Na słowa mężczyzny pokręciłam tylko przecząco głową, cofając się kilka kroków do tyłu. Wszechobecne wszędzie błoto sprawiło, że zachwiałam się niebezpiecznie, jednak zachowałam resztki równowagi, stając na prostych nogach, w lekkim rozkroku. Mimo ogólnego zmęczenia, głodu i zimna, w dalszym ciągu byłam gotowa do ewentualnej walki, choć w obecnej sytuacji wolałabym jej uniknąć. O ile na codzień nie pogardziłabym tego typu rozrywką, tak teraz stanowczo nie było mi to na rękę, tym bardziej, iż nie byłam na swoim terenie i zwyczajnie w świecie nie czułam się na siłach. Nie byłam pewna swojej przewagi i mimo, że podświadomie wiedziałam, że powalenie przeciwnika nie było niczym trudnym, tak teraz jedyne, na co miałam ochotę, to sen, nawet w tym błocie. Mężczyzna ponownie chciał podejść, kiedy tylko zobaczył jak niechwiejnie stoję, jednak wycofał się w momencie, w którym sobie poradziłam. Na szczęście.
– Zdeptałaś moje uprawy, więc w ramach rekompensaty pozwól sobie pomóc – odparł. Zmierzyłam go nieufnym spojrzeniem, nawet nie kryjąc swojej niechęci. Wewnątrz odczuwałam nieprzyjemne wyrzuty sumienia, kiedy tylko napomknął o plonach, które doszczętnie zdewastowałam. Czułam potrzebę, aby mu pomóc w naprawie tego, co zepsułam, a jednocześnie wiedziałam, że to może być pułapka i po raz kolejny mam zbyt miękkie serce na życie tutaj.
Podeszłam do nieznajomego, który jednak nie tak dawno temu mi się przedstawił i łypiąc na niego wzrokiem, dalej utrzymywałam znaczny odstęp. Sprawiał on, że czułam się bezpiecznie chociaż w niewielkiej części i w takim wypadku byłam skłonna przystać na niektóre z jego propozycji.
– Co mam zrobić? – odchrząknęłam, czując ból w gardle.
– Wolisz zostać na zewnątrz, czy wejść ze mną do środka? – spytał, a ja automatycznie zaczęłam oceniać swoje szanse w domu i na dworze. Może i było to głupie, ale mój mózg zaczął myśleć szybciej, niż mu rozkazałam.
– Na zewnątrz – rzuciłam mu spojrzenie, obserwując jego reakcje. Podświadomie zaczęłam szukać ukradkiem nieco pewniejszego gruntu, na którym bym się nie zapadała. To także był jeden z mechanizmów ochronnych mojego ciała, na które nie miałam wpływu. Nie panowałam nad tym, ale byłam świadoma tego, co robię, a przynajmniej w większości przypadków.
Mężczyzna tylko kiwnął głową, wychodząc z założenia, że kolejne wypowiedziane przez niego słowa na niewiele się zdadzą, kiedy ma się ze mną do czynienia. Nie można było zaprzeczyć temu, że byłam dość specyficzna, a raczej moje usposobienie. Nieznajomy ruszył w stronę domu, za drzwiami którego chwilę później zniknął na dobre kilka następnych minut. Nie miał pewności, że dalej tu będę, kiedy wróci i w sumie słusznie. Pewnie w innym wypadku nie zostałabym w tym samym miejscu, w którym mnie zostawił, ale po kilkugodzinnej tułaczce po nieznanym mi terenie byłam zbyt zmęczona, żeby myśleć „co by było gdyby”. Z tego też powodu postanowiłam zostać i zobaczyć co mi los przyniesie, licząc po cichu na jego łaskę, bo może mężczyzna wyjdzie zaraz, ale z bronią? Ciężko było powiedzieć i przewidzieć reakcje kogoś, kto mieszkał z dala od wioski, w odosobnieniu. Tutaj z każdym coś było nie w porządku i nie można było zupełnie nikomu ufać, a przynajmniej nie od razu. Postanowiłam zdać się na los, w związku z czym stałam z rękoma splecionymi w koszyczek, jak to się mawiało, z ugiętą prawą nogą, ciężkim oddechem i strużką potu zmieszanego z krwią, która spływała po mojej skroni.
Iri? +1PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz