23 czerwca 2019

Od Pana Stasia CD Raven

Dziewczyna z każdą sekundą zaskakiwała mnie co raz bardziej. Z jednej strony tajemnicza, poniekąd przerażająca do tego cwana. Jednocześnie planowała każdy krok , rozmyślając aby obrać dla siebie jak najlepszą i najbezpieczniejszą ścieżkę, by przy tym mieć coś dla siebie. Czułem ze mówiąc o "wymianie" wpadłem w jej sidła. Pytaniem tylko było co ona kombinowała i planowała dla mnie. Nie byłem do końca pewny, czy jest świadoma tego że w walce to ja asem nie jestem. Szczególnie też że stroniłem od przemocy czy jakiś aktów agresji. Byłem raczej zwolennikiem spokojnego załagadzania konfliktów.
    Dziewczyna zniknęła jak cień a burza była już nade mną. Wiedziałem że kolejny raz zmoknę ale nie był to ani pierwszy ani nie ostatni raz. Myślałem o miejscu i czasie który dziewczyna wyznaczyła i stwierdziłem że idealną porę sobie wybrała. W czasie gdy ja powinienem zajmować się zwierzakami i roślinami, cały poranek a może i dzień! Spędzę na przeszukiwaniu lasów i szukaniu drewna. Na następny dzień akurat miałem też iść po gwoździe do kowala ale to najwyżej poczeka. Nie zje ich raczej.. choć różne upodobania są.
Wróciłem do domu po godzinie dwudziestej trzeciej i od razu poszedłem się położyć. Burza się już rozszalała i myślałem tylko czy nie poniszczy mi zbytnio roślin. Owce były bezpieczne w oborze więc o nie też nie musiałem się póki co martwić. Oddałem się morfeuszowi czekając na kolejny piękny dzień.

***

Z samego rana gdy tylko pierwszy ptak radośnie zaśpiewał od razu wstałem z łóżka. Spojrzałem przez okno i zauważyłem cieszący mnie krajobraz. Miała być dziś słoneczna pogoda na dodatek słońce nie zaczęło jeszcze wschodzić. Szybko się przebrałem i coś zjadłem. Wziąłem jedn jabłko które schowałem do kieszeni i ruszyłem w wyznaczone przez dziewczynę miejsce. Droga zajęła mi akurat wystarczająco czasu ponieważ gdy stałem w wyznaczony przez nią miejscu, była mniej więcej godzina do wschodu słońca. Dziewczyny jednak nie było wiec usiadłem sobie pod drzewem z kawałkiem patyka, wyciągnąłem sobie swój mały nożyk i zacząłem ostrzyć patyk. Zastanawiałem się czy wampir po zobaczeniu naostrzonego patyka nie nabierze do mnie jakiś negatywnych myśli czy podejrzeń ale nie wyglądało tak jakby miała być tu w ułamku sekundy a czas sobie jakoś zabić musiałem. Podejrzewałem że samotnik może nie być zadowolony z faktu że przyszedłem na podaną porę w podane miejsce, jednakże ja zawsze dotrzymywałem swojej obietnicy.

Po około czterdziestu minutach słońce zaczęło łaskotać promieniami okolice. Westchnąłem widząc ten piękny widok i żeby się rozprostować, wstałem opierając się o drzewo. Zaledwie parę chwil po tym kobieta pojawiła się niczym duch przy mnie.  Po krótkiej rozmowie ruszyliśmy w nieznajomym dla mnie, a dla niej już tak, kierunku.

- Coś mi się obiło o uszy o nich jednakże.. nigdy tam nie byłem.. Co do drzewa.. nie potrzebuje jakiegoś super nie wiadomo jakiego.. potrzebuje po prostu drzewo odpowiednie do zabudowy ścian, drzwi i okien..A no i dach.. muszę postawić nowy mały budynek w  swoim gospodarstwie.. - opowiadałem jej to jednakże miałem wrażenie ze raczej tego słuchać nie chce. Mruknąłem coś do siebie spoglądając na nią.
- Słuchaj.. tak w ramach podziękowania.. oprócz obietnicy oczywiście, trzymaj.. - gdy dziewczyna się odwróciła rzuciłem delikatnie w jej stronę jabłko które złapała jedną ręką ze swoją gracją. Zaimponowała mi tym. Zaraz po tym oglądnęła jabłko w dłoni, obracając je parę razy, po czym spojrzała na mnie zdziwiona. Chyba nie spodziewała się takiego gestu po osadniku..
- Dziękuje.. - powiedziała zdziwiona i jakby nie wierząc w to co trzyma w rękach.
Uśmiechnąłem się jedynie do niej i ruszyliśmy dalej.

Po jakiejś godzinie drogi doszliśmy w końcu do Złudniczych Alei gdzie moglem się do woli rozglądać za dużymi i dorodnymi drzewami. Jedno wyglądało na piękniejsze i lepsze od drugiego.  Sam nie wiedziałem które wybrać, a oprócz tego pojawiał się jeszcze problem z  transportem, pocięciem, przygotowaniem pod zabudowę a potem i zbudowanie z nich owczarni. Westchnąłem patrząc na to wszystko i wyciągnąłem swoją siekierkę którą miałem umocowaną na małym plecaku. Spojrzałem na dziewczynę przyglądając się jej chwilę.

- Czyli rozumiem że nasza umowa.. w sensie moja obietnica jest.. wisząca? W sensie gdybyś czegoś potrzebowała to wtedy się odezwiesz? - zapytałem patrząc na dziewczynę i zabierając się za ścinanie drzewa.
   -właśnie to.. - dziewczyna uśmiechnęła się ukazując swoje delikatne kły które pod tym kątem nie wyglądały na groźne.

- Cóż.. w gwoli ścisłości.. jestem Staś.. najczęściej mówią mi Pan Staś.. tak.. jakbyś była.. ciekawa.. - mruknąłem ścinając drzewo.
- Dobrze Panie Stasiu.. postaram się zapamiętać.. - odpowiedziała rozglądając się i patrząc na co raz to wyżej wschodzące słońce.
- Domyślam się że jako wampir.. pijesz krew.. do leczenia ran czy życia czy tam innych rzeczy.. jakbyś potrzebowała.. to zawsze mogę Ci dać trochę swojej.. - powiedziałem dość niepewnie patrząc na dziewczynę.

Raven?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz