20 września 2019

Od Raven CD Pana Stasia

Dziewczyna kpiąco spojrzała to na mężczyznę, raz na drogocenny towar spoczywający w jej mniejszej dłoni. Na sam widok tego świństwa, zmarszczyła swój nosek wspominając czarne czasy, o których istnieniu chciała zapomnieć już na zawsze. Paliła niejednokrotnie w swoim krótkim życiu, robiąc za jednego z nielicznych pośredników w ich malutkiej społeczności. Specyficzny zapach drażnił jej nozdrza nawet z takiej odległości, która była spora. Przypomniała sobie ubranie wilkołaka sprzed ich porządnego przeprania, zdradzając jego zabawy w swoistą degustację. Ciekawiły ją okoliczności, jakie doprowadziły jego organizm do zaistniałego ówcześnie stanu. Roztarła bolące jeszcze ramię od upadku ze schodów,. podczas próby wniesienia jego zwłok na piętro swojego domostwa. Do najlżejszych nie należał, a niekontrolowane ruchy ciała i walka w zaparte odegrała się na niej dość boleśnie. Los ponownie zdołał z niej zakpić. Dość konkretnie odpłacał się za życie, jakie prowadziła przez ostatnie miesiące wolności.
- Śmierdzisz jak jeszcze nigdy, zapchlony kundlu. - odłożyła delikatnie liście do niewielkiego woreczka z tkaniny przy pasie, przeważnie będącym nieodłącznym elementem jej ubioru. Zawartością zamierzała się zająć odpowiednio w późniejszym czasie, gdy pozostanie sama w swoich czterech ścianach. Zżerała ją ciekawość, czy promieniowanie i mutacje zwiększyły możliwości rośliny. Jeśli tak, zamierzała na tym skorzystać. Praktyka nabyta nie poszła na pewno na marne. - Mam wszystko przygotowane do zdrowego śniadania. Trochę zieleninki, mięska i magicznego napoju z gumijagód, baranie.
- Raven… Znowu to robisz, jak na początku naszej znajomości… - usłyszała za swoimi plecami słaby głos, gdy zamierzała opuścić pomieszczenie. - Gdzie jest moja koszula, tym bardziej reszta odzienia?
- Wyprane i pozbawione brudów Twojego leżakowania, wiszą na poddaszu. Wyglądałeś jak debil, zastałam Cię leżącego na ziemi pod jakimś krzakiem. Taki rozanielony, mruczący jakie to wszystko cudne…

- Rozebrałaś mnie z ubrań i honoru! - wskazał na nią palcem, gest tłumacząc jako złe zachowanie. Wiedziała doskonale, że będzie jej to wypominał. Chociaż miała sposobność popatrzeć na dość dobrze zbudowaną klatkę piersiową mężczyzny i słuchać jego głupot.
Raven jego uwagę odesłała daleko w swoje poważanie, chodząc po swojej największej prywatności. Był tutaj pierwszym gościem, który wszedł z brudnymi buciorami i zbezcześcił jej ukochane łóżko. Jednak czego nie robiło się dla osoby, której mogła zawdzięczać kilka rzeczy wyliczanych na palcach jednej dłoni. Otworzyła dość sporą komodę, aby poszukać ubrań w większym rozmiarze. Ostatnią rzeczą było podziwianie chodzącego tylko w bieliźnie mężczyznę, a ataki rumieńców nie były jej na rękę. Uprzednio krzycząc jego imię rzuciła lnianą męską koszulę oraz spodnie, jakie zabrała długi czas temu z osady. Równie szybko wylądowała na ziemi swoim tyłkiem, łapiąc się za bolącą przeponę. Powodem dziecinnego zachowania okazały się wiszące na twarzy Stanisława ubranie, gdyż jego refleks i możliwość działania były daleko w polu. Co jakiś czas próbowała zachować powagę, nawiązując kontakt wzrokowy z znajomymi tęczówkami. Przegrywała, niejednokrotnie. Przysłowiowym kubłek zimnej wody okazała się być mała istotka, goszcząca od kilku dni. Wesoło skocznym krokiem podbiegła do niej, jakby prosząc o ponowienie atencji w formie głaskania. Subtelny uśmiech zaraz pojawił się na jej twarzy, podczas zatapiania swoich palców w przyjemnym futerku. Żałowała, że ludzie z laboratorium nie zatrzymali procesu wzrostu u takich stworzonek. Dla niej maleństwo mogło pozostać takie na zawsze, aby mogła bezkarnie i z przyjemnością je przytulać. Podopieczna jej nigdy nie zagościła na podłodze podczas nocy, zawsze blisko niej. Wtedy też kruczowłosa mogła odetchnąć od częstych koszmarów, budząc się następnego dnia w lepszym dużo nastroju.
W jednym momencie znalazła się obok wilkołaka na łóżku, wtulając policzek w łepek współlokatora zwierzęcego. Pomijała fakt bycia obserwowaną, bacznie, niczym przez zwierzynę łowną. Jednak fakt był taki, że wilczek był takim przedstawicielem gatunku po udanej mutacji.
- Zakochałeś się w mojej osobie, że analizujesz każdy mój ruch? - zaatakowała go słowianie w najmniej nieoczekiwanym momencie, uderzając delikatnie pod żebrami. Westchnęła cichutko pod nosem, wycierając opuszkiem palca rzęsę pod jego okiem. - Pozostaw palenie dla wybitnie uzdolnionych w tych tematach, bo za bardzo się do tego nie nadajesz.
- Przecież to nie moja wina, tak? - odpowiedział na jej zarzuty niemal od razu, podczas zakładania koszuli na swoje ciało. - Nie kontroluje przyrody, nie ingerowałem w podpalenie nieznanego krzaka.
- Nigdy nie miałeś styczności z zielskiem, gdyż jesteś strasznie grzeczny.
- Skąd taka pewność?
- Widać to pod Twoim zachowaniu, zwrotach grzecznościowych i braku przekleństw… Nie występują często w Twoim prywatnym słowniku, widać, że jesteś ze wsi.
W zawrotnym tempie używając nadnaturalnej zdolności poruszania się , pozostawiła jagniątko na kolanach właściciela. Spojrzała na niego przez ramię, kiedy znalazła się już przed drzwiami do wyjścia. Uniosła tylko kciuk dając tym samym znak, aby udał się zaraz na dół. Jak najszybciej, gdyż zrobienie śniadania miało jej zająć niewiele czasu. Zniknęła w oka mgnieniu, zaś z dołu krzyknęła jasny przekaz: “Za pięć minut na dole, albo wypad z mojego domu”.

~ * ~

Siedziała wygodnie w swoim rozwalającym się fotelu przy kominku, spoglądając na suszące się liście zielska. Znalazła sposobność wyjścia, aby pozbierać jego większą ilość. Powieszone odpowiednio nad rozgrzanymi kamieniami swoistego pieca, szybko zdołały się marszczyć, co świadczyło o odpowiednim suszeniu. Przyspieszonym, a jednak efekt można było ocenić na najwyższy w skali. Od przebudzenia wilkołaka minęło dość sporo czasu, jednak za żadne skarby, nie pozwoliła mu opuścić swojego terenu. Nie chciała mieć go potem na sumieniu, podejmując decyzje o zatrzymaniu na kolejny dzień. Już spędzenie z nim czasu tak długo powodowało, że strasznie męczyła się. Czuła się nieswojo, gdyż od przybycia na wyspę była praktycznie sama. A teraz? Dziwnym sposobem przydarzały się okazję, że zbyt często na siebie trafiali. A zaczęło się od odwiedzin, gdy znacznie nudziła się tamtego pamiętnego dnia.
Dźwięk przerzucanych stronic książki wybił ją z zamyśleń, zmuszając do uniesienia wzroku na gościa. Stasiek w najlepsze siedział przy stole, co jakiś czas popijając napar ziołowy. Ten był jedynym środkiem jej dostępnym, aby jakoś wzmocnić jego organizm i pozbyć się pozostałości po używce.
- Znowu to robisz… Niedługo będę miał dziurę w większej części pleców, niż skórę i mięśnie. - stwierdził beznamiętnie, powodując swoiste dreszcze na jej ciele. Wstała z dotychczasowego miejsca spoczynku, aby zajść mężczyznę od tyłu. Uwielbiała go drażnić, ale też strasznie się nudziła. Mając możliwość spędzenia z nim czasu, chciała to wykorzystać na swój sposób. - Nawet nie próbuj podchodzić do mojej osoby…
- S t a s i e k… Mam fajny pomysł na zabawę na wieczór, ale możliwość jedyna to fajny stan połowicznej nieświadomości. Najlepiej robi się to w dwie osoby, więc potowarzyszysz mi? - szepnęła do jego ucha, zarzucając ramiona na jego barki.
- Nie mam zamiaru przespać się z Tobą! Nigdy, przenigdy i nawet o tym nie śnij!
- Nigdy nie dotknę osadnika, nigdy. Nawet nie o tym mowa, a seks dla mnie mógłby nie istnieć.
Jednym ruchem została pozbawiona podparcia, co wymusiło oddalenie się kilka kroków do tyłu. Lekko zawiedziona spojrzała na niego z urazem, nadal trzymając w dłoniach rulonik z fascynującą zawartością.
- Czy Ty zamierzasz…
- Życie bez adrenaliny nie ma większego sensu, witam w moim świecie. - pochyliła się nad świeczką, przypalając zwinięty koniec nad płomieniem. Chwilę potem dym wesoło wzniósł się w górę, a znajomy zapach rozniósł się na wszystkie strony. - Ah… Dobra jakość, robimy dystrybucję? Może zapalisz ze mną, bo czuję się samotna?

Pan Staś? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz