Następną połowę dnia spędzili na ścięciu kilku kolejnych drzew, aby
następnie poddać je obróbce zdatnej do transportu. Raven nie odezwała
się więcej słowem, pogrążając się w świecie własnych myśli. Od czasów
zamieszkania na wyspie, poświęcała wiele czasu na wnikliwe obserwacje.
Spostrzeżenia spisywała w swoim notatniku, badawczo rozkładając kilka
stworzonych mutacji na czynniki pierwsze. W pewnym momencie twory
stworzone przez ludzi bez sumienia, zaczynały ją przerażać. Tortury
przeżyte w ośrodku badawczym na zawsze pogłębiły się w jej umysł,
powodując koszmary każdej nocy. Dlatego też chodziła z cieniami pod
oczami, które na stałe wpisały się w jej wizerunek.
Kolejny kawał gałęzi opadł na powiększającą się z każdą chwilą stertę.
Czarnowłosa przeklinając upał, odrzuciła zabrany z własnego lokum
maczetę na ziemię. Włosy pomimo ciągłego poprawiania, przyklejały się do
przyozdobionego kropelkami potu czoła. Frustrację powiększały brak
cienia, zimnej wody oraz wiatru. Gdyby nie obecność jej tymczasowego
towarzysza, zrzuciła by z siebie przewiewną koszulę pozostając w cienkim
bezrękawniku. Paradowanie z nagim brzuchem przed mężczyzna, zbytnio nie
uśmiechało się jej. Przez własną dumę postanowiła się pomęczyć dalej,
siadając pod jednym z rozłożystych drzew. Oparła głowę na własnych
kolanach, przypatrując się okolicy. Uniosła brew widząc szybkie tempo
pracy wilkołaka, który od rozszerzenia możliwości mutacji pracował za
dwóch.
- Rozumiem, że chcesz wykorzystać nowe możliwości… Słońce nie jest
dobrym sprzymierzeńcem. - przerwała nareszcie głuchą ciszę, jaka nastała
między nimi. Tym samym wywołała zdziwienie u Stasia, który odwrócił się
w jej stronę. - Nie mam nawet chęci, aby w jakikolwiek sposób Tobie…
Typować popełniane błędy.
- Nawet jak na wampira, nie wyglądasz zbyt zdrowo. - stwierdził po
dłuższej obserwacji, jakby dla potwierdzenia wampirzyca przestała
wachlować sobie dłonią przed twarzą. - Słońce zbyt negatywnie na was
nie działa, wiedząc z własnych doświadczeń. Więc dlaczego wyglądasz
beznadziejnie?
- N-nie miałam pojęcia, że na obecnym terenie wyspy… Słońce będzie
prażyć tak bardzo. - szepnęła, nawiązując krótki kontakt wzrokowy z
szatynem. Puściła między uszy jego pytanie o przyczynę złego wyglądu.
Jednak ponownie schowała głowę między nogi. - Poza tym jestem tylko
dziewczyną, nie tak wytrzymałym jak mężczyźni...Więc udowodniłeś swoją
wyższość fizyczną.
- Przecież nie urządzamy żadnej batalii w tematach siłowych. Dziewczyny nie powinny sięgać do takich robót, jak ścinanie drzew.
- Aby przeżyć zimę… Trzeba nauczyć się wszystkiego, aby przetrwać cały
rok. Każdy dzień to swoisty przykład walki i obrony tego, co zdołałeś
zbudować. A przyroda rządzi się swoimi prawami, których musimy się
przestrzegać.
Przecierając ponownie czoło z nadmiaru potu, wstała z dotychczasowego
miejsca odpoczynku. Nie mogła ulegać swoim słabością, musiała przeć
dalej. Do naładowania baterii potrzebowała tylko dwóch czynników -
krwistej posoki oraz czegoś chłodnego. Dlatego też postanowiła ruszyć w
teren, aby odnaleźć tamtejsze źródło wody.
- Aby współpraca była udana, każda ze stron musi mieć naładowane siły. -
odparła, zarzucając na ramię zabrany z opuszczonego grodu pusty bukłak.
- Pójdę znaleźć miejsce, gdzie woda jest zdatna do picia. Chociaż tyle
mogę zrobić. Nie lubię słyszeć jak osoby trzecie marudzą, że nigdy nic
nie robię.
Tereny otaczające jej sylwetkę budziły w niej niepewność i dreszcze
przechodzące przez ciało. Jednak dlaczego miałaby się bać, nikogo oprócz
niej nie było tam. Słyszała historie związane w tym niezbadanym do
końca miejscem podczas jej niespodziewanego wypadu do osady, z której
równie szybko musiała uciekać. Nie wierzyła w legendy ani kulturowe
podania. Duchy nie istnieją, zaśmiała się z dziecinnych przestróg
ciotki, która straszyła ją w najmniej oczekiwanych momentach
dzieciństwa. Zawsze uważała ją za dziecinną pod niektórymi względami,
pomimo jej niemłodego już wieku.
Bacznie rozglądając się po otoczeniu, czarnowłosa podeszła do jednego z
licznych oczek wodnych. Ciecz znajdująca się tam nie wyglądała na
brudną, a pijąca wodę po drugiej stronie sarna nie wyglądała, jakby
miała paść zaraz nieżywa na ziemię.
- Życie ma się jedno… Adrenalina jest potrzebna, dla odświeżenia umysłu.
- uśmiechnęła się pod nosem, nabierając wodę w złożone dłonie.
Samowolnie westchnęła z odprężenia, kiedy zimna woda obmywa jej kark i
twarz. Tego brakowało przez pół dnia, kiedy wzięła się za pracę przy
drzewie. Poczuła pewnego rodzaju ulgę, kiedy dostrzegła dość dobrze
pokrytą skrzepem ranę na brzuchu. Beznamiętnie odrzuciła materiał
robiący za bandaż, dla napełnienia bukłaka zbawiennym płynem.
~ * ~
- Już obstawiałem, że uciekłaś z podkulonym ogonem. - usłyszała, kiedy
przekroczyła linię drzew oddzielającą resztę od małej polany.
- Polowania wampirów wyglądają inaczej, niż wściekłych psów...Znaczy się
szlachetnych wilkołaków. - szybko się zreflektowała, podając mu
manierkę z wodą. - Żadnego zakażenia oraz nie piłam z niej… Musiałam
zapolować na zwierzę, iż w okolicy nie było żadnego kąska poruszającego
się na dwóch kończynach i myślącego.
- Nie przepadasz za zwierzęca krwią?
- Muszę naprawdę być w poważnym położeniu i zdesperowana, aby po nią
sięgnąć. Mogę nazwać się posiadaczem, iście szlachetnego podniebienia.
Brak krwi równa się złym samopoczuciem. - zaśmiała się cicho, widząc
lekkie zdegustowanie wypisane na jego twarzy. Kiedy Staś odpoczywał
ciesząc się wodą, sama Raven wzięła się za układanie drewna w stosy. -
Kiedy go zwozimy?
Pan Staś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz