1 sierpnia 2019

Od Tenebris'a - odejście Nirali [+18]

Powoli wracałem do siebie. Nie byłem zadowolony z faktu, że pomocy udzielili mi Osadnicy. Bo jaki Samotnik by był? Ale, czy tego chciałem czy nie, dzięki nim wyzdrowiałem, a może i nawet uniknąłem śmierci. Towarzystwa dotrzymywała mi Nirali. Czasem towarzyszyli jej inni medycy, ale tylko z nią rozmawiałem.
Osadnicy twierdzili, że hybryda, która mnie zaatakowała nie była jednym ze stworzeń, które można było spotkać na wyspie w większej ilości niż pojedynczy okaz. Oznaczało to, że zabawa naukowców wciąż trwa. Musieliśmy mieć się na baczności. Zarówno Samotnicy jak i Osadnicy. Postanowiliśmy, że najlepszym wyjściem będzie odnalezienie hybrydy i jej zabicie. Oczywiście zgłosiłem się na ochotnika. Zamierzałem odpłacić potworkowi pięknym za nadobne. 
***
Gdy tylko wyzdrowiałem, przystąpiłem do obmyślania planu działania z mieszkańcami wioski. W pojedynkę każdy z nas miał raczej marne szanse. Dlatego musieliśmy współpracować. Ciekawe było to, że to ja miałem być przynętą.
Plan był taki, że miałem przyciągnąć uwagę hybrydy, nie dając się jej zabić. Osadnicy natomiast mieli za zadanie mnie osłaniać i zabić bestię, gdy tylko nastąpi właściwy moment. Jakoś specjalnie nie odpowiadało mi takie rozwiązanie, ale nikogo to nie obchodziło. Pozostało mi tylko wykonać swoje zadanie jak najlepiej. Od tego w końcu zależało moje życie.
Znaleźliśmy bestię w Opuszczonym Lesie, gdzie pożywiała się swoją zdobyczą. Zerknąłem porozumiewawczo na Osadników i zaszedłem ją od tyłu. Bestia niemal od razu wyczuła mój zapach. Odwróciła się do mnie, szczerząc ostrzegawczo kły. Automatycznie zacisnąłem dłoń na rękojeści noża, który miałem przy sobie. Byłem gotowy na jej atak.
Obserwowałem każdy ruch bestii i widząc, że szykuje się ona do skoku, wykonałem unik. Ostre, połyskujące w słabym świetle szpony mignęły mi przed oczami. Spojrzałem kątem oka na Osadników. Dlaczego nie atakowali? Mogli strzelać z łuków, gdy tylko hybryda odsłoniła swój brzuch. A co robili? Stali i patrzyli się jakby oglądali dobry film.
- Co z wami?! - krzyknąłem, rozbudzając kilku mieszkańców wioski. Potrzebowali zaproszenia?
Przez oderwanie uwagi od bestii, ledwo uniknąłem ciosu jej wielkiej łapy. Hybryda kroczyła w moją stronę. Kilku Osadników wystrzeliło swoje strzały, odwracając na chwilę jej uwagę. Wykorzystałem to, by wbiec na drzewo,  chwytając zaraz po tym jedną z niższych gałęzi i wykonując salto do tyłu. Wylądowałem na grzbiecie hybrydy. Chwyciłem mocno jej futro, by nie spaść, gdy próbowała mnie zrzucić. Wyciągnąłem z kieszeni nóż, gotowy wbić go w ciało bestii. Lecz w tym momencie hybryda padła na plecy, chcąc mnie zgnieść. Odskoczyłem od niej i przeturlałem się po trawie.
- Strzelać! - krzyknąłem, gdy potwór zaczął się zbliżać. Kilka pocisków poleciało w stronę hybrydy i wbiło się w jej bok, przenosząc jej uwagę na Osadników. Czym prędzej przeturlałem się pod bestię. Gdy byłem pod nią, wbiłem nóż w jej brzuch aż do rękojeści. Chwyciłem go obiema rękami i przeciągnąłem w dół, rozcinając ciało hybrydy. Zanim spadły na mnie wnętrzności bestii oraz jej ciało, wyturlałem się spod niej. Dopiero wtedy Osadnicy przystąpili do ataku, dobijając potwora. Miałem dość emocji jak na jeden dzień.
Osadnicy zadecydowali, że wezmą hybrydę i wykorzystają ją do swoich badań. Nie protestowałem, bowiem nie zależało mi na tej zdobyczy. Nie mogłem mieć pewności, że jej mięso jest jadalne, a połączenie zbyt wielu zwierząt nie przypadło mi do gustu. Pożegnałem więc Osadników i ruszyłem w swoją stronę.
***
 
Kilka dni po wydarzeniu z hybrydą, wyszedłem na polowanie. Miałem zamiar złowić kilka ryb, więc wybrałem się nad strumień w Górach Ungcy. Mój spokój przerwał głośny krzyk, który rozniósł się po okolicy. Rozpoznałem głos Nirali. Od razu poderwałem się z miejsca i pobiegłem w kierunku, z którego dochodziły krzyki.
Pojawiłem się w głębi lasu. Wzrokiem szukałem Osadniczki. Znalazłem ją na uczęszczanym przez Samotników szlaku. Mężczyzna, który wcześniej dźgał nożem jej brzuch i klatkę piersiową, zaczął ją rozbierać. Dopadłem go, powalając następnie Samotnika na ziemię. Jego przyjaciel, który czekał na gotowe, pożerając brunetkę wzrokiem poderwał się do ucieczki. Przytrzymałem więc butem pierwszego z nich, chwyciłem swój oszczep, wziąłem zamach i rzuciłem nim w stronę zbiega. Broń przebiła jego łydkę, utrudniając mu dalsze przemieszczanie się. Ogłuszyłem mężczyznę na ziemi i sprawdziłem stan Nirali. Była martwa. Poprawiłem jej ubrania, po czym wróciłem spojrzeniem do jej oprawców. Podniosłem się z ziemi i zbliżyłem do nieprzytomnego Samotnika. Związałem go, a następnie jego przyjaciela. Ignorując krzyki drugiego, wyrwałem oszczep z rany. Niechętnie zatamowałem krwawienie. Miałem inne plany co do jego śmierci.
Przeniosłem oby mężczyzn w jedno miejsce. Zamierzałem ich powiesić, ale lina się skończyła, więc trzeba było kombinować. Na początek obudziłem Samotników. Chciałem, żeby byli świadomi. Mieli pamiętać moją zemstę. Ignorowałem ich krzyki, wyjaśnienia, obietnice i płacz. Rozciąłem nożem ich koszulki, a następnie zrobiłem na ich brzuchach nacięcia o odpowiedniej wielkości. Nie chciałem przecież, żeby umierali zbyt szybko.
Wyjąłem z ich brzuchów jelita i wykorzystałem je jako sznur, którym przywiązałem mężczyzn do silnych drzew, rosnących naprzeciwko siebie. Następnie wytarłem dłonie o ich ubrania, wziąłem Osadniczkę na ręce i wszedłem z nią na jedną z gałęzi pobliskiego drzewa. Obserwowałem z niego jak zwabione zapachem oraz hałasem wydawanym przez Samotników dzikie stworzenia podchodzą do nich i chodzą wokół drzew, szukając sposobu na zdobycie choćby kawałka mięsa. Nie wiedząc, jak zdjąć mężczyzn z drzew, drapieżniki zaczęły skakać i chwytać za ich ciała zębami, odrywając w ten sposób po kawałku mięsa. Krzyki zmieniły się we wrzaski, gdy zwierzęta obrały za cel brzuchy Samotników, w których skrywały się tak przez nie uwielbiane wnętrzności.
***
Gdy pokaz dobiegł końca, zszedłem z drzewa i ruszyłem z dziewczyną na rękach w stronę wioski. Zakradłem się do niej, a następnie domu Osadniczki. Ułożyłem ją na łóżku i przykryłem kołdrą. Wyglądała jakby spała. Pogładziłem brunetkę po głowie, a następnie opuściłem jej chatkę, robiąc przy tym dużo hałasu. Tak, jak planowałem, Osadnicy szybko się zjawili. Mogli co prawda nie złapać, ale nie chciałem, żeby ciało dziewczyny leżało i czekało, aż ktoś je znajdzie. Sam mogłem się nim zająć, ale Osadnicy mogli zaoferować Nirali znacznie lepszy pochówek.
Wróciłem do domu, zostawiając złowione ryby przy strumieniu. Nie miałem już na nie ochoty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz