Zaskoczona nieoczekiwanym atakiem od tyłu, wampirzyca automatycznie
odskoczyła do przodu. Poprzez wyrobiony nawyk przygotowała się do
możliwego ataku, jednak silne ramiona złapały ją w tali. Z lekkim
wyrzutem spojrzała prosto w błyszczące spokojem oczy Stasia, który z
uśmiechem wpisanym na twarzy spoglądał w dół. Utkwiła wzrok w tamtym
miejscu, a obawy wypłynęły w jednym momencie. Białe stworzonko z
zaciekawieniem przyglądało się jej osobie, pewnie stawiając kroki przed
siebie.
- To nie żaden morderca czyhający na Twoje życie, Raven. Nie jesteśmy w
dziczy… To zwykłe jagniątko odłączone o stada. - usłyszała przy swoim
uchu spokojny głos, a ucisk ewidentnie stracił na swojej mocy.
- Doskonale wiesz, że nie powinno podchodzić do mnie. - mruknęła,
odskakując od niego na kilka kroków. Odczucie i bliskość jego ciała
powodowała lekkie zagubienie u dziewczyny, co postanowiła ukryć. - Taki
kąski jem w ostateczności!
- Chyba nie myślisz, że pozwoliłbym skrzywdzić moje maleństwa, prawda?
- Powiało grozą… Jednak potrafisz być straszny, jak na miłego osadnika
prawiącego się gospodarką. - uśmiechnęła się pod nosem, krzyżując wzrok z
tym mężczyzny. Była jej to jedna z ulubionych zagrywek, która rzucała
wyzwanie przeciwnikowi. Jednak podświadomość podpowiadała, że wilkołak
nie jest taki głupi. Oraz powinna się go obawiać i uważać, nie będąc na
swoim terenie. - Mam to traktować jako wyzwanie?
- Raczej ostrzeżenie…
- Na znak mojej dobroci, chcę odejść w cywilizowany sposób.
Wystarczająco słyszę, że samotnicy to pewnego rodzaju dzikusy żyjące w
dziczy. - westchnęła, klękając na ziemi.
Wyczekująco spojrzała na bialutkie stworzenie z czystym
zainteresowaniem, które pokonywało dość mozolnie odległość między nimi.
Raven rzadko w swoim życiu miała okazję, aby w pełnej okazałości poznać
życie na wsi. Wychowanie w mieście miało się nijak do tego, co spotkała
na farmie osadnika. Jedyną styczność miała, kiedy wyjeżdżała na wakacje
na ranczo swojego wuja. Od wczesnego rana do nocy kroczyła za nim,
pomagając pracownikom w ich codzienności. Od karmienia zwierząt, po
oporządzanie, a nawet przemieszczanie bydła na inne pastwiska konno.
Szybko zabrała swoją rękę do tyłu, kiedy jagnię dotknęło pyszczkiem jej
zewnętrzną część dłoni. Nic nie zapowiadało, aby szybko straciła swoje
chwilowe zainteresowanie. Wampirzyca rozejrzała się dookoła, badając
swoją sytuację. Kiedy zauważyła brak właściciela w swojej okolicy, mogła
odetchnąć z ulgą. Pogłaskała kilkukrotnie zwierzątko, opadając kolanami
na ziemię dla własnej wygody. Zachciało się jej śmiać. Ona i owieczka
były całkowitymi przeciwieństwami. Drapieżnik trzymający zdobycz w
ramionach.
- Taka delikatna i krucha… Ale jesteś bardzo słodka, ale nikt nie musi
wiedzieć… Że takie słowa padły z moich ust. - mimowolnie skrzywiła się,
czując uczucie suchości w przełyku. Znajome uczucie pustyni w gardle
oraz ból w ostrych zębach dawał jasny sygnał, głód przybierał na sile.
Pokiwała kilka razy głową dla rozjaśnienia umysłu i wygłuszenia odgłosu
płynącej krwi w żyłąch zwierzęcia.
- Wszystko w porządku? - wzdrygnęła się, kiedy znajomy głos spowodował
powrót do rzeczywistości. Wstała szybko do pionu z owieczką na rękach,
przybierając swoją codzienną maskę.
- Myślałeś, że uciekłam z Twoim towarzyszem? Niestety, jeszcze trochę chcę utrudniać Ci egzystencję, podczas pięknego wieczoru.
- Pytam… Bo nie wyglądasz dobrze, nic więcej. - wzruszył ramionami,
kierując się coraz bliżej jej osoby. Silne bicie serce, które niczym
pompa zasilała żyły w jego organizmie. Szybki atak. Przecięcie tętnicy i
głód znika.
- Nie podchodź, proszę… - wystawiła dłoń przed siebie, nie chcąc w
jakikolwiek sposób robić niepotrzebnego zamieszania. Nie mogła go
zaatakować z różnych powodów. Najważniejszym byłby konflikt z
osadnikami, a jednak czasem potrzebowała ich wykorzystać. Drugim, była
możliwość spędzenia z kimś czasu. Podtrzymywało to jej część
człowieczeństwa oraz możliwość zwykłego przebywania w towarzystwie. Tego
najbardziej jej brakowało, zaraz po trafieniu tutaj na wyspę. - Nie
chcę nikomu robić… Z-znaczy się… Weź swoją zgubę, jeszcze padnie przez
atak serca. Wystarczy jej obcowania z samotnikiem. tak samo jak Tobie.
- Współpracę oceniam dość pozytywnie, mogę nareszcie budować zagrodę dla
moich maleństw. - powiedział, odbierając od Raven maleństwo. Jakby dla
podkreślenia swoich słów, przytulił ją do siebie.
Tymczasem czarnowłosa zainteresowanie przeniosła na swoje buty, które
musiała zawiązać Kątem oka jednak rozczulił ją widok tamtej dwójki, za
co równie szybko się skarciła. Chyba naprawdę słońce mi zaszkodziło,
pomyślała, strzelając stawami palców obu dłoni.
- Swoją robotę już wykonałam, mogę powrócić do swojego życia.
- A nie miałaś mi utrudniać życia dzisiejszego wieczoru, hm? - usłyszała
za sobą śmiech. Momentalnie się odwróciła, uśmiechając się w typowy dla
niej sposób.
- Nikomu nie polecam życia ze mną… Oraz nie powinno się to w przyszłym
czasie zmienić. Kocham swoje życie w takim stanie, jak do tej pory
prowadzę. Jednak teraz muszę się pożegnać. - ukłoniła się teatralnie,
kierując się przed siebie.
- Chyba nie muszę przypominać samotnikowi o naszym zobowiązaniach? -
zapytał, kiedy mijała go. Używając swojej nadnaturalnej szybkości
stanęła za nim, kierując twarz do jego ucha.
- Nie znasz dnia, godziny i miejsca… Kiedy zajdzie potrzeba, przybędę.
Dziękuję za miło spędzony dzień… Panie Stasiu… - po wypowiedzeniu
ostatnich słów, zaśmiała się cicho. Kiedy wilkołak chciał coś
powiedzieć, wampirzyca zniknęła w nadchodzącym mroku. Coś jednak mówiło w
odmętach jej umysłu, że to nie ich ostatnie spotkanie.
Pan Staś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz