25 września 2019

Od Atheny do Tenebris'a

     Gdy obudziłam się słyszałam morze oraz fale obijające się o łódź na której zapewne się znajdowałam wokoło chodzili ludzie i rozmawiali jednak nie mogłam zrozumieć sensu ich wypowiedzi. Drewno na którym leżałam było mokre od wdzierającej się na pokład morskiej wody która jakimiś szczelinami przedostawała się do środka pomieszczenia w którym się znajdowałam. Powoli aczkolwiek z trudem otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Widziałam stojące skrzynie, ludzi stojących i czasem wskazujących na mnie. Nie rozumiałam kim byłam ani co robiłam w tym miejscu. Z pozycji podłogi niewiele mogłam dojrzeć więc spróbowałam wstać. Nadaremnie. Kołysząca się łódź wcale nie ułatwiała mi tego, gdy jakieś buty zaczęły zbliżać się do mnie zamknęłam oczy i udawałam nieprzytomną.
     - Blondynek choć tu! - wydarł się chrapliwym głosem - Zaraz się obudzi i możemy mieć problem
     - O Jezu co ty tak panikujesz - odpowiedział za pewne ten mężczyzna o którym mówił właściciel butów - Spójrz na nią myślisz, że da radę cokolwiek zrobić? Nawet się nie podniesie…. - Mówiąc to zbliżał się do mnie po czym trącił mnie butem. - Jeszcze śpi ale możemy już ją wynieść nie trzeba będzie schodzić na dół - po tych słowach złapał mnie za ręce,a ten drugi za nogi. Zostałam gdzieś wyniesiona. Na pewno nie znajdowałam się już w żadnym krytym pomieszczeniu na skórze czułam powiew wiatru częściowo tłumiony przez burtę, lodowaty deszcz oraz morską wodę z rozbijających się fal. Lekko otworzyłam oczy żeby rozeznać się w sytuacji - była noc co z jednej strony było moim wrogiem bowiem nic nie mogłam zauważyć, a z drugiej przyjacielem bowiem moja obserwacja mogła przejść bez zauważenia. Wokoło mnie nie było nikogo. Obróciłam się na plecy. Znajdowałam się na boku łodzi pod ścianą wśród ludzi którzy nie są moimi przyjaciółmi pewnie musiałam się im narazić jedną z moich akcji… Tylko jakich akcji, co takiego zrobiłam? Musieli mi nieźle czymś przywalić, że dostałam chwilowej amnezji. Gdzieś tu musi być szalupa ratunkowa, jakiś nadajnik czy nawet telefon. Musiałam tylko to załatwić szybko zanim się zorientują, że zniknęłam. Wstałam i powoli zaczęłam przemieszczać się po pokładzie. Po chwili znalazłam pierwszą rzecz z mojej listy. Teraz czas na drugą. 
     - Nie ma jej! Szukajcie! - usłyszałam krzyk. O kurwa. Zorientowali się. Pobiegłam szybko do pierwszej lepszej szalupy. Zabawne że człowiek nie umie takich rzeczy obsługiwać gdy nadchodzi konieczność. Po chwili gdy już rozgryzłam schemat działania urządzenia do podnoszenia i opuszczania mojego ostatniego ratunku poczułam mocne szarpnięcie od tyłu.
     -Nie tak szybko - spokój w głosie mężczyzny był przerażający. Był to “Blondynek” - Zajebiście udajesz wiesz? Słyszałaś nas, co? - milczałam. Nie miałam ochoty mu odpowiadać ale też się bałam - Chciałaś sobie popływać to teraz masz szansę - zadrwił po czym przyszedł jego kompan - Dajesz robimy zrzut - tamten złapał mnie za nogi i pomimo najszczerszych chęci nie mogłam się wyrwać. Domyśliłam się co zamierzają i ogarnął mnie jeszcze większy strach.
     - Nie!!! Proszę! Nie wiem co wam zrobiłam… Przepraszam! - wrzeszczałam w panice tylko by po chwili przelecieć kilka metrów w powietrzu po czym zderzyć się z taflą wody. Próbowałam wypłynąć na powierzchnię ale wir był tak silny, że kilka sekund po wynurzeniu się i nabraniu powietrza byłam z powrotem wpychana pod powierzchnię i za każdym razem łódź odpływała dalej. Chciało mi się płakać oraz poddać, a jednocześnie walczyłam o każdy oddech. W pewnym momencie wszystko zrobiło się czarne.

Pode mną znajdował się zimny mokry piasek, a łydki wraz ze stopami obmywała zimna woda. Oprócz wody nie było słychać nic więcej. Wszystko wskazywało, że wydarzenia z wczoraj nie były fałszem. Po otworzeniu oczu widziałam tylko plażę więc wstałam żeby rozejrzeć się wokoło z nadzieją, że ujrzę jakiś zamieszkany dom lub taki mniej by się ogrzać i przemyśleć plan działania, jednak był tam jakiś las, góry i ani śladu cywilizacji co jest dziwne.
     -Halo?! - krzyknęłam, a przynajmniej chciałam. Z mojego gardła wydobył się głos cichszy od mowy - Halo?! - powtórzyłam. Tym razem było lepiej. Ruszyłam w kierunku lasu nasłuchując odpowiedzi. Nic nie usłyszałam. Myślałam, że śpią pomimo dnia. Powoli zaczęłam zapuszczać się głębiej - Jest tu ktoś?! - Zawołałam i nic. Powtarzałam swoje wołania rozglądając się po okolicy. Po dłuższym czasie znalazłam jagody. Szybko zaczęłam je zbierać i zjadać. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo byłam głodna dopóki pierwszy owoc nie znalazł się w moich ustach. Moja “uczta” nie trwała długo. Coś za mną przebiegło. I to nie było małe.
     -Halo?! Kto to?! - Nerwowo zaczęłam szukać tego wokoło. Usłyszałam zwierzęce warczenie po czym rzuciłam się do ucieczki. Biegłam przed siebie nie zważając na nic. Za sobą słyszałam łapy goniącego mnie drapieżnika. W pewnym momencie popełniłam błąd i potknęłam się o wystający korzeń. Przeturlałam się kilka metrów. Ze strachem spojrzałam na bestię, która miała mnie zaraz mnie zabić. Przez chwilę myślałam, że to wilk. Jednak gdy stanął na dwóch łapach wszystko było jasne. - Ha! Nie wierzę! Wilkołak - wstałam - To jakiś cosplay? Nie no nieźle wykonany. Czemu mnie goniłeś?! To nie było zabawne!
     - Cicho! - ni to ryknął ni to krzyknął - Widzę, że świeżaczek? Przynajmniej nie będę musiał obierać - OK. zaczęło się robić poważnie. A ja odwróciłam się szybko i zaczęłam uciekać. Po jakimś czasie przestał mnie gonić więc przystanęłam i musiałam chwilę odpocząć. W oddali zauważyłam zarys domów. W końcu! Ruszyłam w ich kierunku,a gdy dotarłam nie mogłam uwierzyć oczom. Moja szansa rozpadło się niczym szkło. Domki były mniej lub bardziej zrujnowane, wydawały się opuszczone. Zaczęłam przeszukiwać jeden po drugim szukając czegoś do ogrzania się, ewentualnie jedzenia. Trafiłam w końcu na swoją szansę. Znalazłam w środku jakieś koce i zapas żywności. Nie myśląc, że może to do kogoś należeć zaczęłam się częstować. Jadłam szybko i dużo, a następnie ułożyłam się na substytucie łóżka. zdjęłam mokre spodnie, buty i skarpetki by się wysuszyły po czym ułożyłam się i przykryłam wszystkimi znalezionymi kocami, kołdrami. Miałam zamiar poleżeć ale zasnęłam praktycznie zaraz przy przytknięciu głowy do poduszki. Nie jestem w stanie określić jaki czas potem ze snu wyrwało mnie otworzenie drzwi. Momentalnie się podniosłam i spojrzałam w kierunku drzwi. Stał tam niezbyt zadowolony mężczyzna.
     - Kim jesteś? Co tu robisz? - Zapytał mierząc do mnie z łuku.
     - Przepraszam! Wszystko mogę wyjaśnić! Bo widzisz. Zaczął gonić nie wilkołak. Absurd co? Albo ktoś za niego przebrany. A tak w ogóle ktoś mnie wyrzucił przez łódź dlatego tu jestem. Szukałam jakiejś żywej duszy, wołałam nikt nie odpowiadał. No i jakoś tu trafiłam. Przepraszam za zjedzenie! Mogę odkupić jak tylko znajdziemy cywilizację! - mówiłam szybko stresując się sytuacją oraz tym, że jedyne co mam na tyłku to majtki. Na szczęście nie zdjęłam nic więcej. - Tak w ogóle gdzie jesteśmy?


Tenebris?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz