30 czerwca 2019

Od Tenebris'a do ktosia

Siedząc na półce skalnej, obserwowałem krajobraz u podnóża góry. Spowity w mroku las do połowy był zanurzony w gęstej mgle. Panującą wokół ciszę co jakiś czas przerywało pohukiwanie sowy.
Podniosłem się powoli do pozycji stojącej i zszedłem na dół, by wrócić do domu. Zdecydowanie za dużo czasu spędziłem na bezczynnym siedzeniu tam, ale przyznam, że widok był piękny. Teraz jednak przyszedł czas za to zapłacić. Słaba widoczność była dużym utrudnieniem. Ledwo widziałem własną dłoń, gdy wyciągnąłem przed siebie ramię. Wzrok nie był mi mimo wszystko potrzebny, by trafić do opuszczonej wioski. Znałem bowiem trasę na pamięć, ale irytujące było odnajdywanie coraz to nowych sideł Samotników. Plątały się pod nogami, a niektóre nawet zagrażały życiu. Zdenerwowany, niszczyłem każdą pułapkę, która utrudniała mi powrót do domu. Na szczęście im dalej odchodziłem od góry, tym mniej ich było. 
Nagle uszłyszałem cichy trzask gałęzi łamanej pod cudzym ciężarem. Dobiegł on spomiędzy drzew, od których dzieliła mnie biała ściana. Przez ułamek sekundy wydawało mi się, że widzę jakiś ruch. Słysząc delikatne trzeszczenie, natychmiast wykonałem unik. Lecąca tuż przy mojej twarzy strzała ze świstem przecięła powietrze i wbiła się w pień drzewa za mną. Mało brakowało, a skończyłbym jako jednorożec.
Nie czekając na kolejne pociski, stałem się niewidzialny. Rozejrzałem się w poszukiwaniu napastnika, ale tym razem niczego nie dostrzegłem. Wróciłem więc zrezygnowany do domu.
***
W środku nocy obudził mnie hałas dobiegający z pokoju obok. W pierwszej chwili pomyślałem, że to myszy lub umysł płata mi figle. Jednak odgłos otwieranych szuflad i szafek skreślił oba przypuszczenia. Powoli podniosłem się z łóżka, stając się następnie niewidzialnym. Ktoś przeszukiwał mi dom. I ten ktoś jakimś cudem nie dał się odstraszyć aurze, którą otoczyłem swoją posesję.
Bezszelestnie przeszedłem do pokoju obok i zbliżyłem się do nieznajomego, stojącego przy meblach. Szybko obezwładniłem złodziejaszka, przytrzymując mu obie ręce za plecami.
- Kogo my tu mamy, hmm? - zapytałem, unosząc kącik ust.

Ktosiu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz