9 września 2019

Od Derycka do Bobby

 
Chodzenie po krzakach i odpoczywanie w nich, chyba powoli stawało się moim zboczeniem. Za każdym razem, gdy tylko trafiłem do lasu, czy to zapolować, odpocząć, czy poszukać potrzebnych dla siebie roślinek, lądowałem w krzakach. Było to chyba mocno związane z moją modyfikacją. W krzakach czułem się bezpiecznie, schowany i czułem, że odzyskuje wtedy swoje siły, czy to psychiczne, czy fizyczne. Co dziwne w postaci wendigo, nie czułem potrzeby chodzenia po krzaczorach i odpoczywania tam. Czułem to, jedynie będąc człowiekiem, jakby moja modyfikacja kazała mi to zrobić. Jakby domagała się zaspokojenia swoich wewnętrznych potrzeb, przez przebywanie w gęstej roślinności.


I tym razem, wypoczywałem w krzakach pod jednym ze starych murk
ów. Od dłuższej chwili słyszałem, że ktoś tam się przekomarza i nawet... zaczyna coś rysować, może szkicować. To było chyba rzadkie zjawisko, szczególnie tutaj na wyspie. Poza tym, skąd wzięła ołówek, skoro ja wszelkie ołówki próbowałem zawsze zgarniać z wraków statków, które lądowały na plaży.
Jako człowiek nie poruszałem się zbyt cicho, przez co wiedziałem, że dziewczyna będzie wiedziała o mojej obecności tuż za jej plecami. Przez długi czas siedziałem w bezruchu, próbując odgadnąć, co robi. Słyszałem jedynie, jak zaczyna coś rysować, złości się i rzuca zmiętymi kartkami po lesie. Moim lesie. Gdy wstała za drugim razem i ja się poruszyłem, gdyż było mi niewygodnie. Wprawiłem przez to zieleń w delikatny szmer.
Sytuacja sprawiła, że obydwoje się podnieśliśmy w tym samym czasie, by sprawdzić, kto tam jest po drugiej stronie murka. Nie spodziewałem się, że dziewczyna okaże się taka ładna. Co prawda, mojej ulubienicy nie dorównywała, ale mimo to podobała mi się. Była typem odważnej dziewczyny i lekkiej buntowniczki. Nie pasowała mi zbytnio na osadnika, ale każdy sam swoje ścieżki wybiera.
-Kto Ty?- Zapytała mnie dziewczyna.
- Rysowanki sobie urządzamy w lesie? - Odpowiedziałem spokojnie i cicho.
- Może trochę... Takie hobby albo ucieczka myślami od wyspy.
- Ale czemu przy tym zaśmiecasz ten piękny las? - Zapytałem spokojnie, przeskakując powoli przez murek.
Dziewczyna chyba lekko się wzdrygała, odchodząc na krok, wyczuwając też fakt, iż jestem samotnikiem.
- Potem zamierzałam to posprzątać. - Powiedziała dość sucho.
- Kłamać nie musisz moja droga. Piękne rysunki... Nie rozumiem, dlaczego wyrzuciłaś ten pierwszy.
- Obserwujesz mnie...? - Rzuciła z delikatnym wyrzutem.
- Naaah... Nie nazwałbym tego tak. Po prostu czasem widzę więcej, niż ktoś inny może zobaczyć. - Powiedziałem spokojnie, siadając pod starą budowlą, ale w odstępie od dziewczyny. - Kiepsko zaczęliśmy naszą znajomość, nie uważasz? Jestem Deryck... - Delikatnie pochyliłem głowę, gdybym stał, to bym się ukłonił.
- Cóż, Bobby... - odpowiedziała krótko i szybko.
- Albo nie lubisz rozmawiać, albo masz do mnie uprzedzenie poprzez bycie samotnikiem. Obstawiam bardziej to drugie. Chociaż też bardzo możliwą opcją jest fakt, że według Ciebie rysunki ci nie wychodzą. Przez to masz gorsze samopoczucie i nie widzisz potrzeby rozmowy ze mną.
- Co? Nie, to nie tak... - Zaprotestowała dziewczyna.
- Ale jednak mam rację, hm? Cóż nie będę ci więc przeszkadzał w szkicowaniu. - Powiedziałem, wstając powoli.
- Derycku... Naprawdę nie o to chodzi...
- Nie? No skoro tak mówisz... Cóż, to może porozmawiamy o Twoich rysunkach przy wspólnej kawie?

Bobby? Kawa w plenerze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz