15 września 2019

Od Raven CD Pana Stasia

Odczuwała swoisty wstyd przez wygląd swojego domostwa, które przy tym mężczyzny, było zwykłą ruderą. Dzisiejszy dzień dał odrobinę wytchnienia od brzydkiej pogody, pozwalając wyłonić się zza chmur kilku promieniom słońca. Nie myśląc dłużej nad swoim czynem, odsłoniła zasłony z okien. Dopiero dostęp naturalnego światła ukazał ogrom szarości pomieszczenia, które tak skrycie ukrywała przed światem. Uklękła przed starym paleniskiem, w którego przedsionku od długiego czasu leżało suche drewno. Łapiąc za krzesiwo kilka razy próbowała podpalić smolne odłamki kory, pokryte żywicą. Po dłuższej chwili rozniósł się w pomieszczeniu wesoły trzask z paleniska i uwodzący zapach sosny.
- Przepraszam za taki nieporządek, jednak… Ostatnimi czasy rzadko spędzam tutaj czas, bądź tylko przesiaduje w sypialni. - przetarła twarz dłonią, wieszając solidny garnek z wodą na palenisku.
- Cóż… Twój tryb funkcjonowania może wiele wyjaśnić, dlatego się tym nie przejmuj zbytnio. - podrapał się niepewnie po głowie, próbując schować swoją obserwację pomieszczenia. - Może…
- Zanim postawię przed Tobą kubek dobrej herbaty, posprzątam tutaj trochę. Tylko się nie ruszaj, tak będzie bezpiecznie i nie ubrudzisz swojego ubrania. - zatrzymała jego próbę wstania ruchem dłoni, aby w oka mgnieniu zniknąć z jego pola widzenia. Wróciła z miotłą i szmatką, zabierając się za zbieranie książek i kartek z stołu.

Jej profesjonalizm wręcz chorobliwy zdążył zniknąć z czasem, kiedy zaczęła życie na tej wyspie. Nie dbała o porządek, czego efekty pokazała gościowi. “Brawo Raven, jesteś mistrzem pokazania się z dobrej strony” skarciła się w myślach, odkładając książki na skrzynię stojącą w kącie. Odrzuciła od siebie uczucie bacznej obserwacji, aby zyskać na czasie. Co jakiś czas zaglądała do wody, aby nadzorować gotowanie się wody. Przecierając poniszczone blaty na szafkach kuchennych nawet nie zwróciła uwagi, gdy brud osadza się na jej białej sukieneczce, a pająk w najlepsze pełzał po ramieniu. W największym skupieniu odcedziła resztki ziół, igieł sosny od naparu, aby ten przelać do dość dużego kubka. Miała nadzieję, że nie zapomniała przygotowywania tak prymitywnej rzeczy.
- Naprawdę musisz uwierzyć mi na słowo, nie jestem takim brudasem. Jednak odeszłam tutaj od swoich standardów. - wbiła wzrok w przeciwległą ścianę, kiedy położyła przed wilkołakiem jego herbatę. Oraz miód do posłodzenia i łyżeczkę. - Żaden cukier, miód najlepszy do takiego połączenia. Dopełnia smak.
- Oj wiem, że nie jesteś. U mnie podczas gotowania zostawiłaś po sobie porządek. No, prócz tego jednego garnka. I tak wolę cukier od miodu.
- Nie będę faszerować własnego gościa białą śmiercią, otóż postawię miód.
- Zaryzykuję spożywając białą śmierć, więc nalegam. - pokiwał przecząco głową, zakładając ręce na swojej klatce piersiowej. Dlatego go uwielbiała, za jego stawianie na swoim. Ciężko też było z nim wygrać, jednak odpuszczała dla własnego bezpieczeństwa.
- Stasiek… Możemy to ciągnąć w nieskończoność. - usiadła naprzeciwko jego osoby, podpierając swoją głowę na złączonych dłoniach. Zapowiadała się ciekawa herbatka.
- Owszem, zgodzę się z Tobą. Nalegałbym jednak na ten cukier. W ostateczności może być miód.
- Powiedz mi lepiej… Drugi raz całujesz mnie jak gdyby nic, gdy przeważnie po prostu wczuwam się w swoją rolę i robię Tobie na złość. Mam zjebany charakter, lubię się bawić ludźmi, ale Ciebie nie mogę rozgryźć.
- Cóż, tak to już bywa. Nie rozumiem w sumie co mam Ci powiedzieć, skoro odpowiedziałaś sobie sama.
- Czyli mogę odetchnąć z ulga wiedząc, że gramy w podobną grę? Zawsze można pociągnąć to na bardziej ciekawe tory. - zaśmiała się w specyficzny dla siebie sposób.
Staś spojrzał na dziewczynę zamyślony, następnie jakby zdziwiony i zdezorientowany.
- Ciekawe tory? Nie rozumiem o czym mówisz… - dziewczyna aż z ciekawości lekko pochyliła się do przodu, wstając odrobinę z krzesła. Czyżby?
W nieoczekiwanych działaniach nie wyglądasz na takiego, ale naprawdę jesteś chodzącą niewinnością. Słodziutko.

~ * ~

Nie mogła przewidzieć jednego, oboje nie mogli uwierzyć, że przez długi czas przebywania w jednym pomieszczeniu nie doszło do morderstwa. Jednak łapki wilkołaka okazały się pozostać nieskalane, a sama wampirzyca nie ucierpiała zbytnio. Oczywiście nie pomijając urazy na dumie, kiedy młodszy osobnik w najlepsze cisnął jej półsłówkami. Krzątała się po swojej sypialni, aby przebrać się w strój adekwatny do pogody. Zamierzała doprowadzić dwójkę gości bardziej funkcjonalną drogą, niż nieużytkami przez swoistą dzicz. Znaczy gościa, gdyż owieczka miała pozostać u niej jeszcze przez jakieś dwa dni. Poznała dobroć jego właściciela, jak jej to zdążył skwitować.
- Męczyłem się ponad godzinę przez istne pustkowia, przy istnieniu wydeptanej ścieżki? - zajrzała przez ramię na idącego w tyle Stasia, który rozglądał się po tutejszej okolicy. Wampirzyca zdołała się tylko zaśmiać pod nosem, odgarniając idealnie ukryte wejście na szlak. Wystarczyły dziko rosnące krzaki, będące swoistą zasłoną. Nic więcej.
- Mogłeś uprzednio się zapytać, gdzie pomieszkuje… Teraz rozgrywasz swoją rolę poszkodowanego przez los, naprawdę?
- Raven… Bo zabiorę MOJE maleństwo z powrotem do gospodarstwa. - doskonale wiedziała, że jej tego nie zrobi. Co jak co, lecz nie wyglądał na osobnika łamiącego własne zasady.
Podeszła do jego osoby jak gdyby nic, będąc zmuszonym do zadarcia głowy do góry. Zawsze miała kompleksy, jeśli miała styczność z wyższymi od niej samej. Cóż mogła poradzić, zażalenia do innych należało kierować. Wyciągnęła dłonie przed siebie, aby odebrać swoją kartę przetargową. Dzisiejszego dnia nie zamierzała opuszczać swoich koszar, jednak wilczek zażyczył sobie powrót inna drogą do osady. Kiedy jagniątko z czarną plamką ubarwienia na wełnie trafiło w jej objęcia, uśmiech nie schodził z jej twarzy. Żałowała w myślach, że zwierzątko nadal rosło i nie będzie już takie słodkie.
Niepostrzeżenie spojrzała na Stanisława, który bacznie przyglądał się dwójce. Czyżby bał się o maleństwo? Niezupełnie. W jego oczach można było zauważyć coś innego, jednak za Chiny nie mogła do rozgryźć, co okazało się być nowością. Z każdego człowieka, kim by nie był, można było wyczytać wiele. Zdradzała tutaj przede wszystkim styl bycia, ruch, czy nawet mimika twarzy. U tego osobnika jednak wszystko wydawało się być utrudnione.
- Muszę podziękować za miłe towarzystwo, chodź nie zawsze było między nami kolorowo. - uśmiechnęła się subtelnie, wyciągając przed siebie dłoń. - Jakby czegoś brakowało Tobie, wiesz jak mnie znaleźć. Mam prośbę, zresztą nie pierwszą w tym temacie.
- Dam sobie rękę obciąć, że chodzi wyłącznie o krew. Wiele rzeczy zdradziło twoje położenie. - uścisnął mimowolnie jej mniejszą dłoń, lekko wprawiając je w ruch.
- Dobrze się rozumiemy… - szepnęła, niespodziewanie pokonując odległość między nimi. Złączyła ich usta w przelotnym pocałunku, czerpiąc z tego malutką satysfakcję. Faceci zawsze będą tylko facetami. Wyswobodzoną dłonią pogłaskała jego włosy, kiedy oparła czoło o jego ramię.
- Raven…
- Pozwalam sobie za dużo, wiem. Ale to należyty odwet, wilczku. - odwróciła się do niego plecami, aby chwilę potem zniknąć sprzed jego oczu.


Pan Staś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz