22 marca 2020

Od Raven cd Pan Staś - szczury laboratoryjne

Czuła się wykończona fizycznie i psychicznie jak jeszcze nigdy dotąd. Niby uzyskali tutaj kilka swoistych zwycięstw, jednak całe ich szczęście mogło zamienić się w tragedię w jednym momencie. Wampirzyca jak jej nieodłączny towarzysz niedoli i “nowego życia”, pragnęli już tylko jednego - postawić stopy na znajomej ziemi i przytulić ich maleństwo. Przemykając się niczym rasowi ninja, myślami była całkowicie gdzieś indziej. Wyobrażała sobie typowe dla ich rodziny popołudnia, gdzie Stanisław wygłupiał się z owockiem, zaś ona sama śmiała się pod nosem, przygotowując pożywny posiłek. Śmiechy, błagania o litość i zaczepki. Zagrywki, łaskotki, drobne ukazania czułości i znajome “FUUUJ”... Nigdy tak bardzo nie tęskniła za tym, a dziwna pustka zdawała się podwajać w jej martwym serduszku. Poczuła znaczne szarpnięcie za poły ubrania, które trafnie przywróciło ją do rzeczywistości. Chciała czym prędzej opierdolić nieznajomą, jednak zwykłe na kierowanie ruchem pozbawionej włosów głowy wystarczyło, aby zrozumieć całość ich sytuacji. Przez własną głupotę o mało nie wylądowali w łapska oprawców, zdradzając własną pozycję tak łatwo.


Oparła się plecami o duży gabarytowo wit drutu na rolce, próbując unormować oddech. Akcja serca diametralnie przyspieszyła, niepokój ogarnął ją w zawrotnym tempie. Ich obstawiony plan zakładający szybkie działania nie był trafny, jak opis pseudo rozstawienia ludzi i kamer. Rozejrzała się powoli po całym pomieszczeniu, wyczuwała kłamstwa na kilometr. Jebane urządzenia były wszędzie, zaś uzbrojeni strażnicy spokojnie wędrowali między ładunkami. Zgromiła wzrokiem jej towarzyszkę, sucz i kłamca. Może próba rozerwania jej gardła przez wściekłego futrzaka była trafna? Następnym razem zamierzała uczyć się na błędach, nie zamierzała uratować nikogo z opresji. Jeśli naprawdę jej dotychczasowa przewodniczka miała chęci do życia, musiała radzić sobie sama. Działania wampirzycy i gospodarza były lepsze w efektach niż jej wyuzdana znajomość budynku. Żałość, wszędzie zło i panika.

- Ktoś tutaj nas bardzo brzydko… Oszukał? Okłamał w żywe oczy morderczego wilkołaka oraz psychopatycznego krwiopijcę. - zacmokała aktorsko, zaś jej oczy jak na zawołanie zabłysły czerwienią. Była wściekła. Czuła strach, jaki obleciał poszkodowaną kobietę. Nie było taryfy ulgowej, nigdy! - Czas dobroci dla zwierzyny się skończył!
- J-ja… Ja naprawdę nie chciałam, nie wiedziałam wszystkiego. - odsunęła się możliwie jak najdalej od niej. Raven jednak zauważyła przeładowany pistolet, którego lufa była wycelowana w jej brzuch. Mierzyła w śledzionę? Ktoś tutaj musiał mieć rozeznania w autonomii człowieczego ciała, fiu fiu. - Zapewniam... Naprawdę wcześniej nie było tak dużo personelu.
- Jeszcze nie dawno byłaś tak pewna siebie, huh?
- P-proszę…
- Może to widok wielkiego futrzaka spowodował, że grałaś w jakiś sposób na zwłokę? - ucięła jej jedyną drogę ucieczki, zaś uśmiech satysfakcji wypłynął na jej twarz. Jakby od niechcenia zawinęła sobie pozostałości jej włosów na palec, bawiąc się jej resztkami człowieczeństwa. - Jesteś już trupem, może… Pozwól mi skorzystać z czerwonej posoki, nie może się zmarnować taki kąsek.
- Właśnie…
- Hm?
- Strażnik na dwunastej, wampirzyco. - momentalnie czarnowłosa się spięła, jednak skierowała wzrok za swoje ramię. Rzeczywiście odnalazła tam zdziwionego mężczyznę, który opuścił broń w dół.

Przybrała kamienny wyraz twarzy, rękę dotąd przy głowie nieznajomej kobiety, przełożyła na standardowe jej miejsce spoczynku. Jednak równie szybko dobyła swojej broni, jaką był niedawno zdobyty nóż wojskowy. Doskonałej jakości, mocno naostrzony i już spłynęła po nim krew winnych. Majstersztyk. Spędzenie wielu lat na wyspie spowodowało swoiste piętno na jej osobie, całkowitą rezygnację z potrzeby z użycia broni palnej. Już samo użycie nadnaturalnej szybkości i działania było śmiertelne, a z nożem w dłoni? Czuła się jak na swoim dzikim terenie, nieposkromiona bestia łaknąca krwi.
Gdy zdawało się poczuć więcej sił i pewności w swoje umiejętności, dopadła do nieoczekiwanego gościa w jednym momencie. Jak przystało na przebiegłą i dość wredną w charakterze morderczynię, postawiła na swoją unikalną bezszelestność, dla lepszego efektu zaskoczenia. Czego chcieć więcej, prawda? Dłoń zacisnęła się boleśnie na jego krtani, zaś przydługie paznokcie niebezpiecznie wbiły się w jego skórę. Z pojedynczych ranek szybko wypływała czerwona posoka, brudząc bladą dłoń i mundur mężczyzny. Przecież nie mogła zmarnować takiej okazji, tym bardziej ulubionego jedzenia. Nim zdążył zaalarmować innych współtowarzyszy, kruczowłosa kobieta wciągnęła jego do swoistej kryjówki. Niedługo i miejsca jego powolnego konania, najgorszego z możliwych, samotności śmierci. Nie poruszyła jej dogłębna obserwacja kobiety, którym swoiście mogła przebić w głąb duszy. Czuła jej strach i niepewność, jednak najpewniej zrozumiała, z kim tak naprawdę miała do czynienia. Raven już dawno przestała być człowiekiem jak każdy inny, była mordercą, która zacięcie walczyła o swoje. Mogła znać rozkład pomieszczeń bądź możliwości bojowe tych ludzi, jednak bez sprzymierzeńców nikle widziała jej ucieczkę. Wampirzyca była czasem i w gorszych tarapatach i sytuacjach życiowych, to nie robiło na niej wrażenia.
Postanowiła jednak tym razem wykazać się dobrocią dla nieznajomego oprawcy, puściła jego ciało bezwładnie na ziemię. Pozostawiła mu prawdopodobnie wystarczająco krwi, aby podtrzymać funkcje życiowe do jego odnalezienia. Zwykłe prawa przyrody, mógł przeżyć tylko najsilniejszy osobnik. Przetarła subtelnie swoje usta, aby wyglądać znośnie do dalszych utarczek ucieczki.

- C-co zamierzasz dalej, hm? Przecież nie zabijesz ich wszystkich, prawda?
- Skąd taka pewność, przecież lubię się bawić ludzkim życiem. - zmyliła ją, odwracając kota ogonem. Nie lubiła zbędnych pytać, uwielbiała konkrety i one tylko się liczyły. Odłożyła swoją broń na bok, przeszukując poległego w boju. Nie uśmiechała się jej walka w tandetnej piżamce laboratoryjnej, potrzebowała czegoś odpowiedniego.
- Chyba nie zamierzasz bawić się w przebieranki?
- Trafił mi się dość szczupły kąsek, jego ubrania nadadzą się do walki idealnie.
- Spóźnimy się, może tamten wilk potrzebuje pomocy. - mocniej chwyciła za swój pistolet, jakby uważając na jakikolwiek ruch czerwonookiej. Ona jednak nie zamierzała marnować ambicji na nią, miała inne obowiązki i plany. - Halo?!
- Mówisz, że Stanisław sobie nie poradzi? Cóż… - mruknęła, przewracając oczami. Szybko spięła swoje włosy w koński ogon, aby chwilę potem ubrać na siebie zdobyte spodnie i buty. Wszystko okazało się na nią zbyt duże, jednak spodnie związała jak najmocniej paskiem. - Stasiek jest bardziej agresywny, niż ja sama. Jednak gdy ma cel do osiągnięcia, nie ma żadnych kompromisów.
Ostatecznie plan dostania się do windy nie poszedł po ich myśli, zaś trudności zdawały się atakować na każdym kroku. Musiały niezauważalnie rozwalić kamery, jednak od razu zdradziłoby to ich pozycje. Miały jeden wielki mętlik, zaś Raven sytuację ujawnioną. Mogłaby skorzystać z zawrotnej szybkości, aby wykorzystać moment otworzenia drzwi windy. Jednak wolała mieć swoiste zaplecze bezpieczeństwa, aby czasem nie zostać zdradzonym. Potrzebowały jednej krótkiej chwili, aby dostać się do widocznej z oddali windy. Bądź wykorzystać fakt, gdy których ze strażników będzie korzystać z wymienionego środka transportu. Też tak zrobiły, chodź dla Raven przeniesienie się z inną osobą było okropne. Szybkim ruchem wrzuciła kobietę do środka, aby w jednym momencie skręcić kark przyjemniaczkowi. Posłała kpiący uśmiech w stronę kamery, którą równie szybko zniszczyła za pomocą broni palnej. Czas do domu był coraz bliższy, wyspo. Ponownie nadchodzimy.

Pan Staś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz