14 listopada 2018

Od Lunaye do ktosia


Czy życie na wsypie jest trudne? Zadaje sobie to pytanie od pierwszej chwili przybycia na ten skrawek ziemi i codziennie rano powtarzam. Bawi mnie dźwięk tych słów, bo na początku myślałam, że umrę po najwyżej godzinie. Zalewała mnie wściekłość na wszystkie ostatnie wydarzenia w moim dawnym życiu. Dawnym? Tak, dawnym. Wole to tak nazywać. Zawsze myślałam, że jestem wolna i niezależna. Dopiero teraz dostrzegam jak bardzo myliłam się przez ten cały czas. Największym plusem jaki widzę to brak przymusu chodzenia w szpilkach, które moja matka tak miłowała, i które były obowiązkiem w mojej pracy.
Fala śmiechu łechta mnie w gardło jak tylko przypomnę sobie swoje myśli po przebudzeniu na plaży. Jedyne o czym potrafiłam myśleć to ten obrzydliwy typ, który śmierdział gorzej niż jego tony zielska. Myślałam tylko i wyłącznie o tym jak go nienawidzę i jak bardzo mnie skrzywdził. Nienawidzę go dalej, muszę przyznać, ale nie skrzywdził mnie on tylko ludzie, którzy mnie zabrali. Chociaż jak się teraz zastanowić, to wyświadczyli mi przysługę. Bo jeśli jeszcze kiedykolwiek spotkam go na swojej drodze, a dla niego byłoby lepiej by tak się nie stało, przyprę go do muru i słodko szepcząc do uszka „Wróciła twoja ukochana suczka, i jak ci się teraz podoba? Hm?” wbije mu dłoń prosto w płuca i wyrwę to brudne serce za jednym zamachem. Mogłabym na tym skorzystać, ale tak zepsutej krwi się nie tykam, źle mi działa na żołądek. Mdłości i zgaga, nie jest wart takich rzeczy.
- Ah… - westchnęłam z zachwytu nad swoim planem. O tak był, słodki jak jeszcze cieplutka krew młodego Sowórka. Oblizując usta zsunęłam się z belki stropowej, a raczej tego co kiedyś nią było, a teraz opadało swobodnie na podłogę tworząc mini zjeżdżalnie. Siedząc na niej można było zobaczyć gwiazdy. A niebo widziane z tej wyspy oczarowywało nawet takiego laika w tym temacie jak ja. A może właśnie szczególnie z tego powodu. W końcu im mniej coś rozumiemy tym bardziej nas zadziwia.
Burczenie brzucha przywołało mnie do rzeczywistości i przerwało rozmyślania nad gwiazdozbiorami, które widziałam zeszłej nocy, a nadałam im własne nazwy. Wyślizgnęłam się z chaty przez otwór przysłoniony drzwiami poluzowanymi na zawiasach. Udałam się nad Spokojny Strumień. Anzury powinny tam nocować, a nic nie smakuje tak dobrze na przystawkę jak taki mały cielaczek… Nazwijmy to cielaczkiem, bo bliżej temu do takiego pospolitego zwierzaka niż do jakiegokolwiek innego, przynajmniej jak na moje mniemanie.
Dotarłam tam szybciej niż ostatniej nocy. Chyba moja kondycja zaczynała wspinać się na następny poziom, uśmiechnęłam się sama do siebie.
Na szczęście te wyrośnięte kozy są tak naiwne, że złapanie dobrej przekąski zajęło mi dosłownie kilka sekund. Zaciągnęłam migiem malucha na pobliskie pochylone konary i już miałam wbić w niego kły, kiedy usłyszałam charakterystyczne pohukiwanie. Przypomniało mi się moje porównanie o słodkości krwi tego stworzonka. Sowórka. Wypuściłam swoją dotychczasową ofiarę i ponownie oblizałam usta. Jak się dobrze postaram to ten deserek będzie mój. Podskoczyłam zwinnie w górę i skupiając się zamieniłam w nietoperza. Wyszło mi to dość niezdarnie bo zanim złapałam równowagę skrzydeł prawie spadłam z powrotem na ziemię. Nie opanowałam jeszcze tej specyficznej zdolności do perfekcji, udało się jednak. Jak dobrze mieć taką „drugą twarz”, która ma uszy wielkości patelni do tortilli i węch jakiego nie powstydziłoby się stado psów tropiących. Dość szybko wytropiłam swój posiłek, przycupnęłam więc nieopodal by móc obserwować niczym wytrawny łowca, czekałam tylko na dogodny moment.
Jeszcze chwilka… jeszcze momencik …. iiii…
Usłyszałam nagle szelest pod gałęzią na której siedziałam.
Co jest?!
Sowórka też go usłyszała i spłoszona odleciała szybciej niż zdążyłam mrugnąć.
Zeskoczyłam na dół czym prędzej by policzyć się z osobnikiem zakłócającym mój idealny plan na kolację. W połowie drogi zamieniając się z powrotem w dwunożną postać, wylądowałam prosto przed czyjąś twarzą. Mężczyzna cofnął się o krok. Westchnęłam.
- Zepsułeś mi kolację, wiesz? - zapytałam nonszalancko popierając się o biodra i zarzucając lokami do tyłu. Wbiłam wzrok w nieznajomego i czekałam na jego odpowiedź.
<ktoś coś??>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz