2 września 2019

Od Raven CD Pana Stasia

Kolejny raz tego pechowego dnia, strzała ominęła skrupulatnie tropione zwierzę. Kolejne zwierzę, które zdołało uciec jej sprzed oczu. Nawet nie zahaczyło o fragment grubej skóry, nie wspominając o żadnym innym uszczerbku na zdrowiu. Bełt wesoło drżał kilka razy wbity w pień drzewa, równie szybko zastygając w bezruchu. Kruczowłosa opuściła bezradnie trzymany w dłoni łuk, aby puścić razem z wiatrem wiązankę znanych przekleństw. Mogła szczerze przyznać, że została wybita z naturalnego rytmu. Jakby coś nie pozwoliło jej się skupić, tym kimś był pewien wilkołak. Doskonale pamiętała ucieczkę z jego miejsca zamieszkania, gdy poza wzrokiem innych ludzi przyłożyła dłoń do swoich warg. Usiadła bezradnie na konarze wielkiego drzewa, poprawiając poły swojego płaszcza. Na domiar tego wszystkiego los drwiąc z dziewczyny wykorzystał sytuację, powodując kolejną dawkę deszczu z nieba. Zdołała tylko zarzucić kaptur, aby chociaż włosy uchronić przed cieczą. 
 
- Jesteś dumnym i pewnym siebie samotnikiem, Raven. Nie pozwól, aby jakaś dzika bestia rodem z legend spowodowała, żebyś zgubiła swoje cele tutaj podjęte. - szepnęła cichutko pod nosem, zarzucając łuk przez ramię. Chwilę  potem zgrabnie wylądowała na ziemi, by zabrać swoją strzałę z powrotem do kołczanu. Każdy z elementów jej ekwipunku był na wagę złota, tym samym marnotrawstwo nie wchodziło w temat. - Wybij sobie z głowy romanse i znajomości. Wszelkie towarzystwo… Walcz o swoje, jak nauczył cię tatusiek. 
Przemieszczała się bezszelestnie przez las, jednak powoli i ostrożnie. Bagna w niektórych miejscach obecnego terenu były nieokrzesane, a zapadnięcie się po kolana były częstym zjawiskiem. Jeszcze bardziej, kiedy tereny zostały zalane przez ogromne ilości wody. Brodząc w błocie do przodu, poświeciła czas na głębsze przemyślenia. W tym temacie musiała się wgłębić jeszcze dalej, poza zasięg zdobytych informacji na temat danych modyfikacji genetycznych. Mężczyzna pod postacią futrzaka mógł bez problemu ją zagryźć, zabić jednym ruchem potężnej łapy. Więc dlaczego ją oszczędził. Czyżby jakieś istotne informacje mogły i wspomnienia mogły go skłonić, aby nie zabija dziewczyny?  Raven postawiła jednak na argumen, że nie byłaby solidnym posiłkiem dla niego oraz marną zabawką do torturowania. Co jak co, jej ciało było kruche. Jej mocną stroną była szybkość i zwinność, co nadawało się idealnie do ratowania życia z opresji. 
Chmury zasnute na całe niebo spowodowało szarą atmosferę, idealnie odzwierciedlając jej humor. Momentalnie stanęła w miejscu, kiedy usłyszała za sobą jakiś upadek na ziemię. Pomruk okazał się bardziej znajomy, niż mogła to sobie wyobrazić. Zauważyła pospolitego lema, który upadł w wodę. Nie był jednak cały, a zjedzony do połowy przez innego drapieżnika. Rozpoznała znajomy wnik wokół martwego zwierzęcia. Głupim pomysłem było tutaj zastawiać sidła, nim przeszło to jej przez myśl, musiała rzucić się całym ciałem w bok. W jej poprzednim miejscu z gracją wylądowała pochodna pumy, która już dawno zmieniła obiekt swojego zainteresowania. Jeśli była tutaj jednak znaczyło to, że w pobliżu nie było bezpiecznie. Gdzie jeden przedstawiciel tego gatunku, tam i większa zgraja. Zdążyła tylko sięgnąć po strzałę i łuk, gdy zwierze zaczęło biec. Skrzydła zdawały się tylko przenosić szalę zwycięstwa na jego stronę, strzała jednak pomknęła przed siebie. Grot tylko powierzchownie ugodził mutanta, który rzucił się na wampirzycę, Właśnie w takich sytuacjach przydałaby się pomoc drugiej osoby, ale musiała liczyć tylko na siebie. Ścianą przed zębami zwierzaka okazał się zbawienny łuk. 
 
- Ten świat jest pełen rzeczy, które nie pójdą po twojej myśli. Im dłużej żyjesz, tym bardziej uświadamiasz sobie, że rzeczywistość jest stworzona jedynie z bólu, cierpienia i pustki.- szepnęła do siebie, siłując się z chodzącą bestią. Dźwięk za sobą utrzymał ją w przekonaniu, że kolejne posiłki mogą nadejść w każdej chwili. Otworzone niespodziewanie oczy zdawały się tlić jakby mocniejszą czerwienią, kiedy uśmiech pojawił się na jej twarzy. Morderczy uśmiech. - Życie jeszcze bardziej mnie zaskakuje i rzuca kłody pod nosi… Zatańczmy taniec śmierci. 
 
~ * ~
 
Kąpiel przygotowana w ekstremalnie szybkim tempie nie była najlepszym pomysłem, ale musiała chodź trochę spędzić czasu w własnych czterech ścianach. Część jej grodu była bardziej jej bazą wypadową, gdzie gromadziła swoje fanty i zbiory z częstych wypraw. Odrzuciła do tyłu swoje włosy, spoglądając na wiszącego do góry nogami śmiałka. Nienawidziła zabijać innych mieszkańców, jednak gardziła złodziejami. Takiego też nie zamierzała uratować przed śmiercią, a tylko dostarczył jej zabawy i uwielbianego płynu. Oczywiście z jego tętnic i żył. Wyszła z prywatnej bali, jednocześnie owijając się sporym kawałkiem materiału robiącego za ręcznik. 
 
- Miałam plany na popołudnie, bardzo ważne… Jednak pewien złodziejaszek postanowił wszystko zepsuć, dlaczego? - uklękła przed nim, plątając swoje włosy w głupiego warkocza z tyłu głowy. - Nie można sobie znaleźć lokum? Wolnego?! 
- P-przecież nikogo tutaj nie było… - szepnął, będąc blady jak ściana. Widocznie brak ukrwienia spowodował, że jego głowa musiała niemiłosiernie boleć. Słabość i koniec nadchodzi wielkimi krokami. 
- Czaszki nabite na pal, oczyszczona moja część nie dała wiele do myślenia? - przekrzywiła delikatnie głowę na bok, spoglądając prosto w jego oczy. - No cóż, masz szczęście w mój dobry humor. Puszczę wolno, jednak ile sił w twoim ciałku. 
 
Przetransportowanie i pomysł jak to zorganizować okazał się dość trudny zważywszy, że rzecz była bardzo podatna na zbicie. Nie pomijając faktu świeżego mięsa, który był obiecany dla mężczyzny. Drapiąc się po głowie w zagwostce, rozglądała się po największym pomieszczeniu swojego lokum. Miała postawić na jakość, czy ilość? Nie miała przecież tutaj żadnego wózka, tylko siłę własnego ciała. Nareszcie postawiła na doskonałe wyjście, jakim było użycie futer i innych drobiazgów. Takim też sposobem obładowana pokonywała głusz, aby dotrzymać słowa Stasiowi.  Chociaż transport okazał się bardziej problematyczny. Nie bardziej niż zagubiony odbiorca, który nawet jej nie wyczekiwał. 
 
- Ty… Kundelek do nogi poszkodowanej istoty! Wcale mi nie zależy na tym przeklętym szkle tak bardzo, jak powinno interesować Ciebie. - mruknęła, obchodząc dom dookoła. Jak mogła się spodziewać tego, meżczyzna sprzątał w najlpesze swój domek. 
- Raven? Wróciłaś tak szybko, niż mogłem to sobie… 
- Daruj sobie słodkie słówka, może jeszcze chcesz lizu lizu, huh? Rusz tyłek i zabieraj bagaż z moich pleców. Teraz. - odparła tonem nie wznoszącym sprzeciwu, jednak z subtelnym uśmiechem na twarzy. - Tak na poważnie… Jesteś pewnie głodny i muszę zabrać się za przyrządzanie mięsa. Świeżego. Nie tego badziewia w Twojej lodówce, którego jako wilkołak zjeść nie chciałeś. 
 
Pan Staś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz