13 kwietnia 2020

Od Amona CD Tibbie

- Jasna cholera. Jak udało im się go tak zdenerwować? - Mruknąłem pod nosem, trzymając się za raną na klatce piersiowej. Historia jej zdobycia nie była miła, tak jak sama rana. Kiedy spokojnie przechodziłem przez las, nagle usłyszałem krzyki ludzi i ryk bestii. Oczywiście pobiegłem szybko zobaczyć co się dzieje i zastał mnie dość nieprzyjemny widok.
Dwoje ludzi leżało martwych, a pozostali uciekali przed rozwścieczoną do czerwoności bestią. Nie byłem kimś kto by się poświęcał dla innych, ale znowu nie chciałem ich zostawić na śmierć.

 Odłożyłem więc swoje rzeczy bezpiecznie na ziemię i pobiegłem w ich stronę, mając nadzieję że uda mi się choć trochę uspokoić potwora. Nim do nich dobiegłem ten machnął potężną łapą i zabił kolejną osobę. Tamci mieli jakąś broń, ale ani nie potrafili z niej dobrze korzystać, ani nie mieli odwagi by to zrobić. Udało mi się stanąć między nimi.
- Już dobrze, już dobrze. - Próbowałem ją uspokoić, jako drzewiec miałem więź z naturą i zwierzętami. Oczywiście była ona silniejsza kiedy byłem w swojej drugiej formie, ale nie miałem czasu się w nią zmieniać. - Nie są wstanie ci zrobić krzywdy, nic ci nie zrobią. - Czułem że moje słowa do niej docierały, ale także że jest na tyle wściekła że nie jest wstanie myśleć nad moimi uczuciami. Potrząsnęła zła głową i wydała potężny ryk.
- Uciekajcie. - Krzyknąłem do nich, a im nie trzeba było dwa razy powtarzać. Raz dwa wzięli nogi za pas. Mi udało się zatrzymać potwora… Na kilka chwil. Wykonał zamach, który przyjąłem na siebie, co skończyło się wspomnianą wcześniej raną. Rzuciłem się na potwora i przewaliłem go na ziemię. Wspiął się na dwie łapy, bo chciał wykonać zamach, więc była to idealna okazja.
Po powaleniu przytrzymałem go chwilę, ale oczywiście w końcu się uwolnił. Wydał ryk w kierunku w którym uciekli jej przeciwnicy i spojrzała na mnie. Chwilę patrzyliśmy się sobie w ślepia, aż w końcu, ona podeszła do mnie i zaczęła niemrawo ocierać głową op moje włosy.
- Nic się nie stało, wszystko dobrze. - Pogłaskałem ją po łebku. - Wracaj do siebie. - Mogłem poczuć że goniła ich spory kawałek. Możliwe że po drodze bym znalazł więcej zwłok, ale to nie miało znaczenia. Las już się nimi dobrze zajmie. Potworek pobiegł w swoją stronę, a ja obolały podniosłem się z ziemi. - Będzie padać. - Mruknąłem pod nosem, i wróciłem po swoje rzeczy.
Rana taka jak ta, nie jest poważna, jednak muszę chwilę poświęcić by zrobić maść która mi pomoże. Więc ruszyłem przez las w poszukiwaniu jakiegoś schronienia. Nie miałem ochoty by iść w deszczu, a w drugą formę też nie chciałem się na razie zmieniać. Zauważyłem jakąś budowlę na szczycie wzgórza i ruszyłem w jej kierunku. Nie przeszkadzała mi ciemność, jednak w pewnym momencie jak odwróciłem się w bok, dostałem mocnym światłem po oczach. Z ust wyrwało mi się przekleństwo i zmęczony dotarłem do budowli.
Otworzyłem drzwi do środka i zdjąłem kaptur. Dopiero wtedy zauważyłem że budynek ma lokatora, choć wyglądał na opuszczony. Młoda kobieta, patrzyła na mnie zirytowana.

Tibbie? +1PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz