10 listopada 2018

Od Lucia CD Galii [etap 2 > etap 3]

     Uchyliłem przemęczone powieki, które tak ciężkie wolałyby pozostać zamknięte. Jednak ciche pukanie do drzwi nie pozwalało mi dłużej bezczynnie siedzieć w fotelu. Niby było tu cichutkie i niepewne stukanie, lecz po mojej ostatniej zmianie słyszę ciche dźwięki kilka razy głośniej, co jest swoją drogą potwornie wkurzające. Przez to, że słyszę odgłosy, których nie powinienem słyszeć, zaczynam wariować i popadać w paranoję. Usiłuję sobie pozapychać czymś uszy, ale bez skutku. Bardzo nie podobały mi się te zmiany zachodzące w moim ciele i zachowaniu, a po dwóch miesiącach wcale się z nimi nie oswoiłem. Stałem się jedynie bardziej wycieńczony, wkurzony i nadwrażliwy na dosłownie wszystko, co działo się wokół mnie. Zeby aż tak nie wykańczać siebie samego, uznałem, że dobrze będzie zaszyć się wokół swoich czterech ścian i przeczekać najgorsze. Problemem był fakt, iż nie wiedziałem czy najgorsze w ogóle przejdzie. Gdy zmusiłem się do wstania z fotela i powleczenia się pod drzwi, uzyskałem odpowiedź na moje pytanie. Najgorsze dopiero się zaczyna, a całkiem spory brzuch Galii tylko wszystko potwierdzał.

- Czego chcesz? - mruknąłem przecierając zmęczone oczy, gdy promienie słońca, których tak dawno nie widziałem, zaatakowały mnie. Otwierając drzwi osadniczce nie byłem pewien czy jest noc, czy raczej dzień. Od dwóch miesięcy tego nie sprawdzałem. Gdy zajęty byłem tarciem oczu nadgarstkami Galia nie wydała z siebie żadnego dźwięku, więc zirytowany powtórzyłem chcąc przerwać już te męczarnie - Po coś tu przylazła? - warknąłem orientując się, że mój głos stał się groźniejszy i bardziej chrypliwy.

- Pomyślałam, że chcesz wiedzieć co u dzieci - poprawiła torbę na ramieniu i spojrzała na mnie niechętnie zapewne oceniając mój opłakany stan.

- Widzę, że wszystko świetnie, więc możesz wracać do swej szczęśliwej chatki - ukucnąłem przyglądając się dużej wypukłości pod przydużą bluzką, a na moją twarz wpłynął sztuczny uśmiech. Nie czekając na reakcję Galii odsunąłem się od niej i jej brzucha jakby w obawie, że stanie mi się jakaś krzywda gdy dalej będę tak siedział.

Będąc już w środku pchnąłem drzwi dość mocno, aby zamknęły się z trzaskiem, ale zatrzymał je czyjś mały, ale mocny but. Zmarszczyłem gniewnie brwi i uniosłem spojrzenie na pewną siebie minę ciemnowłosej, której twarz oświetlało strasznie jasne słońce.

-  Boże wejdźże już, ale zamknij te cholerne drzwi! - warknąłem odwracając wzrok i zmarszczyłem oczy nie mogąc dłużej znieść nieprzyjemnego bólu.

Galia przewróciła oczami i popychając dosyć głośno skrzypiące drzwi, weszła do środka. Poprowadziłem ją do salonu i niechętnie zaproponowałem swój ulubiony fotel, z którego przed chwilą zostałem niepotrzebnie zgoniony. Dziewczyna bez słowa, lecz z niewielkim trudem zajęła wygrzane wcześniej miejsce. Stanąłem z założonymi rękami i specjalnie zawiesiłem na niej swoje zniesmaczone spojrzenie. Ciemnowłosa zamiast odezwać się choć słowem, po prostu głupio błądziła oczami po mojej raczej skromnej chacie i widać było, że nad czymś namiętnie rozmyśla. Możliwe, że przeliczała szanse na to jak długo dzieci miałyby przeżyć w tych warunkach. Osobiście myślę, że nie długo, a to nawet lepiej dla mnie. Przez te miesiące uświadomiłem sobie, że niepotrzebne mi na wyspie zajęcie w postaci wychowywania dzieciaków. Jak na razie sam muszę o siebie jakoś zadbać i możliwe, że wymyślić jakiś sposób na ucieczkę. Jak na razie jednak wybrnę z przedłużającej się ciszy, która moim zdaniem mogła ciągnąc się dalej, ale jeżeli chce się pozbyć gościa, muszę przynajmniej zaproponować herbatę.

- Napijesz się herbaty? - wydukałem spoglądając na osadniczkę, która pokiwała głową, a nawet się lekko uśmiechnęła.

Pomaszerowałem do swojej pięknej kuchni i nastawiłem wodę w małym garnku. Po upływie kilku minut rozlałem wodę do dwóch kubków, w których spoczywała już mieszanka różnych liści podwędzona zielarzom, którzy lubili zaszywać się w lesie nieopodal. Zamieszałem płyn w kubkach szybkim ruchem i wróciłem do żniwiarki, która nie ruszyła się z miejsca. Podałem jej herbatę i sam usiadłem na krześle, które sobie przyniosłem z kuchni. Wziąłem łyka napoju i stwierdziłem, że wyszła całkiem obrzydliwie na co uniosłem kącik ust i uniosłem spojrzenie na Galię, oczekując jej zniesmaczonej miny. Ku mojemu zdziwieniu, ta nadal podejrzanie przyglądała się cieczy w kubku aż w końcu dyskretnie go odstawiła. Uśmiech zbledł mi równie szybko, co wystygła herbata odstawiona przez Galię. Sam postanowiłem dokończyć swój napój zadowlony, że w końcu skradzione zioła się na coś przydały.

- Myślałeś nad imionami? - padło pytanie ze strony dziewczyny, a ja niekontrolowanie wyplułem ciepły napój na podłogę. Uniosłem wysoko brwi ocierając mokre od śliny usta, bo przyznam, że jej pytanie nieco zmieniło obecną atmosferę. Jednocześnie poczułem się dosyć dziwnie i nie miałem pojęcia, czy to przez tą dziwną herbatę, czy może przez jej pytanie z nienacka. Chociaż czy to wszystko mogło mnie wprawić w zawroty głowy, mdłości i do tego dziwną ochotę zabicia kogoś i posmakowania jego krwi. Od dwóch miesięcy nic się ze mną nie działo, a teraz, akurat teraz kiedy Galia mnie odwiedziła, znów zaczynam wariować. Zawdzięczać sobie mogłem jedynie to, że bezboleśnie spadłem z krzesła i policzkiem dotknąłem zimnej podłogi. Gdyby nie to, że zemdlałem, Galia i dzieci, które nosi w brzuchu byliby już straceni.

Galia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz