Dopiero po dłuższym czasie dała radę wstać z dotychczasowego miejsca spoczynku, aby dojść do bezpiecznego miejsca. Takim też okazał się na pierwszy rzut oka spora chata wilkołaka, która teraz była zdewastowana. Okno leżało na zewnątrz razem z kawałkami szyby, zaś jego framuga uszkodzona w dwóch miejscach. W miejscu odcisku wielkiej łapy ułożyła swoją drżącą, mniejszą dłoń. Różnicy była widoczna gołym okiem. Mogła szczerze przyznać o swoim szczęściu w tamtych chwilach, dziękując swoim nabytym umiejętnościom przez modyfikację. Przeskakując przez resztki wyrwy po oknie, zapaliła lampę leżącą na podłodze. Na niewiele już mogła się zdać swojemu właścicielowi, przez liczne wgięcia po niechybnym upadku. Przytrzymując dłoń na największej ranie, podniosła dwa zdające się do użycia krzesła.
- P-przecież ja się nie wypłacę do końca życia… Raven miałaś jebane szczęście - szepnęła, przemywając ciało wodą. Ubranie w większości nie nadawało się do kolejnej użyteczności. Gdzie spodnie i buty mogła spokojnie wyprać, tak jej biała bluzka nadawała się na szmaty. Tym samym sposobem naruszyła prywatność lokum wilczka, aby podkraść o wiele za dużą koszulę. Misa z wodą szybko zabarwiła się na czerwono i czarno, gdzie osad błota opadał na samo dno. Zakrwawione odłamki szkła uderzyły o materiał zniszczonej bluzki, kiedy kruczowłosa starała się wyciągnąć te największe. Rany pomimo sporej utraty krwi, szybko zaczynały się zabliźniać. Dlatego też niektóre musiała otwierać na nowo, aby pozbyć się ciał obcych. - Nigdy więcej interakcji z wilkołakiem. N-nigdy więcej… Więcej kontaktów z kimkolwiek.
Nie mogła odnaleźć jakichkolwiek chęci do działań, aby chodź odrobinę uprzątnąć pobojowisko. Zdecydowała się usiąść w najmniej zniszczonym pomieszczeniu, jakim była sypialnia gospodarza. Usiadła na podłodze, aby wygodnie opierając się plecami o konstrukcję łóżka. Miała jeden cel, zniknąć jak najszybciej po wschodzie słońca. Miała cichą nadzieję, że nie trafi podczas ucieczki na wilkołaka. Trzymając swoje znalezione ostrza w salonie, poświęciła odrobinę czasu na odpoczynek.
~ * ~
Promienie słońca w najlepsze przebijały się przez prymitywnie zasłonięte okno w sypialni, aby w najlepsze drażnić młodą wampirzycę. Jednakże nie zamierzała wstawać z podłogi, jedynie obracając ciało w lewą stronę jak najdalej od światła. Nie odczuwała już tak wielkiego bólu, jednak żebra dały o sobie znać. Trwałaby tak w półśnie do czasu, kiedy nie usłyszała niepokojących kroków na zewnątrz. Znajomy głos szybko postawił ją w stan gotowości, otwierając swoje czarne ślepia. Nie miało tak być, miała opuścić domostwo przed jego powrotem. Co robić? Co wykombinować? Spodnie, górną część bielizny i spodnie pozostawiła do wyschnięcia w salonie na zrobionej przez nią prowizoryczną linkę, a przecież nie zamierzała paradować w za dużej koszuli i majtkach. Jednak nie o wstyd tylko chodziło, a uczucie bezsilności i obawy o życie. A co jeśli ponownie nastąpi przemiana? Nie chciała już nigdy więcej poczuć bólu, jakiego doznała w nocy.
- S-spokojnie… Zniknę w jednej chwili i już nigdy mnie nie zobaczysz… - przez swój niepokój i zagubienie nie myślała realnie. Tym samym zderzyła się z klatką piersiową Stasia, odbijając się niczym piłka od ściany. Gdyby nie szybki refleks mężczyzny, podłoga nieźle by stłukła jej tyłek.
- Raven? Co działo się w nocy? - zapytał wręcz natychmiast, przyglądając się pokrótce jej sylwetce. Jakie było jego zdziwienie, kiedy zauważył jej obecny strój i stan. Momentalnie odepchnęła jego osobę, tym samym cofając się na bezpieczną odległość.
- N-nie ma o czym rozmawiać… Zabieram swoje ubrania i odchodzę. Jakiejś nocy podrzucę Ci materiały, zniszczenia są dość sporych gabarytów - szepnęła, unikając najmniejszego kontaktu wzrokowego. Dłonie mocniej zacisnęły się na jej ostrzach, ukrytych za plecami. Często musiała zamykać powieki na dłużej, aby zneutralizować ból w obu skroniach.
- Stała się jakaś krzywda? Miałem krew na twarzy, dłoniach… Raven?
- Zakończmy temat…
- Chcę wiedzieć i być świadomy, co takiego zrobiłem. Nic więcej i mam prawo poznać odpowiedź. - Dalej trzymał się swojej racji, próbując podejść bliżej dziewczyny.
- Nie zamierzam Cię upokarzać pod żadnym względem, tym bardziej przez tak marny występek. Jestem cała… - Stanęła do niego plecami, aby przyglądać się otoczeniu przez małe okienko. Próby zatuszowania braku pewności siebie wychodziły jej marnie, a gęstą atmosferę można ostrzem noża kroić. Zdążyła tylko pisnąć, kiedy dość brutalnie została popchnięta na ścianę plecami. Miała istne déjà vu z wczorajszej przygody. Słyszała szybsze bicie serca mężczyzny, które zdradzały jego napięcie emocjonalne.
- Mów do jasnej cholerny! Rozumiesz? Mam wszelkie prawo do wiedzy, jaka siedzi tylko w twoim umyśle. - Kilka razy jej ciało zostało szarpnięte, co miało ją przywrócić do rzeczywistości. Nieoczekiwanie spojrzała prosto w jego ślepa, a opuszkami palców przejechała po jego policzku.
- J-już… J-już wystarczy, dość… Stasiu, przepraszam najmocniej - szepnęła, czym szybciej zabierając swoją dłoń. - B-byłam niczym szmaciana lalka, wiesz? Całe zdarzenie dało mi wiele do myślenia, naprawdę jesteś silny. Salon świadczy wiele o niej, jeszcze bardziej ściany i okno.
~ * ~
Mocniej opatuliła się zarzuconym na jej ramiona kocem, aby zasłonić widoki górnych części ciała spod koszuli. Od chwili kiedy wyśpiewała mu wszystko, nastała bezwzględna cisza między nimi. Jednak ucieczka i tym razem nie doszła do skutku, gdyż dostała brutalny nakaz pozostania w sypialni. Co jakiś czas spoglądała na drzwi, aby przyglądać się sprzątającemu bałagan wilkołakowi. Wiedziała, że źle postąpiła. Jednak pusta w jego oczach okazała się bardziej okropna, niż jego słowa.
- Cholera jasna… Naprawdę czuję się jak więzień, a ty wyglądasz jak pokojowa z Manhattanu. Siadaj na ten tyłek, zrobię porządny obiad tobie - odezwała się w końcu, wkraczając jak gdyby nic do kuchni. W końcu nauczyła się czegoś w poprzednim życiu. - Może byś się odezwał, czy język masz odcięty?
Pan Staś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz