31 sierpnia 2019

Od Fafnir'a Do Nicholasa

Przechadzałem się powoli po terenach wioski Osadników, szukając dla siebie jakiegoś zajęcia. Mieszkańcy mijali mnie zajęci swoimi sprawami. Niektórzy odpowiadali na moje powitania, a inni całkowicie pochłonięci pracą, wyraźnie ich nie słyszeli i biegli dalej przed siebie, nie zatrzymując się nawet na chwilę. Odprowadzałem ich wtedy przez chwilę wzrokiem, zastanawiając się, za czym tak gonią.
Gdy tylko ujrzałem Melody, niosącą kolejne zwoje różnokolorowych materiałów, podbiegłem do niej i odebrałem od przyjaciółki zakupy.
- Dziękuję - sapnęła blondynka z ulgą w głosie.
- Dlaczego nie zostawiłaś tego transferowi? - zapytałem, idąc wraz z dziewczyną do jej domu.
- Są mi bardzo potrzebne do projektu, który nie może czekać - wyjaśniła syrena. To prawda, czekanie na dowóz zakupionych tkanin byłoby zmarnowaniem cennego czasu. Przyznałem więc Melody rację, ale wciąż uważałem, że powinna była poprosić kogoś o pomoc. W końcu jej dom leżał na szczycie góry. Droga nie należała do najłatwiejszych, a Melody do najsilniejszych mieszkańców osady.

***

Gdy w końcu dotarliśmy pod dom dziewczyny, syrena wyprzedziła mnie i otworzyła szeroko drzwi bezpośrednio prowadzące do pracowni. Ostrożnie przekroczyłem próg, zbliżyłem się do stołu, na którym rozłożyłem wszystkie materiały.
- Jeszcze raz ci dziękuję - powiedziała Melody, uśmiechając się promiennie.
- Drobiazg - odparłem, przyglądając się, jak blondynka segreguje tkaniny. Zerknąłem jej przez ramię na projekt. Był bardzo szczegółowy i niezwykle skomplikowany. Zawód krawcowej zdecydowanie nie należał do najłatwiejszych.
- Dla kogo? - zapytałem ciekaw, kto ma takie dziwne pomysły na swoje ubrania.
- Przewodniczącego Rady Głównej - odpowiedziała dziewczyna.
Westchnąłem ciężko. Trudne zadanie, ale jeśli się uda, Melody dużo na tym zyska.
- Pomóc ci? - zapytałem, jak zawsze martwiąc się o przyjaciółkę.
- Dam sobie radę. To nic takiego. Robiłam trudniejsze stroje - powiedziała pewnie dziewczyna. - Ale dziękuję za chęci - dodała, czochrając mi włosy. Zaśmiałem się pod nosem i objąłem przyjaciółkę ramieniem.

***

Spędziłem u Melody jeszcze trochę czasu, po czym pozwoliłem jej w spokoju pracować. Zamierzałem wrócić do rynku, ale w pewnym momencie musiałem źle skręcić. Droga wyglądała na nieznaną mi, ale miałem nadzieję, że w końcu zaprowadzi mnie do centrum wioski.
Idąc przez las, słuchałem śpiewu ptaków. Wraz z ciepłymi promieniami słońca działał on niezwykle uspokajająco. Nagle jednak poczułem dziwny zapach. Widząc dym, pomyślałem, że las płonie. Przyspieszyłem więc, kierując się do miejsca, z którego on ulatywał. Ku mojemu zdziwieniu nie zastałem tam ogromnych płomieni, a odwróconą do mnie tyłem osobę odzianą w czarne ubrania.
Zacząłem się powoli wycofywać, ale w pewnym momencie stanąłem na jedną z leżących na ziemi gałęzi. Jej trzask dotarł do uszu nieznajomego, który uniósł głowę i spojrzał na mnie przez ramię.
- Yyyy... Przepraszam, już znikam i nie przeszkadzam - powiedziałem, uśmiechając się nerwowo.

Nicholas? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz