11 września 2019

Od Raven CD Pana Stasia

   Szczerze była zaskoczona jakimikolwiek odwiedzinami, tym bardziej w takiej głuszy. Nie ukrywała, że mieszkała w całkowitym odosobnieniu, co szczególnie jej nie przeszkadzało. Miała wielką prywatność, a porozstawiane pułapki dodawały jej rozrywki. Nie ukrywała swoich zainteresowań w tych tematach, musiała też podziękować w duchu swojemu wujowi. W jego obecności spędzała noce w lasach, aby zapolować na znakomitą dziczyznę. Mięsko przygotowane w taki sposób było czymś niesamowitym, a kubki smakowe tylko upominały sie o kolejne kęsy. Jednak mogła już tylko wspominać o takich specjałach, ciesząc się smakiem cieplutkiego osocza z żył i tętnic. W myślach jednak zacierała już rączki, wyobrażając sobie człowieka wbitego na pal, bądź złapanego w nieoczekiwane wnyki. Podduszonego i zmęczonego od walki o wolność. Dekorację na jej połowie terytorium dawały jasny przekaz, strzeżcie się domownika.
   Pogłaskała delikatnie owieczkę po jej łebku, kiedy zwierzątko w najlepsze nie zamierzało odejść od niej. Dziwiło ją to od chwili, kiedy wniosła je do swoich włości. Odetchnęła z widoczną ulga zauważając, że nie jest taka straszna, jak określa siebie spoglądając w roztrzaskane lustro. Szybko musiała zamknąć za sobą drzwi, aby jagniątko nie opuściło razem z nią pomieszczenia. Tak łatwo nie zamierzała go oddać, chyba, że jej właściciel przejdzie po jej trupie. Schodząc po schodach przewiązała w pasie prowizoryczny kawałek skóry, robiący za pasek dla podkreślenia tali. Nawet nie zamierzała zadbać o swój wygląd, wychodząc w swoim “stroju odświętnym”. Zatrzymała się przed lustrem, aby poprawić odstające kosmyki włosów,które były jej znakiem rozpoznawczym. Nie pamiętała dokładnie, kiedy ostatnio je ścinała. Sięgające już prawie do pasa, ostatnimi czasy zaczynały jej zawadzać. Lniana koszula prawdopodobnie męska przepasana brązową rzeczą wyglądała bardziej jak przykrótka sukieneczka, niż niechlujny ubiór do leniuchowania. Była na swoim terenie, prawda? Tym razem ona stawia tutaj zasady. 
  Podrzucając wesoło nóż w jednej dłoni, otworzyła drzwi bez najmniejszego przemyślania. Szczerze? Nie spodziewała się TEGO konkretnego osobnika, w swoich czterech ścianach. Z kilku powodów, rzecz jasna. Jeden, nikt nie znał dokładnego położenia grodu. Dwa, przejście swoistego pola minowego było trudne. Punkt ostatni, dlaczego nie miał żądzy mordu wypisanej na twarzy? Nie raz przecież ją ostrzegał, aby nie próbowała kradnąć białej chmurki z obórki.
Chciała jak najszybciej zniknąć z jego oczu, zamykając się w swoim azylu. Zabranie ulubionej podopiecznej z gospodarstwa miało dwie zależności. Chciała zobaczyć mężczyznę z innej strony, rozruszać z miejsca oraz na jakiś czas, zdobyć nowego towarzysza w życiu. Może i w formie zwierzęcej na wyspie, jednak coraz mniej chciała czuć samotność. Pluła sobie w brodę, że taka zmiana w niej się narodziła. Nigdy nie była do niej przyzwyczajona, kiedy chciała zastąpić ból po czynach ojca. Były żołnierz szybko wrócił do pracy, szkoląc w dość kontrowersyjny sposób młodych adeptów wojskowości.
- C-co powiedziałeś właśnie, osadniku? Zarzucasz mi rzeczy, której nigdy bym nie zrobiła. Gdyby już coś takiego się stało, nazwa brzmiałaby “pożyczone”. - oparła się wygodnie o futrynę, jednak za drzwiami mocniej chwyciła za nóż.
- Raven. Nie bawią mnie już twoje gierki, nie w takich tematach, rozumiesz? - był poważny jak jeszcze nigdy, kiedy naparł bardziej na drzwi. Cholera. - Oddaj, grzecznie porozmawiamy i rozejdziemy się w pokoju.
Prawie parsknęła śmiechem, nieoczekiwanie otwierając swoje drzwi na szerokość. Jednak nie zerwała kontaktu wzrokowego z mężczyzną, przyjmując jego wyzwanie. Tak chcesz się bawić, przeszło jej przez myśl, kładąc mu dłoń na klatce piersiowej. Takim ruchem dała mu do zrozumienia jasno, że nie zamierza wpuścić go do swojego lokum bez pozwolenia. Wystarczająco sobie już pozwolił, a dzisiaj miała kiepski humor. Długi post dał o sobie znać, przełknięcie śliny powodowało nieprzyjemne uczucie.
- Zapraszam do środka, S t a n i s ł a w i e… - szepnęła cicho do jego ucha, pochylając się w stronę jego twarzy. Uśmiechając się subtelnie pod nosem, powąchała bukiecik kwiatów. Skąd wytrzasnął je w taką pogodę? - Mam marną herbatę z WASZEJ wioski, przyda się na coś.
- W jaką grę grasz, krwiopijco? Jesteś zmienna , niczym prawdziwy potok górski. Niby spokojna, pilnująca swoich emocji, wystarczy deszcz, bądź śnieżyca w górach… Potok wydostaje się z koryta .
- Nie wiemy, jakimi ludźmi tak naprawdę jesteśmy, aż do momentu przed naszą śmiercią.

~ * ~

“ Młoda dziewczyna siedziała przy swojej ławce w klasie, korzystając z czasu wolnego od zajęć. Jej szkoła nie wyróżniała się niczym specjalnym, będąc wyciągnięta żywcem z seriali dla nastolatków. Zajadając się drugim śniadaniem, nie zwracała szczególnej uwagi na otoczenie wokół niej. Zmęczona ciężkim wychowaniem fizycznym z samego rana, musiała odetchnąć chodź w niewielkim stopniu. Co jednak postanowiła zrobić? Doprowadzić czytanie książki do końca, która stała się jej uzależnieniem. Spokój jednak nie trwał długo, przerwany nagłym wejściem jakiegoś osobnika. Momentalnie się spięła, gdy czyjaś dłoń uderzyła w blat jej stolika. Ze znudzeniem spojrzała na awanturnika, jednak równie szybko powróciła do pochłaniania literatury.
- Ciebie też miło widzieć, przyjacielu. Wiem, że chcesz wybuchnąć śmiechem, gdyż drżenie wargi zdradza twoje emocje. - wzruszyła lekko ramionami.
- Znalazłem złodzieja mojej koszulki? Zdziwiona Arleigh? - przybliżył głowę blisko jej twarzy. Przerzuciła kartkę teatralnie, nie przejmując się jego słowami.
- Pożyczyłam, podkreślam. Zapomniałam koszulki na poranne zajęcia, więc wzięłam twój “worek”.
- Dziwnym trafem się nawet nie zapytałaś, więc ukradłaś. - zarzucił jej, dając dość silny pstryczek w jej nosek.
- Pożyczenie, a kradzież to dwie odmienne rzeczy. “
Ostatnimi czasy dość często wracały do niej wspomnienia z najlepszych lat życia, jakie prowadziła do połowy klasy liceum. Jednak nurtujący był fakt, dlaczego tak często to nawracało? Jej przyjaciel mógł istnieć już tylko wspomnieniach, gdyż stracił życie ponad rok temu. Równie szybko została zmuszona do powrotu do rzeczywistości. Spojrzała niepewnie na stojącego przed nią wilkołaka. Oh wilczku, nawet nie masz pojęcia… Jak bardzo go przypominasz, pomyślała, trzymając się swoich postanowień. Palcem wskazującym kreśliła kółko na jego klatce piersiowej, uśmiechając się prowokacyjnie.
- Potrzebujesz tak bardzo jagnięcia? Mogę przyrządzić Tobie doskonałą potrawkę, jagnięcina. Przygotowane odpowiednio jest czymś niesamowitym.
- Nie drażnij mnie, Raven! Oddaj moją własność! - nie spodziewała się odczucia emocji na swoim ciele. Lekkiego rękoczynu, jakim było lekkie popchnięcie jej ciała do tyłu. Pewnie spodziewał się, że w jakikolwiek sposób uchroni się od wywrotki. Tak też się nie stało, kiedy wylądowała na twardej podłodze. Nie zdążyła nawet zareagować. Wypuściła bukiecik z rąk, łapiąc się za bolącą dotkliwie głowę.
- N-nienawidzę Cię... Tak bardzo nienawidzę, rozumiesz? Nie zrobiłam nic złego, chciałam jedynie trochę się podroczyć. Doskonale zdajesz sobie sprawę, że nie uczynię jej krzywdy. - wymsknęło się z jej ust, nie nawiązując żadnego kontaktu. Nawet wzrokowego, po prostu nie mogła spojrzeć w te piękne tęczówki. - Zabieraj zwierzątko z mojego domu i spieprzaj. Żałuję wszystkiego, wiesz?
Na oślep chwyciła leżący na ziemi bukiet, aby rzucić nim prosto w klatkę piersiową mężczyzny. Nie zamierzała mieć z nim więcej wspólnego, chodź ją to trochę zabolało. Powiedziała jedynie prawdę, miała strasznie zmieszany charakter. Jednak ludziom, których uwielbiała okazywała w podobny sposób sympatię. Doprowadzenie do białej gorączki, było niczym sztuką. Używając swojej nadnaturalnej szybkości pojawiła się w jednym pomieszczeniu na pięterku, jakim była jej sypialnia. Od razu podeszła do białego niczym śnieg stworzonka, aby uklęknąć przed nim na jedno kolano. Wtuliła policzek w jej wełnę na ciałku, aby ukryć pojedyncze łzy.
- Tak bardzo się myliłam… - szepnęła przez łzy. - Kiedy zawsze chcę coś zrobić dobrze, wszystko się psuje. Wręcz zmienia się na gorsze…

 
Pan Staś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz