11 czerwca 2019

Od Pana Stasia CD Renarda

Po rozmowie z miejscowym kowalem byłem bardzo zadowolony. Miałem w końcu załatwione ubrania u
krawcowej, a teraz i narzędzia do naprawy dachu u miejscowego kowala. Kowal sprawiał wrażenie
człowieka cichego i skrytego. Mimo wszystko raczej wyglądał na osobę przyjazną i bardzo pomocną.
Wszystko jednak było teraz odległe w czasie. Moje ubrania miały być gotowe za jakiś czas.. narzędzia za
około dwa dni.. Oprócz tego pilnie potrzebowałem jakiś leków dla swoich zwierzaków, a no i książka
odnośnie ciesielstwa by się przydała. Nie mniej jednak moje opatrunki raczej powinny zadziałać i dać mi
jakieś dwa dni akurat na działanie. No, może jeden. Od kowala ruszyłem prosto do biblioteki.
Zamierzałem znaleźć tam swoją "upragnioną" książkę. Po znów jakże emocjonującej podróży pomiędzy
drzewami i krzakami dotarłem do osady, a tam ruszyłem prosto do biblioteki. Wszedłem do środka
rozglądając się. Biblioteka robiła wrażenie. A przynajmniej na mnie. Z zewnątrz wyglądała na mały
budyneczek z pewnie niewielką ilością książek. W środku natomiast znajdowało się na prawdę wiele
regałów książek, ksiąg, wierszy czy innego rodzaju artykułów papierniczych. Westchnąłem cicho i
postanowiłem sprawdzić kilka regałów w poszukiwaniu swej jakże cennej i potrzebnej mi książki.
Postanowiłem, sam nie wiem czemu, ot taka głupia myśl, sprawdzić najpierw pod literką "C". Gdy
przegrzebałem kilogramy książek, nie znajdując niczego ruszyłem do następnej literki pod którą mogłoby
coś być. W ten oto sposób spędziłem bibliotece czasu nieco więcej niż w sumie zamierzałem
poświęcić. Gdy po dwóch godzinach dalej nie znalazłem tego, czego poszukiwałem, zacząłem
zastanawiać się nad kapitulacją. Naszła mnie jednak jeszcze jedna myśl. Podrzuciłem z garstką nadziei
pod literę "N" i zacząłem przegrzebywać w książkach. Po krótkiej chwili coś znalazłem. A więc mały
sukces. "Nauki ciesielstwa dla niewtajemniczonych". Uśmiechnąłem się sam do siebie oglądając książkę
i pomyślałem chwile o Renardzie. Chłopak powiedział że mi pomoże więc może jakiś gest by się przydał
i w jego stronę? Przeszukałem wzrokiem regał pod tą samą literką i znalazłem coś. Jakaś książka
przygodowa którą oglądnąłem z każdej możliwej strony.
~spodoba mu się? - pomyślałem w głębi duszy oglądając ją jeszcze przez chwile i czytając stronę
tytułową.
Spakowałem obie książki i ruszyłem by je wypożyczyć. Po dwóch minutkach te książki były już moje na
cały miesiąc! Ruszyłem więc w stronę swojej farmy zadowolony ze swoich połowów. Nie wiedziałem że
aż tyle czasu spędziłem w osadzie i w jej okolicach. Biorąc pod uwagę fakt że wyszedłem w okolicach
południa a już zaczynało się ściemniać. O tyle dobrze że dzisiejszy dzień był dość brzydki więc moglem
sobie pozwolić. W piękny słoneczny dzień pół dnia spędziłbym w polu. Zadowolony i uśmiechnięty
delikatnie w kącikach ust dochodziłem do swojej farmy. Zaglądnąłem do swoich zwierzaków które miały
się całkiem nieźle. Wychodząc zamknąłem oborę delikatnie cały czas pamiętając o tej niedobrej belce.
Wróciłem do domku, zjadłem bardzo delikatną kolacje i wziąłem się za czytanie książki. Musiałem
znaleźć w niej coś potrzebnego do ratowania domu dla moich zwierzaków. Książka istotnie była bardzo
obszerna jednakże nie zawierała tego co ja bym potrzebował. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła już
dwudziesta trzecia. Westchnąłem cicho zrezygnowany. Przejrzałem książkę jeszcze raz dość dokładnie,
sprawdzając każdą stronę. Były tam co prawda jakieś wzmianki o wzmacnianiu belek czy stropów
jednakże ja potrzebowałem coś w stylu naprawy belki dachowej tak by nie naruszyć stropu. Przydałaby
się jakaś osoba co się zna na budownictwie w wiosce, ale chyba nie kojarzyłem kto by mógł mi pomóc.
Zamknąłem książkę przyglądając się jej chwile w milczeniu i rozmyślając. Schowałem ją do torby w
której ją przyniosłem a wyciągnąłem drugą, tą przygodową, którą chciałem dać Renardowi. Przeczytałem
okładkę, pierwszą stronę i z tyłu na odwrocie. Wydawała się ciekawa. Może gdyby Renard ją przeczytał
to może sam bym ją przeczytał przed zwrotem. Jednakże ja nie lubiłem książek przygodowych. Wolałem
coś w stylu horroru, thrillera albo kryminału. Spojrzałem na swoją małą kolekcje książek i mruknąłem
cicho rozmyślają i kontemplując. Sam nie wiem nawet kiedy, po prostu zasnąłem na fotelu z książka w
ręku.
Następnego dnia gdy tylko wstało słońce rozbudziłem się rozglądając. Wstałem odkładając wcześniej
książkę i poprawiłem swoje ubranie. Dziś była ładna pogoda więc kolejny schematyczny dzień.
Śniadanie, pole, pielęgnacja, zwierzęta, sprzątanie i w końcu czas wolny. Po południu ruszyłem w stronę
wybrzeża wyspy. Tam gdzie rozpocząłem swoją historie na nowo. Już z daleka zauważyłem ciekawą
rzecz. Na plaży leżał nie duży kontener. Od razu do niego podbiegłem ciekawy co tam może być. Im
bliżej byłem tym słyszałem charakterystyczne dźwięki. Zauważyłem ze kontener ma wywietrzniki i
wyjścia odprowadzające wodę. Nie był również zamknięty na żadną kłódkę. Uśmiechnąłem się delikatnie
i powoli go otworzyłem. Moim oczom ukazały się dwie piękne owce, jeden baran z pięknym porożem
oraz jedno jagnię. Uklęknąłem delikatnie z uśmiechem. Wiedziałem że jeśli chce by mi zaufały, musiałem
najpierw zdobyć zaufanie przywódcy stada. Delikatnie się przysunąłem wyciągając ze spodni butelkę
wody oraz trochę świeżej trawy. Podałem mu na ręce odrobinę trawy jednocześnie dając wodę na jakimś
kawałku materiału. Początkowo nie był do końca pewny czy chce trawy. Ja jednak dobrze wiedziałem że
żadne zwierze nie oprze się świeżej trawie i pysznej chłodnej wodzie. Gdy podszedł podałem mu trochę
więcej zieleniny i podsunąłem wodę. Po tym pogłaskałem go delikatnie po głowie. Zauważyłem że owce
chyba też nabrały zaufania bo podeszły ostrożnie. Na samym końcu podeszło jagnię, wcześniej patrząc
na swoich bodajże rodziców. Uśmiechnąłem się jeszcze bardziej a szczęście mnie rozrywało niemal od
środka. Teraz trudniejsza część bo musiałem je jakoś zaprowadzić do swojego gospodarstwa. Wstałem

powoli by ich nie wystraszyć i wyszedłem by poszukać jakiegoś badyla. Gdy tylko wyszedłem na
zewnątrz poczułem jak baran trąca mnie w podudzie. Oglądnąłem się za siebie i zauważyłem że
zwierzaki same za mną podążają. To było ciekawe zjawisko i nietypowe jeśli chodzi o zwierzęta. Mimo
tego zadowolony ruszyłem w stronę gospodarstwa ze swoimi nowymi przyjaciółmi. Cały czas się
odwracałem do nich, licząc swoje owieczki, szczęśliwy z tego faktu. Dawały one nowe możliwości, a i na
pewno ludziom w osadzie na pewno by się spodobały. Jednocześnie pojawił się mały problem. Dla
owiec musiałem postawić osobny budynek. Nie martwiłem się tym jakoś szczególnie ponieważ miałem
swój poradnik ciesielstwa jednakże.. Sam nigdy niczego nie budowałem więc wiązało się to z małym
ryzykiem. Nie miałem pewności też co do odpowiedniej przestrzeni dla owiec. W końcu każde zwierzę
wymaga jej nieco inaczej. Cicho westchnąłem zastanawiając się nad tym i próbując coś wymyślić. Gdy
już dochodziłem do swojego gospodarstwa zauważyłem przy nim młodego chłopaka. Z daleka go nie
rozpoznałem, jednakże im bliżej byłem tym bardziej uświadamiałem sobie kto to był. To był Renard.
Siedział na ławce przy domku z jakąś torbą. Podszedłem bliżej wpuszczając nowe zwierzaki na wybieg
dla zwierząt i podszedłem do chłopaka.
- Witaj Renard.. Co Cie do mnie sprowadza? - uśmiechnąłem się życzliwie i dając ręce na biodra.

Renard?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz