29 czerwca 2019

Od Pana Stasia CD Raven do Aven etap 2 > etap 3

                Spojrzałem za siebie obserwując i szukając dziewczyny. Nie spodziewałem się z jej strony takiej.. bliskości.. Tak bliskość to chyba dobre słowo. Pytanie tylko czy miałem się jej obawiać czy wręcz przeciwnie. Jak na samotnika była dość przyjaźnie nastawiona. Z drugiej strony łączyła nas oboje współpraca. Ona wykonała swoją część teraz w jakiś dzień ja będę musiał wykonać swoją. Mimo wszystko byłem jej wdzięczny za wszystko w czym mi pomogła. Uśmiechnąłem się, zabezpieczyłem kłody i udałem się na spoczynek. Ten dzień był wystarczająco męczący i pełen różnych, lepszych i gorszych akcji. Czułem że zasnę tak szybko jak się położę, a będę spał jak król na łożu królewskim.

                Na następny dzień standardowo wstałem o świcie robiąc sobie śniadanie, przebrałem się i umyłem. Mimo sytego śniadania, które jadłem zazwyczaj takie samo na co dzień, czułem się głodny. Zdziwiło mnie to gdyż nigdy nie miałem takiego uczucia. Mimo wszystko spolonizowałem to i ruszyłem w stronę pola uprawnego. Na polu kolejna monotonia. Podlewanie roślin, rozmawianie z nimi, obcinanie obumarłych liści, suchych gałązek oraz ochrona przed chorobami, pasożytami i grzybami. Zapowiadał się kolejny gorący dzień, jednakże z powodu wczesnej godziny nie doskwierało słońce jeszcze w żadnym stopniu. Gdy w południe schodziłem z pola czułem dziwny mrowiący ból w okolicach opuszków palców stóp i dłoni. Zdziwiłem się już po raz drugi tego dnia gdyż nigdy nie miałem takich objawów po robocie w polu. Przyglądnąłem się swoim rękom, oglądając je dokładnie. Po chwili wzruszyłem ramionami nie widząc w nich żadnej różnicy. Musiałem się jeszcze zająć zwierzętami i zacząć ciąć te kłody pod zabudowę. Wróciłem do gospodarstwa otwierając oborę by zwierzaki się trochę po przechadzały. Od razu gdy zaczęły mnie otaczać czułem się.. dziwnie. Coś mnie zjadało i zasysało od środka. Momentalnie moje ciało pokryła gęsia skórka, jednocześnie jakby każdy włosek mojego ciała się nastroszył. Gdy zwierzaki mnie minęły, przetrzepałem głową jakby się ogarniając. Patrzyłem chwile w ich stronę zdezorientowany. Poczułem że może być to związane z tym co się stało przy wampirzycy. Westchnąłem cicho i wziąłem się za kłody.  

                W cywilizowanym świecie wrzuciłem bym taką kłodę na cyrkulatke i by się to szybko na niej zrobiło. Odkrojenie warstwy z korą, warstwy "zewnętrznej" i zajęcie się właściwym wykrajaniem desek. Dzień? Dwa roboty? Tutaj jednak nie było cywilizowanego świata. Jedyne "specjalistyczne" przedmioty to była siekierka, prymitywna piła ręczna i przedmioty które sam zrobiłem z drewna czy gałęzi. Mniejszą kłodę przeciąłem mniej więcej w 1/3 długości i postawiłem w specjalnym miejscu które przygotowałem do cięcia desek. Wymierzyłem sobie odpowiednie rzeczy i powbijałem w ziemie drewienka które miały robić za poziomice. W końcu co to za deska gdyby z jednej strony była grubsza z drugiej chudsza. Zrobiłem dwa nacięcia siekierką po czym wzdłuż drewienek obrysowałem kłodę dookoła nożem. W ten sposób powstałe "szyny" do tego deseczki któe robiły za poziomice powinny utrzymać piłę w tym samym stopniu przez cały moment cięcia kłody. Przyłożyłem piłę do kłody z jednej strony delikatnie się w nią zagłębiając. Westchnąłem cicho skupiając się maksymalnie na tym. Ostatnie przełknięcie śliny, otarcie potu z czoła, wzrok skupiony na kłodzie i pile, głębszy wdech i.. do dzieła. Drewno było gęste i twarde. Przecięcie go wzdłuż długości nie należało do najłatwiejszych. Do tego najlepiej by się nadała długa piła dla dwóch osób, z uchwytami po obu jej stronach. Ja byłem jednak sam i sam musiałem sobie z tym drzewem poradzić. Po kilku minutach pierwszy najbardziej zewnętrzny płat kłody można było przemieścić. Oddychając głęboko oparłem narzędzie o pień i chwyciłem powstałą deskę. Jakby nie było, profesjonalna robota to nie była, jednakże trzymałem w rękach deskę. Z jedne strony zaokrąglona z drugiej strony płaska. Gdyby odciąć tylko po bokach krawędzie na których znajdowała się kora, delikatnie deskę przetrzeć materiałem ściernym by wygładzić nierówności i drzazgi.. Można by wręcz powiedzieć idealna deska. Byłem szczerze zadowolony ze swojej pracy. Była to mała deska która mogłaby robić za coś w rodzaju drzwi bądź pod okno. Spojrzałem za siebie widząc jeszcze cztery wielkie kłody i gdy pomyślałem jak się namęczyłem przy takiej małej aż mnie prawie zesłabło. Westchnąwszy ciężko obniżyłem drewienka przy kłodzie, zrobiłem kolejne cięcia w kłodzie i wokół niej i ruszyłem dalej z tematem. Nim się obejrzałem słońce już zachodziło za górami ale a to miałem pociętą całą kłodę na osiem małych desek. Był to pewnego rodzaju sukces jakby nie patrzeć. Poskładałem wszystkie deski i położyłem je w miejscu przyszłej owczarni. Pochowałem narzędzia wraz z palikami i drewienkami po czym zamknąłem zwierzaki w oborze. Na dziś było chyba wystarczająco tego dobrego.

               
                Po powrocie do chatki zabrałem się za kolacje. Mimo kolejnej sytej strawy znów czułem się nienajedzony i że czegoś mi brakuje, jakby mięsa.. Dużo mięsa. Pokręciłem głową delikatnie i udałem się do spania. W nocy gdy tylko promienie księżyca przebiły się przez okno by wbić się do mojej chatki poczułem ból w stopach i dłoniach. Momentalnie wyrosły mi długie ostre pazury. Ból był potworny jednakże zdarzało mi się odczuć gorsze bóle. Wstałem by zasłonić okno zasłonami. Nie wiele to pomogło gdyż ani pazury ani ból nie znikał. Czułem ogromny głód i wewnętrzne rozdarcie. Trwało to przynajmniej godzinę, a przynajmniej w moich odczuciach. Tak naprawdę trwało to zaledwie dziesięć minut, po czym się uspokoiło i zasnąłem skulony na podłodze. Rano po obudzeniu, rozejrzałem się zdezorientowany. Spojrzałem na ręce i nogi. Wyglądały normalnie, jednak cały czas czułem głód. Wstałem z podłogi ruszając prosto do kuchni. Standardowe śniadanie, jednakże i po nim czułem się nienasycony i cały czas brakowało mi mięsa a najlepiej surowego. Postanowiłem udać się do myśliwej by mi upolowała coś. Ja nie mogłem sobie pozwolić na polowania. Za bardzo kochałem zwierzęta. Standardowe udanie się do toalety, ubranie się i tym razem zamiast w pole, wycieczka do osady. Z tego co słyszałem Aven zamieszkiwała na jednym z drzew w wiosce, co wcale nie ułatwiało szukania jej. Po wejściu do wioski westchnąłem cicho. Było tu kilka drzew więc trzeba metodą prób i błędów. Wiedziałem ze ludzie będą dziwnie patrzeć ale jaki miałem wybór. Podszedłem do jednego z drzew spoglądając na nie.
- Dzień dobry.. czy znajdę tu Aven? - zapytałem stojąc przed drzewem. Obszedłem je dookoła spoglądając na koronę. Brak odzewu więc trzeba było iść do kolejnego.
Chodziłem tak od drzewa do drzewa czując się jak czubek gadając do nich. W końcu po wielu próbach usłyszałem za sobą gdy odchodziłem od kolejnego już z rzędu.
- Tak, to ja. O co chodzi? - usłyszałem delikatny cichy głos przez co się odwróciłem w jej stronę.
- Jestem Staś.. Właściwie to Pan Staś - zamyśliłem się. - Mniejsza z tym.. Słyszałem że jesteś myśliwą.. mógłbym Cię prosić o upolowanie mi jakiegoś zwierzęcia? Najlepiej jelenia.. takiego większego, z dużą ilością mięsa.. Prócz tego gdybyś mogła poprosiłbym żebyś mi z niego dała prócz mięsa skóry i kości.. Chyba że Tobie się przydadzą to zachowaj - powiedziałem dość nerwowym tonem. Nie było mi na rękę mordowanie zwierząt w końcu. Jednakże taka kolej rzeczy.
- Miło Cie poznać.. Stasiu.. oczywiście zdobędę dla Ciebie mięso, skóry i kości.. Zajmie mi to góra.. dwa lub trzy dni - odpowiedziała rudowłosa cicho i spokojnie.
- W takim razie bardzo dziękuję Aven.. co do zapłaty.. wolisz gotówkę czy może chcesz coś w zamian? - zapytałem będąc ewidentnie zadowolony.
- Hmm.. coś w zamian.. zastanowię się i dam Ci znać gdy dam Ci mięso.. - powiedziała zastanawiając się chwile
- Dziękuję Aven. W takim razie pojawię się tutaj za dwa dni.. Gdybyś jednak miała wcześniej to możesz mnie odwiedzić na farmie.. dziękuję! - powiedziałem radośnie i zacząłem wracać w stronę farmy.

Aven?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz