5 czerwca 2019

Od Pana Stasia do Melody

 Gdy rozpoczęło się lato Staś jak zwykle obudził się o piątej, rozciągając się po całej długości łóżka. Otworzył oczy spoglądając w sufit swojego skromnego domku. Uniósł ręce strzelając kostkami u rąk. Wstał zakładając coś w stylu kapci i ruszył w stronę kuchni. Tam zrobił sobie śniadanie które od razu zjadł. Po posiłku. Ubrał się w robocze ubranie i wyszedł ze swojego domku rozglądając się po podwórku i w stronę pola. Gospodarstwo było nie duże i znajdowało się przy początku jednego z pół uprawnych. W gospodarstwie znajdował się jeden mały drewniano-kamienny domek, w którym Staś mieszkał, drewniana stodoła na zwierzątka, mały wybieg dla nich oraz mały dziedziniec. Staś o godzinie szóstej trzydzieści wyszedł na pole oglądając swoje roślinki i przyszłe plony. Przechodził między grządkami oglądając dokładnie każdą roślinę z osobna czy nie jest chora, zagrzybiona czy bez pasożytów. Każdą roślinkę podlewał osobno jednocześnie z nią rozmawiając. Było to ważne ponieważ rośliny wtedy rosły bardziej dorodne i lepiej się trzymały. Było to w sumie jego ulubione zajęcie odkąd tutaj na wyspie się znajdował, poza tym bardziej cenił rośliny niż innych. Pole było na tyle duże że za nim obszedł całe, mijało przynajmniej pół dnia. Po obchodzie swojego pola spisywał sobie ile jest roślin i w jakich ilościach mogą zaowocować, jakie będą zbiory i na ile powinno wystarczyć. Brane były pod uwagę Różne czynniki: burze, susze, ilość ludności nawet również ataki samotników.

 Reszta dnia zawsze wyglądała podobnie i monotonnie. Przycinanie roślin, zejście z pola, sprzątanie ogródka, naprawa płotu gospodarstwa oraz jego konserwacja. Wieczorami odwiedzał swoje zwierzęta których miał kolejno: dwie krowy i byka, trzy kury i koguta oraz dwie kaczki. Codziennie z nimi również rozmawiał podczas dojenia czy podbierania jajek kurom i kaczkom. Zwierzęta podobnie jak i mutanci, zostały tu przywiezione poprzez statki. Staś jako farmer postanowił że je oswoi i się nimi zaopiekuje. Nie miał z tym problemów gdyż jego rodzice w gospodarstwie sami hodowali dużą ilość zwierząt. Początkowo Staś brał pod uwagę rozwój hodowli pod ubój, jednak stwierdził że za dużo pracy trzeba byłoby w to włożyć. W łóżku Stasiu najczęściej lądował około godziny dwudziestej drugiej, ubrany w fikuśną piżamkę i oddawał się w ramiona morfeusza nie mal od razu po zalegnięciu w łóżku. Jednakże od czasu do czasu Staś opuszczał swoje gospodarstwo spacerując po okolicy i zbierając jakieś przedmioty. Zapuszczał się nie raz na polany czy ze dwa razy w okolice gór Ungcy. Zawsze był ciekawy świata i poszukiwał różnych ciekawych rzeczy, więc starał się eksplorować bliskie póki co tereny. Czasem wędrował po prostu do osady. Tam spędzał czas albo w teatrze wypoczywając i kontemplując, w bibliotece szukając różnych książek odnośnie roślin czy zwierząt by pogłębiać wiedzę, do baru by się czegoś napić lub po prostu by go ludzie nie uważali za samotnika lub dziwaka, albo najzwyczajniej w świecie spacerował po osadzie z rękami skrzyżowanymi za plecami. Wszystko zależało od jego aktualnego humoru i nastawienia.

***

Któregoś słonecznego dnia Staś jak zwykle z rana powtórzył swój schemat. Jako że roślinki pnące zamierzały się powoli wznosić ku górze był to czas w którym trzeba było zrobić paliki. Staś tym razem z rana nie ruszył od razu w pole, tylko wyciągnął z małej prowizorycznej drewnianej skrzyni patyki które nazbierał któregoś dnia. Trzeba było je z jednej strony naostrzyć, za co się wziął niemal od razu. Ostrzenie palików, szczególnie w takiej ilości, potem ich nabijanie, zawsze wiązało się z targaniem materiału koszulki i tuniki lub nacinania rękawicy. Po dwóch godzinach żmudnego strugania patyczków jeden po drugim, ruszył w końcu w pole. Tam kolejny schemat swojego codziennego życia. Rozmowa, podlewanie, pielęgnacja, spisywanie, oglądanie. Do tego tym razem dołączyło wbijanie palików przy roślinkach pnących. Noszenie takiej ilości patyków z osobna wiązało się z nie lada problemem poprzez przenoszenie ich ręczne oraz zahaczanie nimi o ubranie. Po całym dniu tunika była miejscami porwana a koszulka lekko podziurawiona. Co prawda można było w tym chodzić i pracować ale nie można wyglądać byle jak. Oznaczało to wizytę u krawcowej. Spojrzał na niebo przykładając dłoń do czoła. Jako iż spędzał wiele godzin na świeżym powietrzu oraz w polu, mógł z łatwością określić porę dnia oraz najbliższą pogodę. Delikatny wiatr, słońce widziane pod kątem trzydziestu stopni, chowało się już za drzewami, większa ilość świerszczy oraz innych dokuczających insektów. Okolice godziny dwudziestej-dwudziestej pierwszej. Czyli spotkanie z krawcową dopiero jutro. Rozejrzał się po polu upewniając się że wszystko ma i wszystko co zaplanował to zrobił. Powolnym krokiem udał się jeszcze do obory głaskając zwierzęta oraz z nimi rozmawiając. Po spędzeniu z nimi około trzydziestu minut ruszył w stronę domku by oddać się morfeuszowi.

Następnego dnia po wykonaniu swoich obowiązków ruszył w stronę osady około południa. Nie wiedział ani jakich materiałów będzie trzeba krawcowej, ani ile jej za to będzie winien, więc ta wizyta miała być po prostu zapoznająca z tematem. Po długich poszukiwaniach odnalazł w końcu Melody w osadzie.

- Witaj Melody, możemy porozmawiać? - zapytał Staś z delikatnym rumieńcem na policzku.
- Jeśli byś dała rade potrzebowałbym nową tunikę oraz koszulkę.. Tunikę najlepiej w zielonym kolorze.. nieco dłuższą.. koszulka wolałbym żeby była biała jeśli to nie problem. Oprócz tego prosiłbym Cię też o coś w rodzaju kołczanu.. jednakże żeby było bardziej wytrzymałe i dłuższe..
- Tunika i koszulka do pracy w polu i przy zwierzętach.. co do warunków.. najlepiej by były uniwersalne.. praca nie wybiera.. wiadomo że podczas deszczu za długo przebywać na zewnątrz nie będę ale jednak żeby się nie zniszczyły od byle ulewy.. - uśmiechnął się delikatnie.- co do koloru jak już wspominałem tunikę wolę w jakimś ciemniejszym zielonym kolorze.. podkoszulek w białym.. kołczan akurat nie ma znaczenia.. on mi jest potrzebny jedynie do pracy w polu..
- To w takim razie kiedy mogę się do Ciebie zgłosić po rzeczy? I ile Ci będę winien?
- Bardzo Ci dziękuję Melody.. -uśmiechnął się delikatnie przyglądając się przez chwile dziewczynie.

Staś odwrócił się od dziewczyny powolnym, delikatnym krokiem.  Ruszył w strone swojego domu przechadzając się jeszcze między alejkami osady.

Melody?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz