8 września 2018

Od Tenebris'a CD Galii

Żniwiarka spojrzała na mnie ze zdziwieniem wymalowynym na twarzy. Wyglądała, jakby rozważała wszystkie za i przeciw. Dziewczyna zmróżyła oczy, po czym zmierzyła mnie wzrokiem. Następnie Galia odwróciła się i skierowała do komody. Wolnym krokiem zbliżyłem się do niej. Osadniczka otworzyła jedną z szuflad, a następnie ją przeszukała. Z jej dna wyjęła małą kartkę, włożyła ją w folię i podała mi. Zmierzyłem wzrokiem dokumenty.
- Naprawdę? Aż tak się o mnie martwisz, że dajesz mi fałszywe papiery? - zapytałem ze śmiechem, za co oberwałem lekko w ramię od żniwiarki.
- To ważne, weź to. Z tym nic ci nie mogą zrobić i możesz być w wiosce ile chcesz. W razie, gdyby ktoś nie wierzył, to przyjdzie do mnie, a ja potwierdzę. Gorzej, jak dyktator się zmieni, ale wątpię, że będzie z tego jakaś grubsza afera. I żebyśmy się zrozumieli, nie rozdaję na prawo i lewo fałszywych dowodów. - warknęła dziewczyna, patrząc na mnie porozumiewawczo. Jakbym nie wiedział, że mam się wczuć w przyznaną mi rolę i nikomu nie mówić o pomocy dyktatorki. W końcu oboje byśmy na tym ucierpieli.
- Rozumiem, masz słowo Aarona. - powiedziałem, nawiązując do mojej nowej tożsamości - Jestem rolnikiem, mam czterdzieści lat, wdowiec. Musiałem dużo przespać. - mruknąłem, chowając dokument do jednej z kieszeni spodni. Ciekaw byłem, czy ktoś uwierzy w mój nowy wiek lub to, że mimo pracy w polu, wciąż jestem taki blady.
- Przysługa za przysługę, teraz jesteśmy kwita. - powiedziała dziewczyna, zamykając szufladę.
- Nie wiem czy wiesz, ale istnieje coś takiego jak bezinteresowność. - odparłem. 
- Ja także nie wiem, nie doświadczyłam. - odpowiedziała Galia, czesząc przy tym swoje włosy.
Gdy skończyła, udała się do sypialni. Po krótkim namyśle ruszyłem za nią. Moim oczom ukazała się żniwiarka w samej bieliźnie. Na łóżku leżała czarna sukienka, którą to pewnie zamierzała ubrać. Powoli zmierzyłem wzrokiem całą postać dziewczyny. Musiałem przyznać, że była całkiem ładna. Galia zauważyła mnie dopiero, gdy miała już na sobie czarną sukienkę.
- Pewnie się rozeszły plotki, że zabiłam go wzrokiem. - zadrwiła, jednak na jej twarzy nie zagościł uśmiech - Na pogrzebie będzie praktycznie cała wioska, bo w końcu nie przepuszczą okazji, żeby mnie zobaczyć. Wiesz, traktują mnie jak zwierzę w zoo. – dodała, wzruszając jednocześnie ramionami – Dlatego nie odchodź daleko, bo może się zrobić nieprzyjemnie. I w razie czego, przepraszam za nich i wiedz, że się nie przyznaję do ludzi tutaj mieszkających. – urwała dziewczyna, idąc w stronę kuchni.
- Co to znaczy? - ponownie ruszyłem za Galią, chcąc dowiedzieć się nieco więcej. Co miała na myśli, mówiąc "przepraszam za nich i wiedz, że się nie przyznaję do ludzi tutaj mieszkających"?
- Niektórzy mogą być...zbyt otwarci. - wyjaśniła dyktatorka.

Kiedy oboje byliśmy gotowi, wyszliśmy z domu. Od razu zacząłem zapadać się we wszechobecnym błocie. Spojrzałem na wystrojoną Galię i westchnąłem ciążko. Bez słowa wziąłem ją na ręce, następnie zanosząc dziewczynę do stajni. Ja mogłem wyglądać jak świnia, ale jej, jako siostrze zmarłego nie wypadało przyjść na uroczystość w brudnych ubraniach.
Dziewczyna wyprowadziła swojego konia i dosiadła go. Ja natomiast szedłem obok rumaka.
 
 Galia? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz