15 marca 2020

Od Phanthoma cd Fafnir

Powiedzieć, że czułem się jak trup, to za mało, tym bardziej że jeszcze miałem czucie i czułem zbyt intensywnie. Bolało mnie kości, nie mówiąc o skórze, która w niektórych miejscach była jeszcze czerwona od wcześniejszego jej rozrywania.
Byłem mu bardzo wdzięczny. Nawet jeśli zupa miała za mało soli i mogła się pogotować dłużej, sam jego trud i wysiłek sprawił, że zupa mi smakowała. Gdyby nie postanowił mnie sam nakarmić, pewnie wróciłbym do łóżka głodny. Naprawdę nie miałem apetytu, ani sił, by jeść. Kiedy zupa się skończyła, a chłopak miał już zamiar umyć miskę, poprosiłem o drugą porcję. Nie mam pojęcia, czy tak mi smakowało, czy tak byłem głodny, czy spodobał mi się fakt, że ktoś mnie karmi. Może wszystko naraz, ale ta druga porcja weszła szybciej, niż pierwsza. Gdy Fafnir sprzątał po tej krótkiej kolacji, wstałem powoli opierając się o stół i podszedłem do niego. Oparłem się o jego plecy i zarzuciłem mu dłonie na przód. Chłopak stał jak wryty, zdziwiony moim zachowaniem.


- Dziękuje – delikatnie go przytuliłem, wsadzając twarz w jego włosy i zaciągając się jego zapachem. Chłopaka na chwilę zmroziło, stał nieruchomo, ale po chwili położył swoje dłonie na moich i delikatnie się we mnie wtulił.
- Połóż się jeszcze na chwilę – odezwał się po chwili ciszy. Westchnąłem.
- Umyłbym się, ale wszystko mnie boli. Wszystko – nacisnąłem na ostatnie słowo. To naprawdę nie było miłe, rozumiałem już chłopaka, który narzekał na skrzydła. Plecy to najbardziej boląca część mojego ciała, nie wyobrażałem sobie ich teraz dotykać.
- Pomogę ci – na chwilę znieruchomiałem, a po moim ciele przeszedł dreszcz.
- Umyć mi się? - zapytałem, bo nie dowierzałem. Ten pokiwał głową. Przez chwilę milczałem, zastanawiając się, czy dobry pomysł, ale czy on już mnie nie widział w połowie gołego? Zostawię sobie tylko bokserki i będzie dobrze.
- Dobra, pójdę nalać wody do balii – puściłem go, ale zatrzymał mnie, łapiąc za rękę.
- Ja to zrobię, ty sobie przygotuj ubranie. I nowy bandaż – po chwili chłopak wybiegł z kuchni. Z lekkim uśmiechem powoli ruszyłem do pokoju, gdzie zacząłem zbierać swoje rzeczy i znalazłem świeży opatrunek. Nigdy się nie czułem, jak teraz. Praktycznie obca osoba tak bardzo mi pomaga; chociaż czy Fafik był dalej dla mnie obcy? Może krótko się znaliśmy, a jednak pomagaliśmy sobie jak starzy przyjaciele, martwiliśmy się o siebie jak rodzina, czyżby to wszystko przez ten sam gatunek? Ale czy smoki nie były terytorialnymi stworzeniami, nie znoszącymi wrogów? Na prawdę nie wiedziałem co o tym myśleć, dlatego po prostu poszedłem do łazienki. Tam chłopak wypełnił już wannę wodą.
- Gotowe – uśmiechnął się lekko do mnie, po czym podszedł i zabrał ubrania z bandażem. - Rozbieraj się, zdejmę ci opatrunek – czułem, jak moje policzki robią się czerwone. Uśmiechnąłem się zażenowany, ale zdjąłem z siebie koszulę i spodnie, po czym usiadłem na małym stołku, a Fafik zaczął zdejmować wczorajszy opatrunek. Roił to delikatnie i bardzo subtelnie, jednak opatrunek w niektórych miejscach przykleił się do ran, przez co musiałem zacisnąć palce na wannie, aby się uspokoić. Sam nie wiem, co bardziej bolało. Odrywający się materiał od świeżej rany, czy sam ból połamanych pleców.
- Teraz wiem jak ty się czujesz. Skrzydła rzeczywiście bolą – stwierdziłem, nie mogąc już siedzieć w ciszy.
- Mówiłem.
- Ale nie mogę się doczekać, gdy zacznę latać. Nauczysz mnie – odwróciłem głowę do chłopaka, który się cicho zaśmiał. - Co cię bawi? - odwzajemniłem uśmiech.
- Ruszać się nie możesz, a ty chcesz już latać.
- Uparty jestem – stwierdziłem. - Dalej uważam, że wspaniale być smokiem. Nawet, jeśli łamie cię we wszystkich kościach. Dosłownie – Fafnir skończył zdejmować opatrunek, dlatego po chwili mogłem już wejść do wody. Była ciepła, przez chwilę nieprzyjemna dla ran, ale po kilku sekundach mogłem ją porównać do błogosławieństwa. Tego mi bardzo brakowało. Po chwili chłopak mi myć plecy. Nie bolało już tak jak wcześniej, dlatego siedząc po turecku, lekko odchyliłem się do tyłu, by na niego spojrzeć.
- Nie ruszaj się – chłopak popchnął moją głowę do przodu, na co złapałem jego rękę. - Będę mokry! - cicho się zaśmiałem, po czym się do niego odwróciłem przodem. Dalej trzymając jego dłoń, przybliżyłem do niego swoją głowę. Fafnir siedział nieruchomo, nie wiedząc co zrobić, kiedy ja przybliżyłem swoją twarz do jego, bardzo blisko. Po chwili zaciągnąłem się jego zapachem.
- Myślisz, że smoki może łączyć jakaś niewidzialna więź? - zapytałem, po chwili się prostując i go puszczając. Odwróciłem się do niego plecami i czekałem, aż przetrawi całą tą sytuację. Ja sam nie miałem pojęcia, co robiłem, tak jakoś wyszło.
- Co masz na myśli? - zapytał, po chwili wracając do wcześniejszej czynności.
- No sam nie wiem – na chwilę się zamyśliłem. - Praktycznie się nie znamy, a zachowujemy się jak dobrzy przyjaciele, albo bracia - „albo jak partnerzy”, to dodałem w myślach, wstydząc się nawet pomyśleć o czymś takim. - I się zastanawiam, czy to przez gatunek, czujemy taką potrzebę – zamyśliłem się. Fafnir przez długą chwilę milczał, pewnie także się na tym zastanawiając. Trwaliśmy w milczeniu, przerywanym przez chlusty wody, kiedy mył moje plecy.
Gdy znowu nie wytrzymałem tej ciszy, odwróciłem się do niego znowu, tym razem wstając.
- Wiesz co? Zapomnij o tym co powiedziałem – złapałem go pod pachy i podniosłem, wsadzając do wody.
- Phathom! Co ty robisz?! Będę cały mokry! - usiadłem naprzeciwko niego.
- Wiem – zaśmiałem się. - Nudziłem się.
- To nie jest wytłumaczenie, nie mam innych ubrań – chociaż powinien być na mnie zły, zaczął się tylko śmiać.
- Pożyczę ci – przewróciłem oczami złapałem go za ręce, kiedy zaczął mnie ochlapywać wodą.
- Majtki też? - zaśmiał się.
- Dam ci spodnie.
- Przecież twoje są na mnie za duże, spadają ze mnie.
- I dobrze – wypaliłem bez namysłu. Oboje znieruchomieliśmy, a ja czując kompletne zażenowanie tymi słowami, oparłem się o jego bark. - Chyba zaczynam wariować z tego bólu, nie zwracaj na to uwagi – mówiłem cicho się śmiejąc. Chciałem się jakoś wytłumaczyć, dla niego i dla siebie. Co ja takiego robiłem?

<Fafik? XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz