20 listopada 2018

Od Nyx CD Sędziego

Przyzwyczajenie się do nowego ciała było dla Nyx nie lada wyzwaniem. Co rusz potykała się o swoje własne, długie kończyny, zahaczała o coś ogonem albo uderzała głową. Nie wspominając o barierze komunikacyjnej. Odnosiła wrażenie, jak gdyby coraz większe starania mające na celu artykulację jakiegokolwiek słowa coraz bardziej oddalały ją od iście ludzkiej formy przekazywania infromacji. Gdy jednak jakimś, niezrozumiałym cudem Sędzia zrozumiał dwie wygęgane z trudem prze nią sentencję w smoczycę wstąpiła nadzieja. Może jeszcze dane jej będzie prowadzić iście diaboliczne konwersacje wcielając się w rolę autentycznego Smauga. Na samą myśl kąciki ust, czy raczej pyska dziewczyny uniosły się złowieszczo.

- So tell me thiefff… - wyprężyła się złowieszczo imitując słynnego gada. – How do you chosoe to die?

- Co tam gęgasz? – zapytał siwowłosy znad puszki, oblizując łyżkę czym skutecznie zniszczył starannie zbudowany klimat.

Gadzina syknęła jedynie w odpowiedzi urażona tak pozbawionym wszelkiego szacunku traktowaniem.

- To była twoja odpowiedź? Wyglądała na dość złowrogą…

Smoczyca przekręciła głowę, jak pies reagujący na ciekawy dźwięk. O co mężczyźnie chodziło z tą odpowiedzią?

- Eh… Słuchałabyś mnie przynajmniej – westchnął kręcąc głową niczym niezadowolony z wnuków dziadek. – Ta dzisiejsza młodzież…

- Dziadziejesz Mikołaj – parsknęła, jednak po chwili naszła ją refleksja dotycząca faktycznego wieku rozmówcy.

Zadała więc pytanie z nadzieją, że znowu za sprawą cudu siwobrody zrozumie jej gulgotanie. Bezskutecznie. Sięgnęła więc po prowizoryczny migowy. Machała szponami w powietrzu to wskazując Sędziego, to udając, że liczy na palcach, żeby po chwili unieść smocze łapska w pytającym geście. Mężczyźnie chwilę zajęło odszyfrowanie wiadomości, gdy jednak wyjawił liczbę wynoszącą 29 smoczyca nie ukryła zdziwienia. Podejrzewała go  przynajmniej trzydzieści parę. Nawet ewentualnie czterdzieści. W życiu nie pomyślałaby, że ten przeżył zaledwie dziewięć lat dłużej na tym świecie niż ona.

- A ty?

Gadzina wskazała szponami dwa razy dziesięć, na co siwy uniósł brwi w wyrazie szczerego zdziwienia.

- Toż to jeszcze dziecko jesteś! Prawie nieletnia.

Jaszczurka zmarszczyła brwi i syknęła w odpowiedzi. Co jak co, ale ktoś nawet o dekadę od niej nie starszy nie będzie jej nazywać dzieciakiem. Drobne poirytowanie nie wiadomo z jakiego powodu natychmiastowo przerodziło się w narastającą furię. Z gardzieli smoczycy wydobył się poważny i nie wróżący dobrze pomruk, zaś sama bestia podniosła się na cztery łapy i uniosła nieco skrzydła chcąc sprawiać wrażenie większej.

- No coś ty – na twarzy białowłosego malowało się jeszcze większe niż przed chwilą zdziwienie balansujące na granicy z niepokojem. – Chyba się nie wkurwisz o drobny żarcik?

Smok syknął w odpowiedzi i zaczął zbliżać się do mężczyzny na ugiętych kończynach przypominając kota przygotowującego się do ataku na swoją ofiarę. Nyx nie wiedziała co się  z nią działo. Była całkowicie świadoma, tego co robi i z jednej strony uważała swoje zachowanie za niedorzeczne, z drugiej zaś czuła nieodpartą ochotę rozerwania mężczyźnie krtani. Ten dostrzegł, że coś jest nie tak, w związku z czym wstał powoli, wyciągając w stronę skradającego się gada dłoń w uspokajającym geście.

- Halo, halo, Nyxiu? Jesteś tam? Ziemia do Nyx.

Warknięcie.

- To ja przecież, Sędzia. Już to przerabialiśmy, nie zaatakujesz mnie. Prawda?

Syk.

- Hej, hej spokojnie. Po co te nerwy?

Każdy krok gadziny w kierunku Sędziego towarzyszył jego krokowi w przeciwną stronę, a raczej w stronę jednego z licznych stalowych prętów powbijanych dookoła chatki. Gdy w końcu dotarł do jednego z nich zaabsorbował materiał w wyniku czego obie ręce mężczyzny zmieniły się w śmiercionośną broń lub piekielnie skuteczną tarczę. Pionowe źrenice nie odrywały się od wielkoluda śledząc każdy jego ruch. Zanotowały również zmianę w jego postawie, która wskazała na większą pewność siebie w obliczu zagrożenia, co zapewne było skutkiem absorpcji metalu.

- Słuchaj, ty nie chcesz zrobić mi krzywdy – ton jego głosu również uległ zmianie. – A ja tobie też nie chciałbym czegoś uszkodzić. Uspokój się więc, jeśli łaska.

Rita, a raczej jej zmutowane ciało sterowane dzikimi instynktami w tym właśnie momencie rzuciło się na mężczyznę. Ten jednak uniknął lecących ku niemu szponów i kłapiących zębów, przy czym odskakując w bok wyprowadził celnie na głowę gada stosunkowo silne uderzenie. Ten odczuł stalowy cios w związku z czym przystanął na chwilę i potrząsnął głową nieco oszołomiony, jednak w żaden sposób taka czynność go nie uspokoiła. Nyx ponownie, z jeszcze większą furią spróbowała sięgnąć bogu ducha winnego mężczyznę, który wykonał tę samą sekwencję ruchów co przy poprzedniej szarży. Jednak tym razem jego pięść nie sięgnęła smoczej skroni, zaś w jego bok z impetem uderzył długi, pokryty grubą łuską ogon posyłając białowłosego parę metrów dalej. Wstał czym prędzej, chwytając się za bok z nietęgą miną, a jego stronę ponownie pędziło paręset kilogramów mięśni, pokryte łuską z otwartą paszczęką pełną ostrych jak brzytwa zębów. Sędzia nie zdążył odskoczyć, lecz udało mu się przygotować na nieuchronny atak  chwytając byka za rogi, czy raczej smoka za pysk, i upadając pod jego ciężarem na plecy. Opierał stalowe dłonie na jej policzkach, tuż za ostrymi zębami trzymając ciężki łeb na wystarczającą odległość. Szczęki smoczycy kłapały zaciekle próbując sięgnąć twarzy absorbera. To zdecydowanie im się nie powodziło, jednak czujne oko gada dostrzegło szansę, aby zacisnąć kły na odsłoniętym i niepokrytym stalą lewym ramieniu mężczyzny. Z gardła ofiary wydobył się bolesny, głośny jęk przybierający formę siarczystego przekleństwa. Cieknąca ze świeżej rany krew rozochociła bestię lecz również zwiększyła stężenie adrenaliny atakowanego. Za sprawą tego niepozornego hormonu siwy wykrzesał z sobie niezwykłe pokłady siły, w związku z czym odważył się na zmianę uchwytu pyska owijając dookoła niego swoje stalowe ramiona, a tym samym uniemożliwiając jego otworzenie. Zaskoczony brawurowym i skutecznym atakiem  smok zaczął miotać się na wszystkie strony chcąc oswobodzić się z pułapki. A przynajmniej próbował, gdyż niedoszła ofiara skutecznie utrzymywała zdziczałego mutanta w ryzach.

- No już panna, spokojnie – stosunkowo łagodnym głosem, zdecydowanie nie pasującym do sytuacji starał się obłaskawić rozjuszonego stwora. – Hej, hej, no już. Cicho…

Idiotyczny z pozoru sposób okazał się skuteczny, gdyż po paru minutach bestia uspokoiła się przywracając pierwotną naturę mutantki. Gdy Sędzia wyczuł, że smocze bydle nareszcie się uspokoiło puścił pysk odsuwając się dla pewności. Nyx powoli wyprostowała się, lecz nie spojrzała w oczy mężczyzny. Nie potrafiła. Jej wzrok zatrzymał się na czerwonym od juchy barku, z którego ciepła krew sączyła się nieustannie. Siwy dostrzegł zmartwione, pełne poczucia winy spojrzenie smoka.

- Eee tam, małe draśnięcie – zapewnił starając się pocieszyć dziewczynę mężczyzna. -  Do wesela się zagoi.

Gdy jednak syknął mimo woli próbując ręką ruszyć nie polepszył samopoczucia dragonki. To była jej wina. Bez dwóch zdań. Ale czy nie było od początku wiadome, że ci, którzy zadają się z Ritą Stark kończą dotkliwie zranieni albo sześć stóp pod ziemią? Dziewczyna oszukiwała się sądząc, że tak nie jest. Oszukiwała się przypisując agresję mutacji. Oszukiwała siebie sądząc, że mogła wybrać życie w Osadzie. Nie było jej to dane. Nie takiemu komuś jak ona.

- Jeśli teraz myślisz sobie, jakim to jesteś potworem w ludzk… znaczy się smoczej skórze, to przestań – Sędzia odgadł myśli smoczycy, co zapewne nie było bardzo trudne zważywszy na nietęgi wyraz jej pyska. – Bo wcale nie jesteś. A takie bzdurne refleksje do niczego nie prowadzą.

Nyx nie oderwała wzroku od rany nawet wtedy, gdy mężczyzna odwrócił się ruszając w kierunku swojej chatki. Szedł wyprostowany, spokojnym, miarowym krokiem, jak gdyby wszelkie wydarzenia z ostatnich kilkunastu minut nigdy nie miały miejsca. Jedynie czerwona struga cieknąca po jego ramieniu zdradzała przebieg ostatnich zdarzeń. Zdarzeń, które mogły potoczyć się zupełnie inaczej. Skończyć zdecydowanie gorzej.

- Chodź, pomożesz mi – siwowłosy odwrócił się w drzwiach i machnął na stojącą w bezruchu smoczycę. – Wypalisz mi igłę, bo nie mam pewności, czy ta, którą posiadam jest sterylna.

Gadzina nie ruszyła się jednak z miejsca. Podniosła powoli wzrok i spojrzała siwemu w oczy. Chciała przekazać mu komunikat. Prosty. Jasny. Według niej całkowicie zrozumiały. Nie mogła zostać. Od momentu swojej transformacji nie minęło nawet parę godzin, a ona już dwa razy zagroziła życiu mężczyzny. Odejście wydało jej się jedynym możliwym, prawidłowym i bezpiecznym rozwiązaniem nietypowej sytuacji. Nyx miała nadzieję, że Sędzia zrozumiał zarówno komunikat, jak i jej wybór oraz, że sam uzna rozstanie za jedyną słuszną opcję. Nie czekała na potwierdzenie swoich przypuszczeń. Rozpostarła swoje błoniaste skrzydła, nabrała delikatnego rozpędu, po czym wzbiła się w powietrze obejmując kierunek przeciwny do małego domku wykutego w skale.



Sędzia? Tak smętnie, żałobnie, ale trochę dramy nikomu nie zaszkodzi. Oczywiście Nyxio wróci, jak już wspomniałam, z prezentem. Chyba że Sędzia woli być szybszy i znaleźć smoczycę, zanim ta postanowi go odwiedzić…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz