Na rumianej twarzyczce Farrah malowało się zdumienie, gdy wróżka nagle upadła, nie wymawiając ani słowa więcej. Trąciła delikatnie jej skrzydełka palcem wskazującym, kucając na śniegu. Brat mamrotał coś pod nosem, widząc zamoczone w śniegu rajstopy siostry i jej kolana brodzące głęboko w resztce białego puchu. Ta jednak tylko pacnęła go dłonią w ramię, a on odszedł obruszony do drzewa nieopodal, pod którym kucnął. Chyba nie wiedział co jego siostra znowu wymyśliła, była dosyć empatyczną dziewczynką, która uratowałaby cały świat, gdyby tylko była w stanie. Chwilę później widział, jak Farrah szybko chwyciła to leżące coś w rączkę, pędząc w stronę wioski. Wyglądała jakby miała się zabić o własne, krótkie i nieustannie plączące się nóżki. Chłopiec ruszył w pościg za siostrą, zarzucając granatowy, zrobiony przez Galię szal przez ramię.
– Nie! Mama nie pozwala! – krzyczał, próbując dogonić blondynkę, ale nieskutecznie. Była już za daleko. Co on teraz powie mamie? Jako starszy brat był odpowiedzialny za siostrę, nawet jeśli różnica wynosiła kilkanaście minut! Farrah zniknęła z jego pola widzenia, wbiegając w gęstszy las prowadzący do kliniki należącej do cioci Harry. Dziewczynka bardzo często do niej chodziła po suplementy i witaminy, zostając na herbatę. Dzisiaj jednak nie było czasu na wypicie przeróżnych naparów, miała dla niek pacjentkę i była świadoma, że musi się spieszyć. Gdy ona chorowała Harry mówiła, że trzeba jak najszybciej podać leki, więc tym razem nie mogło być inaczej. Zadyszana, czerwona na twarzy stanęła w progu chatki, waląc w jej drzwi. Wbiegła do środka, kiedy tylko się one otworzyły, nawet się nie witając.
– Farrah? Mama wie, że przyszłaś? Potrzebujecie czegoś? – spytała, zamiatając pozostałości śniegu naniesionego przez dziecko z drewnianej posadzki.
– Mam motylka – powiedziała, rozkładając telepiące się rączki. Na jej drobnych paluszkach leżała zmarnowana wróżka, biała od minusowej temperatury i wychudzona od braku pożywienia. Teraz, dodatkowo, poobijana przez szaleńczy bieg, ale przecież Farrah nie chciała. Dziewczynka chuchnęła kilka razy na „motylka”, myśląc że to coś da. W tym samym czasie Harry podeszła do niej ze zrezygnowanym spojrzeniem. To nie był pierwszy raz, gdy dziewczynka przynosiła jej umierające stworzenia. Nie ważne, czy ludzkie, czy nie.
– Farrah... nie możesz przynosić tutaj każdego, a na pewno nie spoza osady – powiedziała niechętnie, bawiąc się złotym warkoczem dziecka.
– Ale patrz. Boli ją – ponownie trąciła małą wróżkę, kładąc na miękkim kocyku niedaleko kominka, od którego biło przyjemne ciepło. Kiedy ciemnowłosa pomogła dziewczynce zdjąc ubranie wierzchnie, do środka wparował Renard, wydzierając się w niebogłosy. Tak, odkąd Galia urodziła dzieciaki, w wiosce nie było spokoju, ale nie przeszkadzało to innym, mało tego - polubili te dzieciaki, były rezolutne, inteligentne, dobre i o dziwo - dobrze wychowane, wprowadzały przyjazną atmosferę do wioski.
– FARRAH! – chłopiec dopadł do siostry, a Harry tylko złapała się za głowę, widząc bałagan dookoła. Śnieg na podłodze, drzwi otwarte na oścież. Szybko poleciła rozebrać się dzieciom, co skruszone zrobiły. Oboje uklęknęły przy stworzonku, widząc że zaczyna nabierać kolorów. Dziewczynka rozprostowała paluszkiem skrzydełka leżące przedtem pod dziwnym kątem, a Renard się pieklił, że mama ich zabije. Wkrótce dostali po kubku gorącej czekolady, zresztą na wróżkę także czekało picie w małej zakrętce symulującej kubeczek. Po dłuższym czasie powieki stworzonka zaczęły drgać, a ciało nieznacznie się poruszać. Leżała skulona, zapadając się w miękkim materiale kocyka, aż w końcu otworzyła oczy, mrugając szybko, jej wzrok był zabiegany i sugerował, że sama zainteresowana niewiele rozumie. Tymczasem nawet brat Farrah podszedł, wyraźnie zaciekawiony ich nową koleżanką,
która jednak sprawiała wrażenie przytłoczonej, ale ani chłopiec, ani dziewczynka nie wiedzieli, co siedzi w głowie wróżki. Mogli jedynie czekać na jej reakcję, więc siedzieli niczym zaklęci, wpatrując się w jej malutkie ciało - małe włoski, rączki, nóżki. Jeszcze mniejsze niż ich!
Renard?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz