25 marca 2020

Od Kat CD Bezimiennego

Kiedy chłopak wszedł do krypty od razu wyczułam zapach zdechłego zwierzęcia. Takie rzeczy po wielu miesiącach spędzonych w lesie się czuje. Mimo iż z czasem stają się dla ciebie normą.

- Kim ty u diabła jesteś? - spytał chłopak od razu - I co tutaj w ogóle robisz? - dodał kolejne pytanie. Zadał ich za dużo o dwa. Chciałam prychnąć jednak stwierdziłam, że nie będę wydawać z siebie żadnego dźwięku dopóki nie sprawdzę do jakiego stanu niecierpliwości mogę doprowadzić nieznajomego.

- Odpowiesz mi w końcu? - zadał kolejne pytanie "groźniejszym" tonem głosu. Bawiłam się kubkiem chłopaka by po chwili na niego spojrzeć. Stał w wejściu jakby oczekiwał, że wstanę i tylko przepuści mnie w drzwiach. Upiłam łyk bimbru, który zdecydowanie był za mocny jak dla mnie. Wolałam delikatniejszy alkohol. Skrzywiłam się jedynie i odłożyłam kubek na stół. Spojrzałam na chłopaka i delikatnie uśmiechnęłam się widząc jego zdenerwowanie, które powoli osiągało coraz większy poziom. Nie wiem czemu ale nieraz bawi mnie to zdziwienie ludzi gdy wejdzie się do ich domu. Są zaskoczeni. Jak to tak można?! Przecież kulturalny człowiek by tak nie zrobił. Cóż jesteśmy w lesie. Jak dla mnie panują tutaj trochę inne zasady. Nie ważne.

- Jak cię zwą? - zapytałam, mój głos był zachrypnięty przez to iż dawno z nikim nie rozmawiałam.

- Najpierw ty odpowiedz na moje pytania. - rzekł jedynie, a ja uśmiechnęłam się na jego słowa.

- Jestem Kat, poszukiwałam tutaj schronienia i ciekawych rzeczy. - powiedziałam jedynie i spojrzałam na kubek, w którym jeszcze niedawno był bimber. Może nie był tak zły? W sumie dawno się nie upiłam. Wróciłam wzrokiem do chłopaka.

- Więc. Teraz twoja kolej. - rzekłam z lekkim uśmiechem. Nadal był zły, jego oczy wyrażały większość negatywnych emocji do mojej osoby. No cóż. Zdarza się.

- Nazywaj mnie jak chcesz. Nie mam imienia. - powiedział jedynie i ruszył w moją stronę. Uniosłam jedną brew w geście zdziwienia. No cóż. Skoro tak jakby tu go nazwać?
- Dość specyficzne imię. - odpowiedziałam jedynie i wstałam patrząc jak promienie słońca powoli dostają się do krypty. Pora się zbierać niedługo zapadnie zmrok, a co za tym idzie nastąpi i moja przemiana. Nie mam zamiaru rozerwać niewinnego człowieka na strzępy. Rozciągnęłam się jedynie i ziewnęłam.
- Nie ważne. Pora na mnie. Miłego wieczoru Bezimienny człowieku. - powiedziałam jedynie i ruszyłam w stronę wyjścia. Chłopak zmierzył mnie jakby nienawistnym spojrzeniem, a ja z uśmiechem na twarzy wyszłam z kryjówki. Mój wzrok od razu wyostrzył się co sprawiało, że nieuniknione zaraz ma przybyć. Westchnęłam cicho i założyłam czarny jak noc kaptur na włosy. Słyszałam kroki chłopaka, szedł w moją stronę. Nie ważne nie mam teraz ochoty na pogawędki. Ruszyłam w stronę znanego mi kierunku. Potrzebowałam dostać się do chaty Lucka. Chciałam zostawić tam swoje cenne znaleziska.
- Zapomniałaś czegoś. - usłyszałam cichy głos chłopaka. Wiedziałam, że chce sprawdzić czy mam wyostrzony zmysł słuchu. Zacisnęłam mocno szczękę. Niestety naprawdę mogłam coś zapomnieć, a było to ważniejsze. Jednak co takiego mogłam u niego zostawić? Mój nóż! Serio kurwa. Jak mogłam zapomnieć noża? Czemu chłopak w ogóle powiedział, mi że o nim zapomniałam. To dość dziwne, przecież mógł go sobie zabrać. Odwróciłam się na pięcie i podeszłam do mężczyzny szybkim krokiem. Odebrałam swoją zgubę i skinęłam mu głową dziękując w ten sposób.
- Następnym razem uprzedź o wizycie. - rzekł i odwrócił się wchodząc do swojego "domu". Wykręciłam oczami i przechyliłam lekko głowę w bok obserwując zachodzące słońce. Mam mało czasu. Bardzo mało. Odsunęłam się od krypty i ruszyłam biegiem by jak najbardziej oddalić się od zbędnych spojrzeń.

Rano obudziłam się nad znaną mi rzeką. Często łowiłam tutaj ryby z Lucasem. Byłam cała we krwi. Nie dziwie się ponieważ w nocy zabiłam łosia, który napatoczył się na mojej drodze. jego truchło leżało dwa metry ode mnie. Całe wnętrzności leżały porozrzucane po kamieniach, część dobrego mięsa leżała w wodzie dlatego wątpię by skóra jeszcze do czegoś się nadawała. Jednak zobaczymy co z niej będzie. Nieraz warto zabić jakieś zwierze pod wpływem furii. Najważniejsze było to, że na moim ciele nie było żadnych ran. Wstałam z ziemi, oczywiście jak zawsze zakręciło mi się w głowie jednak spróbowałam olać to uczucie. Podeszłam do łosia i upadłam na kamienie by wygrzebać resztę wnętrzności. Robota godna kobiety. Można powiedzieć, że jeszcze ciepłe. Nie ważne mięso nadawało się do jedzenia, a ze skóry można było zrobić nawet izolacje od zimna. Z poroża można zrobić broń jednak wolałam je sprzedać w osadzie albo wymienić za coś pożytecznego. Usłyszałam jak ktoś bardzo nieumiejętnie zbliża się w moją stronę. Zapewne nie chciał polować ani mnie zaskoczyć dlatego szedł normalnie, nie skradał się. Wyjęłam nóż i schowałam się za trupem łosia. Kiedy wiedziałam, że coś lub ktoś jest blisko wyjrzałam trochę by zobaczyć chłopaka, któremu wczoraj wypiłam dobre trzy szklanki bimbru. Westchnęłam i schowałam nóż z powrotem na miejsce.
- Myślałam, że przyszedł ktoś kto może mi zagrozić. - rzekłam i przemyłam dłonie w wodzie. Pozbyłam się w ten sposób krwi jednak było to dość bezsensu patrząc na to, że jestem w niej cała.
Bezimienny?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz