25 czerwca 2019

Od Pana Stasia CD Raven

             W takie upalne dni każda praca była czterokrotnie razy cięższa. Spodziewałem się że wampirzyca sobie pomyśli że staram się jej zaimponować. Nie taki jednak miałem swój cel. Prawda była taka że cały czas myślałem o swoich owcach. Owce do pełnego rozwoju, dobrej wełny, dobrego samopoczucia potrzebowały swojego osobnego miejsca w którym mogły sobie spokojnie żyć, nie rywalizując z innymi gatunkami zwierzyny.  Poza tym musiałem odebrać gwoździe od kowala z młoteczkiem. Pomijając potrzebę postawienia nowego budynku musiałem naprawić dach w oborze.  Zawsze starałem się być człowiekiem który sobie idealnie wszystko rozplanowuje w czasie, dokładnie i ostrożnie wszystko układa by za wiele rzeczy się nie nazbierało. Tym razem jednak wszystko zaczęło mi się nakładać. Takie sytuacje zawsze mnie stresowały i wprawiały w dyskomfort wewnętrzny. Często zaczynałem się spieszyć i popełniać błędy.
 
Mogłoby się wydawać że to ścinanie drzewa jest najcięższą pracą. Nie była to jednak prawda. Najgorsze było ścinanie każdej gałęzi, gałązki, nier
ówności oraz mniej więcej wyrównanie powalonego pnia drzewa. Kolejną pracą było pocięcie pnia w mniejsze krótsze pnie w celu ułatwienia transportu. I ostatnią najgorszą rzeczą pozostawał transport. W normalnym cywilizowanym świecie transport nawet ośmiu pni to bułka z masłem. Jednak na wyspie w dość prymitywnych warunkach transport moich czterech ściętych pni stanowił już problem. Planowałem pnie obrobić dopiero na swojej farmie już powiedzmy pod deski. Tutaj nie miało to najmniejszego sensu, jednakże bardzo ułatwiłoby to zadanie. Łatwiej przetransportować cztery grube bele niż cztery zaokrąglone, walcowate pniaki. Z każdej gałęzi w międzyczasie tworzyłem pewnego rodzaju kliny które miałyby uniemożliwić przesuwanie, turlanie się oraz spadanie pni.


***


                Sam nie wiem ile czasu minęło odkąd dziewczyna udała się w poszukiwaniu wody. Wiem jednak że czas bez niej się dłużył. Podczas rozmowy czy też milczenia, zawsze to jakoś inaczej jak była obok. Ewentualnie zawsze można było gębę otworzyć. Postanowiłem że wykorzystam fakt iż jej nie ma i postaram się zbudować coś na wygląd w
ózka. Dość prymitywnego oczywiście. Z najmniejszego pnia odrąbałem dwa powiedzmy równe ale grube koła. W obu zrobiłem dokładnie na środku dziurę by zamontować tam.. No właśnie co. Rozejrzałem się z myślą co by mogło posłużyć za oś wystarczająco wytrzymałą na cztery pniaki drzewa. Westchnąłem cicho i powiększyłem dziurę w obu kołach. Stwierdziłem że zrobię oś z ośmiu najtwardszych patyków, zwiąże je razem i wepcham jakoś do dziur w kołach. Następnie z gałęzi, patyków i liści zrobiłem platformę wózka którą musiałem jakoś zamontować na osi tak by nie zsuwała się. W porę przypomniałem sobie że miałem w kieszeni cztery spinki z kości. Przymocowałem je do patyków od spodu platformy i położyłem haczykami na osi. W ten sposób oś powinna się obracać a wózek powinien jakoś powoli się toczyć ciągnięty.
Po chwili dostrzegłem kobietę jak się wylania zza linii drzew. Musiałem jakoś zażartować by może rozluźnić atmosferę. Widziałem że niesie mi jakąś orzeźwiająco chłodną wodę.


                Gdy dziewczyna zajmowała się układaniem drewna, ja poiłem się chłodną wodą. Spojrzałem na swoją koszulkę i jeszcze dość dużą ilość wody. Spojrzałem na słońce, butelkę koszulkę. Słońce-butelka-koszulka. Raz się żyje. Ściągnąłem z siebie koszulkę aby na nią wylać wodę by następnie koszulkę wycisnąć na swoją głową jednocześnie przemywając się nią. Zwinąłem koszulkę w rulon i położyłem sobie chłodną na swoim karku pozostając w samych spodniach.
- Kiedy go zwozimy? - zapytała wampirzyca odwracając się i ewidentnie nieruchomiejąc.

Staś nie był jakoś bosko wyrzeźbiony jednakże jakieś zarysy mięśni malowały się na jego klatce. Do tego rozbudowane barki, ramiona oraz ręce. Na klatce miał delikatne ślady oraz blizny, zapewne po pracy na polach. Chodząc przez grządki nie raz można dostać gałęzią czy czymś innym. dlatego nauczył się chodzić często w koszulce oraz tunice. Amortyzowały bardzo dobrze jakiekolwiek uderzenia. Spojrzał na dziewczynę kt
óra mu się przyglądała.
- Najlepiej to jak najszybciej by uniknąć zmroku.. - zmrużyłem oczy patrząc na Raven - no co?
- Nic.. - odpowiedziała momentalnie i zabrała się za zbieranie drzewa.
- Czekaj.. pomogę Ci.. zrobiłem w
ózek.. - mruknąłem podjeżdżając nim pod kłody.
- Kiedy  Ty to zdążyłeś zrobić? - zapytała jakby  niedowierzająca i wędrując wzrokiem na moją klatkę piersiową.
- Jak byłaś po wodę.. zaledwie pięć minut roboty.. nic wielkiego.. -odpowiedziałem i raz dwa załadowaliśmy pniaki na w
ózek.
Każdy pień na w
ózku zabezpieczyłem małym klinem które też wcześniej wystrugałem. Miały one zapobiegać przemieszczaniu się kłodom po wózku. Oprócz tego gdy już towar znalazł się na wózku, przymocowałem pionowo gałązki które miały dociskać pnie do siebie i wszystko obwiązałem sznurkami. Nie wyglądało to jak jakiś cud, ale z pewnością wystarczyło by dojechać tym do mojego gospodarstwa. Stwierdziłem że na górę można by było dać jeszcze jedno mniejsze drzewo.
- Zetnę jeszcze jedno.. mniejsze.. o na przykład tamto i ruszamy z powrotem dobrze? - zapytałem nie czekając na odpowiedź.


                Od razu zabrałem się za ścięcie kolejnego drzewa. Co prawda tamte cztery powinny niby wystarczyć co do zbudowania dla owiec domu, jednakże wolałem mieć stu-procentową pewność że nie będę tu musiał wracać a szczeg
ólnie sam. Wózek zresztą bym w stanie jeszcze przyjąć jedną mniejszą kłodę więc nic nie traciłem. Ku zaskoczeniu dziewczyny to drzewo ściąłem zdecydowanie szybciej i sprawniej niż pozostałe. Może jego obwód miał znaczenie w tym. Było chudsze i mniejsze co prawda, ale właśnie takiego potrzebowałem. Gdy upadło już ścięte szybko z wampirzycą pozbyliśmy się gałęzi, gałązek i innych niepotrzebnych rzeczy, zrobiliśmy dodatkowe kliny i załadowaliśmy je na górę naszego powozu.
- Chyba możemy wracać Raven.. będę ciągnąć powoli i ostrożnie.. Ty po prostu pilnuj by żaden pień nie spadł. Jakby zaczynało się coś przeważać lub spadać po prostu m
ów, ja trzymam i coś będziemy kombinować.. - uśmiechnąłem się do dziewczyny która jedynie przytaknęła głową obserwując mnie. Nie ukrywam że jej wzrok mnie nieco peszył.

Raven?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz