7 września 2019

Od Raven do Filemony

Zimny wiatr uderzał prosto w jej bladą twarz, rozwiewając tym samym rozpuszczone kruczoczarne włosy do tyłu. Przekleństwo skalało jej usta, kiedy przydługa już grzwyka przerwała jej podziwianie widoku. Przetarła dłonią widoczne kropelki potu, zbierające się na jej czole przywołując poczucie nieczystości. Ponownie wzrok skupiła na widoku przed sobą, jaki roztaczał się z jednego z nielicznych klifów. Gdzieś tam daleko za horyzontem znajdował się jej stary dom i życie, za którym po cichu tęskniła. Z każdym miesiącem życia na wyspie skreśliła nienawiść życia w dużym mieście oraz wszelkie nowinki techniczne, które ułatwiały jej tamto życie. Słyszała o wielu śmiałkach, którzy próbowali uciec z ich niecodziennego raju. Wyspa jednak upomniała się o swoje dzieci, zaś przyroda tylko w tym jej pomagała. Raven kiedyś dostrzegła świeże zwłoki, które musiały rozbić się o skały. Niezbyt honorowa śmierć, pomyślała wtedy, wspominając niedawną przechadzkę po nieznanych jeszcze terenach. Na samą myśl o tych wspomnianych robiło się jej niedobrze, a jednak postanowiła oddać ostatni hołd ofierze wyspy. O odnalezionych ciałach pozostały tylko trzy kopczyki i wianki, które w wiosenne i letnie dni starała się wymieniać co jakiś czas. Każdy zasługiwał na pamięć, aby nie zostać zapomnianym. 
Spojrzała ponownie na niebo, gdzie spomiędzy chmur padło na nią promień słońca. Szybko czarny kaptur bezrękawnika wyladował na jej głowie, aby uchronić jej wrażliwe na światło organizm. Często się zastanawiała, czy byłaby zdolna do takiego poświęcenia. Skoku z takiego klifu, aby zakończyć swoje beznadziejne życie tutaj. Z beznamiętnym wyrazem twarzy podeszła do krawędzi wzniesienia, aby lepiej przyjrzeć się falą odbijanym o skały. Był to niczym hipnotyzujący widok, taki magiczny w tym momencie. 
- “ Nawet najbardziej nieświadome i niewinne dziecko w końcu dorośnie, ponieważ nauczy się, czym jest prawdziwe cierpienie. ” - szepnęła sama do siebie, wspominając najlepsze lata swojego życia. Życia, kiedy jeszcze była zwykłą nastolatką z charakterystycznym czarnym warkoczem, biegnącym od czubka głowy. Od długiego czasu interesowała się swoją modyfikacją, jej mocnymi stronami, jak i słabościami. Nachodziło jej pytanie, czy przeżyłaby skok w ciemne odmęty straszliwego żywiołu? Gdyby się roztrzaskała o skały, ktoś by zajął się jej ciałem. Lub jego resztkami? Nie znała na to odpowiedzi, nawet osadnicy działali dla korzyści własnych. - Ból jest nieunikniony… Czy cierpienie potrafi zmienić człowieka? 

Obróciła się na pięcie plecami do wielkiego zbiornika wodnego, rozkładając swoje ręce na boki. Czuła się niczym ptak, który chciał ulecieć ku niebu. Jednak należała jakby do gatunku nielotów, którego marzenie było nierealne. Wznieść się ku wyżyny wysokości, aby mając cały świat przed oczami z góry. Jednak jej przeznaczeniem był upadek w głębiny zimnej toni wód przybrzeżnych, a zabójcze mogły być ostre skały poniżej, czy morskie stworzenia. Jeżeli przeżyję w jakiś cudowny sposób, będę miała szacunek do życia, przeszło jej przez myśl, kiedy jedną nogę wystawiła ponad krawędź. Nie musiała się starać jakoś specjalnie o upadek, ciężar ciała i grawitacja zrobiły swoje. Miała wrażenie, że upadek nie trwa kilka sekund. Tylko długie minuty, dając możliwość spojrzenia śmierci w oczy. Przysłowiowe “ przelatywanie życia przed oczami” okazały się być prawdziwe, pomijając gorsze i złe chwile. 
Mieliście kiedyś wrażenie, że jakaś siła poddaje was próbie? Próbie, która ma ustawić człowieka na odpowiednie tory, prowadzące do lepszych wyborów w przyszłości? Raven wyciągnęła jakimś cudem dłoń przed siebie, jakby szukając ratunku. Rzeczy, której mogłaby się złapać. Miała jednak stoczyć bój z zabójczym żywiołem, walcząc o najmniejszy dostatek tlenu. Omijając śmiercionośne skały, aby wydostać się na brzeg. Zła się nie ulęknę… W oka mgnieniu zniknęła pod lustrem rozszalałej toni wodnej. 

~ * ~

Na pozór wszystko mogło się wydawać normalne, punktu widzenia obserwatora w dalszej części plaży. Dale kończące swoją wędrówkę na piaszczystej powierzchni, szalejący wicher, który utrudniał najmniejsze chęci spaceru. Co jakiś czas zostały wyrzucone na brzeg kawałki drewna, a dla pasjonatów zapowiadały się dobre poszukiwania bursztynu. Nikt nie spodziewał się wyrzucenia ciała na w na dość często odwiedzanym miejscu. Na pewno nie samobójcę, Przecież większość mieszkańców wyspy nie posunąłby się do takich czynów, prawda? Woda obmywała często jej sylwetkę, która leżała twarzą skierowaną do dołu. Znienacka dłoń zacisnęła się na mokrym piasku, zbierając dość sporą jej ilość. Rozniosło się kaszlnięcie o próby łapania oddechu, zagłuszane przez wicher. Zmęczona walką w wodzie, pozbawiona większości sił do funkcjonowania, jednak żyła. 

- A-aish… - zdołała cicho westchnąć, pomiędzy spazmami wywołanymi przez kaszel i wypluwaniu resztek wody. Marzyła tylko o ciepłej krwi, oraz słodkim lenistwie w swoich czterech ścianach. Czy to tak wiele? Niestety tak, zważając na jej stan. Wokół niej pojawiła się dość spora plama krwi, spowodowane zderzeniem z ostrą krawędzią skalną. Zdołała uchylić powieki, aby wybadać swoją sytuację. Dostać się chociaż pomiędzy skały, aby odpocząć. Jednak modlić się, aby nie trafić na jakiś wrogów, co gorzej - zwierzynę. 


~ * ~

Zmarszczyła lekko brwi czując na sobie kogoś wzrok, nie pamiętała, aby kogoś wpuszczała do swojego ukochanego lokum. Musiała jak najszybciej zareagować, szybko otwierając oczy. Zdoała się tylko chwycić za głowę, czująć promienujący ból z tylnej części czaszki. 

- C-co do cholery… - zdołało przejść przez jej suche gardło, na oślep próbując jakoś ustawić sylwetkę o podłoże za nią. Jednak nie dostała oczekiwanych rezultatów, gdyż wylądowała bokiem na ziemi. - D-dlaczego tutaj pełno piasku? 
- Pomyślmy…  Leżałaś na piachu, gdyż jesteśmy na o c e a n e m. Taki wielki zbiornik wodny, jakbyś nie wiedziała. - zmrużyła brwi, słysząc głos przepełniony sarkazmem. Czyżby ktoś równy w idealnym słownictwem? 
- K-kimkolwiek jesteś… Radze być grzecznym i dać mi czas, abym mogła Cię dopaść. - powiedziała z grozą w głosie, jednak szybko zaatakował ją kaszel. Niemądrym posunięciem był skok, kiedy uderzyły w nią wspomnienia jej wybryku. Zdołała spojrzeć na tajemniczą osobę, próbując zachować ostrość widzenia. - Samotnik, czy osadnik…. Jesteś dzieckiem?! Boli… 

Filemona? Obiecuję poprawę :>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz