam zrobiłaś śniadanie... Lily, co się mówi?
Lily przewróciła oczami i podziękowała, brudna od tłuszczu na twarzy. Nawet Raven postanowiła z nami usiąść i pożartować. Rodzinka w komplecie.
Po śniadaniu uznałem, że muszę dać swoim dziewczynom więcej swobody. Postanowiłem zostawić je same, a samemu ruszyć na swoje pole, aby zająć się roślinami. Miałem cichą nadzieję, że dając im więcej czasu, dojdą do porozumienia między sobą. Zamierzałem wykorzystać ładną pogodę do plewienia pola, usunięcia kamieni, patyków oraz wszelkich chwastów. Wszystko również zamierzałem wykorzystać w odpowiedni sposób. Z kamieni zrobić i załatać drogę, chwasty na kompost a gałęzie na palenisko. Starałem się zawsze wykorzystywać wszelkie materiały na sto procent, szczególnie że nie było innej możliwości na wyspie, aby je przerabiać. W końcu nie było tu fabryk, oczyszczalni czy innego rodzaju wytworów przemysłowych. Może wszystko dałoby się zrobić i wybudować, gdy y nie fakt, iż każdy z nas miał tutaj swoją drugą twarz. Twarz w postaci wszczepionej mutacji. Ona potrafiła pokrzyżować naprawdę wiele. Osoby, które się przyjaźniły ze sobą, pod postacią wybryków naukowców potrafili się zagryźć. Wiem, bo czasem sam tak miałem.

Takie momenty miałem szczególnie wtedy, gdy wampirzyca zwana i znana wszystkim, no może mniejszej większości jako Raven, nie raz doprowadzała do sytuacji, w której goniliśmy się niczym dzieci w przedszkolu, uciekając przed tym jednym z kupą na patyku. Istnie zabójcza i szatańska broń.
Swoją drogą była to całkiem fajna zabawa, trening oraz test naszych umiejętności. Widziałem, że Raven dawało to sporo satysfakcji, szczególnie w momencie, gdy nie mogłem jej dorwać w swoje łapki. Była szybka, zwinna i bardzo dobrze unikała moich ataków. Jakby przewidywała każdy mój kolejny ruch. Nie przeszkadzało mi to, ponieważ czerpałem radość z długich biegów po lesie. Cholerna mutacja wilka.

Grzebiąc w ziemi, poczułem drobne łapki, które zaczęły muskać moje ramiona. Po chwili poczułem chłodny i spokojny oddech na swojej szyi oraz drobne pocałunki po karku.
- Mój wilczek pracuje w polu, zamiast popracować ze mną? - Zapytała cicho do mojego ucha.
- A Ty nie miałaś spędzać czasu z naszym owockiem? - Chciałem się odwrócić, jednak Raven dobrze mi to uniemożliwiała.
- Stwierdziła, że jeszcze jest zmęczona i poszła spać. Ja natomiast stwierdziłam, że musimy nadrobić to i tamto...
- Nadrobić? A twoja rana na brzuchu? I co z... - Nie zdążyłem dokończyć pytania, gdyż poczułem na swojej szyi sporej wielkości igiełki, przebijające moją skórę. Przez chwilę się delektowała moją krwią, po czym mnie pchnęła w roślinki.
- Raz dwa trzy, teraz gonisz ty... - Zanuciła swój durny wierszyk i zaczęła uciekać.
Niewiele rozmyślając nad tym, zacząłem biec za nią. Gonitwa trwała dość długo i owocowała w różne skoki, uniki, ataki i pułapki w postaci gałęzi. Koniec końców zrobiliśmy kółko sporej wielkości wokół farmy i wróciliśmy na nią. Raven ukryła się w pokoju, jednakże szybko tam wpadłem i przycisnąłem ją do podłogi.
- Mam cię... - Powiedziałem zdyszany i patrząc w te jej śliczne oczy.
- A może... To ja mam ciebie...? - Zapytała z dziwnym uśmieszkiem na ustach.

Raven?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz