25 czerwca 2019

Od Raven CD Pana Stasia

Następną połowę dnia spędzili na ścięciu kilku kolejnych drzew, aby następnie poddać je obróbce zdatnej do transportu. Raven nie odezwała się więcej słowem, pogrążając się w świecie własnych myśli. Od czasów zamieszkania na wyspie, poświęcała wiele czasu na wnikliwe obserwacje. Spostrzeżenia spisywała w swoim notatniku, badawczo rozkładając kilka stworzonych mutacji na czynniki pierwsze. W pewnym momencie twory stworzone przez ludzi bez sumienia, zaczynały ją przerażać. Tortury przeżyte w ośrodku badawczym na zawsze pogłębiły się w jej umysł, powodując koszmary każdej nocy. Dlatego też chodziła z cieniami pod oczami, które na stałe wpisały się w jej wizerunek.
Kolejny kawał gałęzi opadł na powiększającą się z każdą chwilą stertę. Czarnowłosa przeklinając upał, odrzuciła zabrany z własnego lokum maczetę na ziemię. Włosy pomimo ciągłego poprawiania, przyklejały się do przyozdobionego kropelkami potu czoła. Frustrację powiększały brak cienia, zimnej wody oraz wiatru. Gdyby nie obecność jej tymczasowego towarzysza, zrzuciła by z siebie przewiewną koszulę pozostając w cienkim bezrękawniku. Paradowanie z nagim brzuchem przed mężczyzna, zbytnio nie uśmiechało się jej. Przez własną dumę postanowiła się pomęczyć dalej, siadając pod jednym z rozłożystych drzew. Oparła głowę na własnych kolanach, przypatrując się okolicy. Uniosła brew widząc szybkie tempo pracy wilkołaka, który od rozszerzenia możliwości mutacji pracował za dwóch.

- Rozumiem, że chcesz wykorzystać nowe możliwości… Słońce nie jest dobrym sprzymierzeńcem. - przerwała nareszcie głuchą ciszę, jaka nastała między nimi. Tym samym wywołała zdziwienie u Stasia, który odwrócił się w jej stronę. - Nie mam nawet chęci, aby w jakikolwiek sposób Tobie… Typować popełniane błędy.
- Nawet jak na wampira, nie wyglądasz zbyt zdrowo. - stwierdził po dłuższej obserwacji, jakby dla potwierdzenia wampirzyca przestała wachlować sobie dłonią przed twarzą. - Słońce zbyt negatywnie na was nie działa, wiedząc z własnych doświadczeń. Więc dlaczego wyglądasz beznadziejnie?
- N-nie miałam pojęcia, że na obecnym terenie wyspy… Słońce będzie prażyć tak bardzo. - szepnęła, nawiązując krótki kontakt wzrokowy z szatynem. Puściła między uszy jego pytanie o przyczynę złego wyglądu. Jednak ponownie schowała głowę między nogi. - Poza tym jestem tylko dziewczyną, nie tak wytrzymałym jak mężczyźni...Więc udowodniłeś swoją wyższość fizyczną.
- Przecież nie urządzamy żadnej batalii w tematach siłowych. Dziewczyny nie powinny sięgać do takich robót, jak ścinanie drzew.
- Aby przeżyć zimę… Trzeba nauczyć się wszystkiego, aby przetrwać cały rok. Każdy dzień to swoisty przykład walki i obrony tego, co zdołałeś zbudować. A przyroda rządzi się swoimi prawami, których musimy się przestrzegać.

Przecierając ponownie czoło z nadmiaru potu, wstała z dotychczasowego miejsca odpoczynku. Nie mogła ulegać swoim słabością, musiała przeć dalej. Do naładowania baterii potrzebowała tylko dwóch czynników - krwistej posoki oraz czegoś chłodnego. Dlatego też postanowiła ruszyć w teren, aby odnaleźć tamtejsze źródło wody.

- Aby współpraca była udana, każda ze stron musi mieć naładowane siły. - odparła, zarzucając na ramię zabrany z opuszczonego grodu pusty bukłak. - Pójdę znaleźć miejsce, gdzie woda jest zdatna do picia. Chociaż tyle mogę zrobić. Nie lubię słyszeć jak osoby trzecie marudzą, że nigdy nic nie robię.

Tereny otaczające jej sylwetkę budziły w niej niepewność i dreszcze przechodzące przez ciało. Jednak dlaczego miałaby się bać, nikogo oprócz niej nie było tam. Słyszała historie związane w tym niezbadanym do końca miejscem podczas jej niespodziewanego wypadu do osady, z której równie szybko musiała uciekać. Nie wierzyła w legendy ani kulturowe podania. Duchy nie istnieją, zaśmiała się z dziecinnych przestróg ciotki, która straszyła ją w najmniej oczekiwanych momentach dzieciństwa. Zawsze uważała ją za dziecinną pod niektórymi względami, pomimo jej niemłodego już wieku.
Bacznie rozglądając się po otoczeniu, czarnowłosa podeszła do jednego z licznych oczek wodnych. Ciecz znajdująca się tam nie wyglądała na brudną, a pijąca wodę po drugiej stronie sarna nie wyglądała, jakby miała paść zaraz nieżywa na ziemię.

- Życie ma się jedno… Adrenalina jest potrzebna, dla odświeżenia umysłu. - uśmiechnęła się pod nosem, nabierając wodę w złożone dłonie. Samowolnie westchnęła z odprężenia, kiedy zimna woda obmywa jej kark i twarz. Tego brakowało przez pół dnia, kiedy wzięła się za pracę przy drzewie. Poczuła pewnego rodzaju ulgę, kiedy dostrzegła dość dobrze pokrytą skrzepem ranę na brzuchu. Beznamiętnie odrzuciła materiał robiący za bandaż, dla napełnienia bukłaka zbawiennym płynem.


~ * ~

- Już obstawiałem, że uciekłaś z podkulonym ogonem. - usłyszała, kiedy przekroczyła linię drzew oddzielającą resztę od małej polany.
- Polowania wampirów wyglądają inaczej, niż wściekłych psów...Znaczy się szlachetnych wilkołaków. - szybko się zreflektowała, podając mu manierkę z wodą. - Żadnego zakażenia oraz nie piłam z niej… Musiałam zapolować na zwierzę, iż w okolicy nie było żadnego kąska poruszającego się na dwóch kończynach i myślącego.
- Nie przepadasz za zwierzęca krwią?
- Muszę naprawdę być w poważnym położeniu i zdesperowana, aby po nią sięgnąć. Mogę nazwać się posiadaczem, iście szlachetnego podniebienia. Brak krwi równa się złym samopoczuciem. - zaśmiała się cicho, widząc lekkie zdegustowanie wypisane na jego twarzy. Kiedy Staś odpoczywał ciesząc się wodą, sama Raven wzięła się za układanie drewna w stosy. - Kiedy go zwozimy?

Pan Staś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz