W takie upalne dni każda praca była
czterokrotnie razy cięższa. Spodziewałem się że wampirzyca sobie pomyśli
że staram się jej zaimponować. Nie taki jednak miałem swój
cel. Prawda była taka że cały czas myślałem o swoich owcach. Owce do
pełnego rozwoju, dobrej wełny, dobrego samopoczucia potrzebowały swojego
osobnego miejsca w którym mogły sobie spokojnie żyć, nie rywalizując z innymi gatunkami zwierzyny. Poza tym
musiałem odebrać gwoździe od kowala z młoteczkiem. Pomijając potrzebę
postawienia nowego budynku musiałem naprawić dach w oborze. Zawsze starałem się być człowiekiem który
sobie idealnie wszystko rozplanowuje w czasie, dokładnie i ostrożnie
wszystko układa by za wiele rzeczy się nie nazbierało. Tym razem jednak
wszystko zaczęło mi się nakładać. Takie sytuacje zawsze mnie stresowały i
wprawiały w dyskomfort wewnętrzny. Często zaczynałem się spieszyć i
popełniać błędy.
Mogłoby się wydawać że to
ścinanie drzewa jest najcięższą pracą. Nie była to jednak prawda.
Najgorsze było ścinanie każdej gałęzi, gałązki, nierówności oraz mniej więcej wyrównanie powalonego pnia drzewa. Kolejną pracą było pocięcie pnia w mniejsze krótsze
pnie w celu ułatwienia transportu. I ostatnią najgorszą rzeczą
pozostawał transport. W normalnym cywilizowanym świecie transport nawet
ośmiu pni to bułka z masłem. Jednak na wyspie w dość prymitywnych
warunkach transport moich czterech ściętych pni stanowił już problem.
Planowałem pnie obrobić dopiero na swojej farmie już powiedzmy pod
deski. Tutaj nie miało to najmniejszego sensu, jednakże bardzo
ułatwiłoby to zadanie. Łatwiej przetransportować cztery grube bele niż
cztery zaokrąglone, walcowate pniaki. Z każdej gałęzi w międzyczasie
tworzyłem pewnego rodzaju kliny które miałyby uniemożliwić przesuwanie, turlanie się oraz spadanie pni.
***
Sam
nie wiem ile czasu minęło odkąd dziewczyna udała się w poszukiwaniu
wody. Wiem jednak że czas bez niej się dłużył. Podczas rozmowy czy też
milczenia, zawsze to jakoś inaczej jak była obok. Ewentualnie zawsze
można było gębę otworzyć. Postanowiłem że wykorzystam fakt iż jej nie ma
i postaram się zbudować coś na wygląd wózka. Dość prymitywnego oczywiście. Z najmniejszego pnia odrąbałem dwa powiedzmy równe
ale grube koła. W obu zrobiłem dokładnie na środku dziurę by zamontować
tam.. No właśnie co. Rozejrzałem się z myślą co by mogło posłużyć za oś wystarczająco wytrzymałą na cztery pniaki drzewa. Westchnąłem cicho i
powiększyłem dziurę w obu kołach. Stwierdziłem że zrobię oś z ośmiu
najtwardszych patyków, zwiąże je razem i wepcham jakoś do dziur w kołach. Następnie z gałęzi, patyków i liści zrobiłem platformę wózka którą
musiałem jakoś zamontować na osi tak by nie zsuwała się. W porę
przypomniałem sobie że miałem w kieszeni cztery spinki z kości.
Przymocowałem je do patyków od spodu platformy i położyłem haczykami na osi. W ten sposób oś powinna się obracać a wózek powinien jakoś powoli się toczyć ciągnięty.
Po chwili dostrzegłem kobietę jak się wylania zza linii drzew. Musiałem
jakoś zażartować by może rozluźnić atmosferę. Widziałem że niesie mi
jakąś orzeźwiająco chłodną wodę.
Gdy
dziewczyna zajmowała się układaniem drewna, ja poiłem się chłodną wodą.
Spojrzałem na swoją koszulkę i jeszcze dość dużą ilość wody. Spojrzałem
na słońce, butelkę koszulkę. Słońce-butelka-koszulka. Raz się żyje.
Ściągnąłem z siebie koszulkę aby na nią wylać wodę by następnie koszulkę
wycisnąć na swoją głową jednocześnie przemywając się nią. Zwinąłem koszulkę w rulon i położyłem sobie chłodną na swoim karku pozostając w
samych spodniach.
- Kiedy go zwozimy? - zapytała wampirzyca odwracając się i ewidentnie nieruchomiejąc.
Staś nie był jakoś bosko wyrzeźbiony jednakże jakieś zarysy mięśni
malowały się na jego klatce. Do tego rozbudowane barki, ramiona oraz
ręce. Na klatce miał delikatne ślady oraz blizny, zapewne po pracy na
polach. Chodząc przez grządki nie raz można dostać gałęzią czy czymś
innym. dlatego nauczył się chodzić często w koszulce oraz tunice.
Amortyzowały bardzo dobrze jakiekolwiek uderzenia. Spojrzał na
dziewczynę która mu się przyglądała.
- Najlepiej to jak najszybciej by uniknąć zmroku.. - zmrużyłem oczy patrząc na Raven - no co?
- Nic.. - odpowiedziała momentalnie i zabrała się za zbieranie drzewa.
- Czekaj.. pomogę Ci.. zrobiłem wózek.. - mruknąłem podjeżdżając nim pod kłody.
- Kiedy Ty to zdążyłeś zrobić? - zapytała jakby niedowierzająca i wędrując wzrokiem na moją klatkę piersiową.
- Jak byłaś po wodę.. zaledwie pięć minut roboty.. nic wielkiego.. -odpowiedziałem i raz dwa załadowaliśmy pniaki na wózek.
Każdy pień na wózku zabezpieczyłem małym klinem które też wcześniej wystrugałem. Miały one zapobiegać przemieszczaniu się kłodom po wózku. Oprócz tego gdy już towar znalazł się na wózku, przymocowałem pionowo gałązki które
miały dociskać pnie do siebie i wszystko obwiązałem sznurkami. Nie
wyglądało to jak jakiś cud, ale z pewnością wystarczyło by dojechać tym
do mojego gospodarstwa. Stwierdziłem że na górę można by było dać jeszcze jedno mniejsze drzewo.
- Zetnę jeszcze jedno.. mniejsze.. o na przykład tamto i ruszamy z powrotem dobrze? - zapytałem nie czekając na odpowiedź.
Od
razu zabrałem się za ścięcie kolejnego drzewa. Co prawda tamte cztery
powinny niby wystarczyć co do zbudowania dla owiec domu, jednakże
wolałem mieć stu-procentową pewność że nie będę tu musiał wracać a
szczególnie sam. Wózek
zresztą bym w stanie jeszcze przyjąć jedną mniejszą kłodę więc nic nie
traciłem. Ku zaskoczeniu dziewczyny to drzewo ściąłem zdecydowanie
szybciej i sprawniej niż pozostałe. Może jego obwód
miał znaczenie w tym. Było chudsze i mniejsze co prawda, ale właśnie
takiego potrzebowałem. Gdy upadło już ścięte szybko z wampirzycą
pozbyliśmy się gałęzi, gałązek i innych niepotrzebnych rzeczy,
zrobiliśmy dodatkowe kliny i załadowaliśmy je na górę naszego powozu.
- Chyba
możemy wracać Raven.. będę ciągnąć powoli i ostrożnie.. Ty po prostu
pilnuj by żaden pień nie spadł. Jakby zaczynało się coś przeważać lub
spadać po prostu mów, ja trzymam i coś będziemy kombinować.. - uśmiechnąłem się do dziewczyny która jedynie przytaknęła głową obserwując mnie. Nie ukrywam że jej wzrok mnie nieco peszył.
Raven?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz