1 września 2019

Od Pana Stasia CD Raven

Zdecydowanie dowiedziałem się więcej, niż chciałem od dziewczyny w tym momencie. To, co mówiła dzień wcześniej, o robieniu krzywdy i niepanowaniu nad sobą, było prawdą. Spojrzałem na swoje ręce i siebie, rozmyślając nad wieloma sprawami. Głównie dotyczącymi mnie samego. Co prawda miałem przebłyski świadomości jakby wspomnienia lub jakby sny, widziane przez gęstą mgłę, z trzeciej osoby. Było to wszystko dla mnie trudne w tym momencie. Nawet nie wiedziałem, co we mnie wzbudza ten instynkt. Instynkt... Może to złe słowo. Zezwierzęcenie, bycie kimś innym niż jestem, mroczniejszą stronę.

Raven z początku siedziała spokojnie na małym krzesełku, pośrodku salonu, okryta kocem i rozmyślała. Ja, żeby się czymś zająć, zacząłem sprzątać szkody, kt
óre sam w nocy nawyprawiałem. Wiedziałem, że może ją to lekko irytować, szczególnie że raz po raz przechodziłem z jednego miejsca w drugie, oprócz tego nie odzywając się nawet słowem.

To nie tak, że nie chciałem się odzywać. Czułem potrzebę, aby przemilczeć i przemyśleć wszystko, co się do tej pory wydarzyło. Opr
ócz tego musiałem wysprzątać w swojej chatce, ze względu na dziurę, która tu była, zamiast okna. W pewnym momencie jednak Raven przerwała milczenie.

- Cholera jasna… Naprawdę czuję się jak więzień, a ty wyglądasz jak pokojowa z Manhattanu. Siadaj na ten tyłek, zrobię porządny obiad tobie. - Odezwała się w końcu, wkraczając jak gdyby nigdy nic do kuchni. - Może byś się odezwał, czy język masz odcięty?

Rzuciłem na nią tylko spojrzeniem, zatrzymując się w miejscu jak na zawołanie lub jakby mnie ktoś wyłączył. Przez chwilę nasz wzrok się spotkał, by za chwilę m
ój uciekł. Znów wróciłem do swojego wędrowania po chatce, poprawiania rzeczy i małego sprzątania.

- Co mam się niby odzywać? Planuje sobie tutaj posprzątać, nim noc mnie zastanie. Raczej nie mądrą rzeczą, jest mieć dziurę w samym środku ściany.
- Powiedziałam, że ci pomogę z tym, prawda? Usiądź na chwilę i zacznij się normalnie zachowywać.
- A co znaczy się normalnie zachowywać według Ciebie? Jesteśmy na cholernej wyspie, pełnej dziwacznych rzeczy, dziwacznej atmosfery i pełnej dziwadeł... Między innymi sam jestem takim dziwadłem, zresztą tak samo, jak i Ty. Jak mam się więc normalnie zachowywać?
- Nie musisz mi uświadamiać tego, kim stałam się w laboratorium. Jednak nasze trafienie tutaj to nie koniec świata, a kolejna lekcja. - szepnęła, mocniej chwytając za rękojeść noża trzymanego w ręku. - Zmieniłeś zachowanie względem mnie... Od kiedy wróciłeś z 'psiego polowania'. Wróć do rzeczywistości i bądź sobą.
- Wypraszam sobie. Żadne psie polowanie. Poza tym z niczego ci się nie muszę tłumaczyć. Nie zapominaj, że ja też się o wiele rzeczy nie prosiłem. Chce sobie coś przemyśleć, a Ty musisz cały czas gadać.
Niespodziewanie ostrze noża poszło w bok, raniąc delikatnie jej opuszek palca. Ze spuszczoną głową spoglądała się w pokrojone do połowy warzywo i krople spływającej krwi.
- Nie powinno mnie tutaj być, jeszcze przez Twoim przyjściem. - Powiedziała, nieoczekiwanie zarzucając z siebie okrycie w postaci koca. Nie robiła sobie wiele z tego, że nadal miała na sobie koszule i dolną bieliznę. - Ubieram się i mnie tutaj nie ma...
Staś momentalnie podszedł do dziewczyny, gdy ta się zraniła. Stanął tuż za jej plecami, spoglądając jej przez ramię.
- Nie wygląda to ciekawie.. Przyniosę jakiś gazik, zrobimy opatrunek.
- Zbędna pomoc przy mojej modyfikacji, moje rany szybko się zasklepiają. Choć nie tak szybko, kiedy utraciłam sporo krwi... - ostanie słowa powiedziała jakby do siebie, wkładając opuszek palca do swoich ust. Spojrzała jednak przez ramię na mężczyznę, kiedy poczuła jego badawczy wzrok. Poczuła deszcze. Czyżby się go bała? - N-nie patrz tak...
Przyglądałem się chwilę, jakby próbując zrozumieć niektóre rzeczy. Dziewcz
yna ot, tak wzięła palca do ust, mimo iż był konkretnie  przecięty. Jeszcze mówiła to z taką lekkością w głosie. W końcu spojrzałem w jej oczy.
-Jak..?
- Twój wzrok jakby przewiercał moją duszę, wiesz? - wolną dłonią mocniej naciągnęła materiał mojej koszuli w dół, aby zasłonić więcej ciała. - Ten wzrok obecny niczym nie różni się od tego, kiedy w wilczej formie trzymałeś mnie nad ziemią. Jakbym widziała Cię pod warstwą futra i instynktu, ale jakbyś był w głębokim śnie.

Z zaciekawieniem, ale i z koncentracją patrzyłem w oczy dziewczyny. Poniekąd mnie to hipnotyzowało, a może chodziło o coś innego. Bez słowa starałem się patrzeć głęboko w jej oczy, jakby szukając pewnej odpowiedzi, a może szukałem pytania. Nagle nie wiele myśląc, pocałowałem ją.
Czas jakby zatrzymał się w miejscu dla nas obojga. Dłonie opadły wzdłuż jej ciała, kiedy wpatrywała się zaskoczona w moje oczy. Byliśmy blisko siebie, zdaje się, że zbyt blisko jak dla niej. Mimo to położyła delikatnie dłoń na moim policzku, odwzajemniając delikatny pocałunek.
Moje ręce powędrowały z początku na jej biodra, by po chwili jednak przenieść się nieco wyżej. Delikatnie błądziły po jej plecach, jakby szukając miejsca zaczepienia.
Wszystko trwało zaledwie kilka sekund, ja natomiast odczuwałem to jakby trwały godziny.


Nie spodziewałem się jednak po dziewczynie odwzajemnienia. W sumie nie spodziewałem się niczego. To było zupełnie spontaniczne zachowanie z mojej strony. Sam nie wiem, dlaczego to zrobiłem i co mną kierowało, jednakże nie żałowałem tego. Zdecydowanie daliśmy się ponieść chwili. Czas mijał, jakby go ktoś spowalniał specjalnie.
W pewnym momencie coś stuknęło za ścianą, wybudzając nas z tego dziwnego stanu, w który wpadliśmy. Delikatnie odwróciłem głowę od dziewczyny w bok, puszczając ją.
-  Wybacz... Nie powinienem. To było... silniejsze.
- J-ja nie wiem, kiedy nawet... Potrafisz zaskoczyć, Stanisławie. - ostatniej chwili oparła się o blat szafki za nią, próbując odzyskać możliwość oddychania. To było zdecydowanie za bliskie spotkanie, wliczając okropnie głośne bicie jego serca i przepływ krwi.
- No cóż, zajmij się obiadem, ja wstawię to nieszczęsne okno... - Powiedziałem, ruszając w stronę salonu.
Dziewczyna podniosła tym czasem nóż, który w pewnym momencie wypadł z jej dłoni. Odwróciła się jak najszybciej plecami do gospodarza, aby zająć się swoim daniem popisowym. Jednak chciała swoim czynem ukryć śladowe rumieńce na jej policzkach, zaś myśli pozostały puste.
- Chcesz wstawić ono, które nie ma poprzeczek podtrzymujących szkło oraz samego wnętrza okna?
-Przestań... Dam sobie rade. Nie takie rzeczy już robiłem na farmie. Wstawię to okno, chociażbym miał nową dziurę robić w ścianie.
- Chyba nie zrozumiałeś, wilkołaku. Szyba zmieniła się w drobny mak, niektóre jej fragmenty mam pod skórą, a największe we krwi leżą w łazience. Mam na zbyciu szybkę u mnie w mieszkanku, nie pytaj skąd.
-Więc chcesz, abym poszedł z Tobą po szybę, do Twojego domostwa? Chyba że sama dasz radę.
Dziewczyna odłożyła pokrojone warzywa i potrzebne przyprawy na bok, aby następnie skierować się do prowizorycznej linki. Na pewno realizacja jej planu spowoduje to, iż ponownie spodnie i buty będą się nadawać tylko do suszenia.
- Potrzebuję krwi.... Sporej ilości krwi, dlatego idę upolować dorodnego zwierza. Nie chcę, abyś znowu się przemieniał i próbował mnie rozszarpać.
- Czyli, z polowania wrócisz od razu do mnie z szybą? - Zdziwiony spojrzałem pytająco na dziewczynę.
- Nic się nie martw wilczku. Jeszcze dziś wieczorem moja szyba zagości w Twoim oknie...

Raven pospiesznie wyszła drzwiami i tyle ją widziałem. Miałem szczerą nadzieję, że wróci do mnie z szybą. Miałem nadzieję, że do mnie wróci.
Raven? Wrócisz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz