-Ch*lera!
Przekleństwa już cisnęły mi się na usta, ale postanowiłam się uspokoić. -Wdech, wydech- Powtarzałam sobie w myślach z nadzieją, że zaraz mnie oświeci. Jednak minuty mijały a ja wciąż tkwiłam uwięziona. Konstrukcja była dobrze zrobiona i widać, że nie zbudował jej amator. Moja nadzieja zaczęła wygasać wraz z opadaniem z siły. Wtedy jak grom z jasnego nieba pojawił się chłopak, który dość szybko pomógł mi się z stąd wygrzebać. Po drodze uraczył mnie historyjką skąd te pułapki się wzięły a ja tylko podejrzliwie na niego spoglądałam. Koleś był nieźle obeznany co jeszcze bardziej potęgowało moje obawy. Jednak po chwili tylko się uśmiechnął i zaczął odchodzić.
-Zaczekaj - Krzyknęłam, chodź ciężko było mi to przyznać, bez niego byłabym w niezłej dupie.
-Dziękuję za pomoc – W końcu wydusiłam to z siebie
-Nie ma sprawy - Mężczyzna tylko kiwnął głową na pożegnanie i odszedł.
Postanowiłam zrobić to samo i ruszyłam przez siebie by przespać się gdzieś tą noc. Jednak w mojej głowie wciąż było tyle pytań a teraz doszły kolejne. Zastanawiałam się kim był ten brunet a przede wszystkim interesowało mnie skąd znalazła się ta pułapka. Na pewno to dzieło ludzkich rąk i była dość spora. Może na większe zwierzęta, a może właśnie na ludzi. Ciarki przeszły mi po ciele a mnie ogarnął niepokój. Teraz zdecydowanie muszę być bardziej ostrożna. Trafienie w ręce kanibali jest ostatnią rzeczą jaką chciałabym przeżyć.
Noc mi się dłużyła, bo w większości nie spałam. Jednak jak na to byłam pełna energii, dlatego od razu wyruszyłam w dalszą podróż. Do południa przeszłam spory kawałek jednak wtedy zmęczenie zaczęło dawać znaki. Rozpaliłam ognisko i przysmażyłam zwierzę złapane dzień wcześniej. Zapach mięsa zaczął się roznosić a mi już leciała ślinka. Jednak ten dzień też miał dla mnie wiele niespodzianek, bo już po chwili usłyszałam kroki. Złapałam mój halabard i skierowałam w kierunku hałasu, nie ruszając się z miejsca. Jakież było zdziwienie, że to ta sama osoba co wczoraj. Przejrzałam go z góry na dół, jednak nie wyglądał zbyt podejrzanie. Nie był zbytnio uzbrojony i nie wydawał się wrogo nastawiony. Chodź może to tylko pozory a pułapka była jego, jednak wtedy nie pomagałby mi. Pełna wątpliwości w końcu opuściłam broń i zaprosiłam do jedzenia. Uznałam, że to idealny moment na podziękowanie mu za wczoraj.
-Dołączysz do obiadu w ramach podziękowania? - Spytałam mężczyznę, siadając na ziemi
Staś? +1PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz