1 kwietnia 2020

Od Tibbie CD Iriego

     Poczucie zagrożenia, potencjalnego niebezpieczeństwa i wrodzony mechanizm obronny nakazywał mi uciekać. Bycie naiwnym to ostatnie, na co można sobie pozwolić przebywając na wyspie, a tym bardziej jeśli żyje się poza granicami wioski. Na dodatek, mężczyzna nie wyglądał przyjaźnie, nawet jeśli nie miał złych zamiarów, to jego spore rozmiary nie budziły zaufania, a przynajmniej nie do tego stopnia, abym po dobroci weszła do jego domu. Nie, dziękuję, paszczę lwa odwiedzę innym razem. W obecnej sytuacji nawet propozycja jedzenia nie była w stanie mnie przekonać, bo zwyczajnie wolałabym umrzeć z głodu. Byłoby to mniej uwłaczające.



     Na słowa mężczyzny pokręciłam tylko przecząco głową, cofając się kilka kroków do tyłu. Wszechobecne wszędzie błoto sprawiło, że zachwiałam się niebezpiecznie, jednak zachowałam resztki równowagi, stając na prostych nogach, w lekkim rozkroku. Mimo ogólnego zmęczenia, głodu i zimna, w dalszym ciągu byłam gotowa do ewentualnej walki, choć w obecnej sytuacji wolałabym jej uniknąć. O ile na codzień nie pogardziłabym tego typu rozrywką, tak teraz stanowczo nie było mi to na rękę, tym bardziej, iż nie byłam na swoim terenie i zwyczajnie w świecie nie czułam się na siłach. Nie byłam pewna swojej przewagi i mimo, że podświadomie wiedziałam, że powalenie przeciwnika nie było niczym trudnym, tak teraz jedyne, na co miałam ochotę, to sen, nawet w tym błocie. Mężczyzna ponownie chciał podejść, kiedy tylko zobaczył jak niechwiejnie stoję, jednak wycofał się w momencie, w którym sobie poradziłam. Na szczęście.

     – Zdeptałaś moje uprawy, więc w ramach rekompensaty pozwól sobie pomóc – odparł. Zmierzyłam go nieufnym spojrzeniem, nawet nie kryjąc swojej niechęci. Wewnątrz odczuwałam nieprzyjemne wyrzuty sumienia, kiedy tylko napomknął o plonach, które doszczętnie zdewastowałam. Czułam potrzebę, aby mu pomóc w naprawie tego, co zepsułam, a jednocześnie wiedziałam, że to może być pułapka i po raz kolejny mam zbyt miękkie serce na życie tutaj.

     Podeszłam do nieznajomego, który jednak nie tak dawno temu mi się przedstawił i łypiąc na niego wzrokiem, dalej utrzymywałam znaczny odstęp. Sprawiał on, że czułam się bezpiecznie chociaż w niewielkiej części i w takim wypadku byłam skłonna przystać na niektóre z jego propozycji.

     – Co mam zrobić? – odchrząknęłam, czując ból w gardle.

     – Wolisz zostać na zewnątrz, czy wejść ze mną do środka? – spytał, a ja automatycznie zaczęłam oceniać swoje szanse w domu i na dworze. Może i było to głupie, ale mój mózg zaczął myśleć szybciej, niż mu rozkazałam.

     – Na zewnątrz – rzuciłam mu spojrzenie, obserwując jego reakcje. Podświadomie zaczęłam szukać ukradkiem nieco pewniejszego gruntu, na którym bym się nie zapadała. To także był jeden z mechanizmów ochronnych mojego ciała, na które nie miałam wpływu. Nie panowałam nad tym, ale byłam świadoma tego, co robię, a przynajmniej w większości przypadków.

     Mężczyzna tylko kiwnął głową, wychodząc z założenia, że kolejne wypowiedziane przez niego słowa na niewiele się zdadzą, kiedy ma się ze mną do czynienia. Nie można było zaprzeczyć temu, że byłam dość specyficzna, a raczej moje usposobienie. Nieznajomy ruszył w stronę domu, za drzwiami którego chwilę później zniknął na dobre kilka następnych minut. Nie miał pewności, że dalej tu będę, kiedy wróci i w sumie słusznie. Pewnie w innym wypadku nie zostałabym w tym samym miejscu, w którym mnie zostawił, ale po kilkugodzinnej tułaczce po nieznanym mi terenie byłam zbyt zmęczona, żeby myśleć „co by było gdyby”. Z tego też powodu postanowiłam zostać i zobaczyć co mi los przyniesie, licząc po cichu na jego łaskę, bo może mężczyzna wyjdzie zaraz, ale z bronią? Ciężko było powiedzieć i przewidzieć reakcje kogoś, kto mieszkał z dala od wioski, w odosobnieniu. Tutaj z każdym coś było nie w porządku i nie można było zupełnie nikomu ufać, a przynajmniej nie od razu. Postanowiłam zdać się na los, w związku z czym stałam z rękoma splecionymi w koszyczek, jak to się mawiało, z ugiętą prawą nogą, ciężkim oddechem i strużką potu zmieszanego z krwią, która spływała po mojej skroni.

Iri? +1PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz