Powoli wracałem do siebie. Nie byłem zadowolony z faktu, że pomocy
udzielili mi Osadnicy. Bo jaki Samotnik by był? Ale, czy tego chciałem
czy nie, dzięki nim wyzdrowiałem, a może i nawet uniknąłem śmierci.
Towarzystwa dotrzymywała mi Nirali. Czasem towarzyszyli jej inni medycy,
ale tylko z nią rozmawiałem.
Osadnicy twierdzili, że hybryda,
która mnie zaatakowała nie była jednym ze stworzeń, które można było
spotkać na wyspie w większej ilości niż pojedynczy okaz. Oznaczało to,
że zabawa naukowców wciąż trwa. Musieliśmy mieć się na baczności.
Zarówno Samotnicy jak i Osadnicy. Postanowiliśmy, że najlepszym wyjściem
będzie odnalezienie hybrydy i jej zabicie. Oczywiście zgłosiłem się na
ochotnika. Zamierzałem odpłacić potworkowi pięknym za nadobne.
***
Gdy
tylko wyzdrowiałem, przystąpiłem do obmyślania planu działania z
mieszkańcami wioski. W pojedynkę każdy z nas miał raczej marne szanse.
Dlatego musieliśmy współpracować. Ciekawe było to, że to ja miałem być
przynętą.
Plan był taki, że miałem przyciągnąć uwagę hybrydy,
nie dając się jej zabić. Osadnicy natomiast mieli za zadanie mnie
osłaniać i zabić bestię, gdy tylko nastąpi właściwy moment. Jakoś
specjalnie nie odpowiadało mi takie rozwiązanie, ale nikogo to nie
obchodziło. Pozostało mi tylko wykonać swoje zadanie jak najlepiej. Od
tego w końcu zależało moje życie.
Znaleźliśmy bestię w
Opuszczonym Lesie, gdzie pożywiała się swoją zdobyczą. Zerknąłem
porozumiewawczo na Osadników i zaszedłem ją od tyłu. Bestia niemal od
razu wyczuła mój zapach. Odwróciła się do mnie, szczerząc ostrzegawczo
kły. Automatycznie zacisnąłem dłoń na rękojeści noża, który miałem przy
sobie. Byłem gotowy na jej atak.
Obserwowałem każdy ruch
bestii i widząc, że szykuje się ona do skoku, wykonałem unik. Ostre,
połyskujące w słabym świetle szpony mignęły mi przed oczami. Spojrzałem
kątem oka na Osadników. Dlaczego nie atakowali? Mogli strzelać z łuków,
gdy tylko hybryda odsłoniła swój brzuch. A co robili? Stali i patrzyli
się jakby oglądali dobry film.
- Co z wami?! - krzyknąłem, rozbudzając kilku mieszkańców wioski. Potrzebowali zaproszenia?
Przez
oderwanie uwagi od bestii, ledwo uniknąłem ciosu jej wielkiej łapy.
Hybryda kroczyła w moją stronę. Kilku Osadników wystrzeliło swoje
strzały, odwracając na chwilę jej uwagę. Wykorzystałem to, by wbiec na
drzewo, chwytając zaraz po tym jedną z niższych gałęzi i wykonując
salto do tyłu. Wylądowałem na grzbiecie hybrydy. Chwyciłem mocno jej
futro, by nie spaść, gdy próbowała mnie zrzucić. Wyciągnąłem z kieszeni
nóż, gotowy wbić go w ciało bestii. Lecz w tym momencie hybryda padła na
plecy, chcąc mnie zgnieść. Odskoczyłem od niej i przeturlałem się po
trawie.
- Strzelać! - krzyknąłem, gdy potwór zaczął się
zbliżać. Kilka pocisków poleciało w stronę hybrydy i wbiło się w jej
bok, przenosząc jej uwagę na Osadników. Czym prędzej przeturlałem się
pod bestię. Gdy byłem pod nią, wbiłem nóż w jej brzuch aż do rękojeści.
Chwyciłem go obiema rękami i przeciągnąłem w dół, rozcinając ciało
hybrydy. Zanim spadły na mnie wnętrzności bestii oraz jej ciało,
wyturlałem się spod niej. Dopiero wtedy Osadnicy przystąpili do ataku,
dobijając potwora. Miałem dość emocji jak na jeden dzień.
Osadnicy
zadecydowali, że wezmą hybrydę i wykorzystają ją do swoich badań. Nie
protestowałem, bowiem nie zależało mi na tej zdobyczy. Nie mogłem mieć
pewności, że jej mięso jest jadalne, a połączenie zbyt wielu zwierząt
nie przypadło mi do gustu. Pożegnałem więc Osadników i ruszyłem w swoją
stronę.
***
Kilka dni po wydarzeniu z hybrydą,
wyszedłem na polowanie. Miałem zamiar złowić kilka ryb, więc wybrałem
się nad strumień w Górach Ungcy. Mój spokój przerwał głośny krzyk, który
rozniósł się po okolicy. Rozpoznałem głos Nirali. Od razu poderwałem
się z miejsca i pobiegłem w kierunku, z którego dochodziły krzyki.
Pojawiłem
się w głębi lasu. Wzrokiem szukałem Osadniczki. Znalazłem ją na
uczęszczanym przez Samotników szlaku. Mężczyzna, który wcześniej dźgał
nożem jej brzuch i klatkę piersiową, zaczął ją rozbierać. Dopadłem go,
powalając następnie Samotnika na ziemię. Jego przyjaciel, który czekał
na gotowe, pożerając brunetkę wzrokiem poderwał się do ucieczki.
Przytrzymałem więc butem pierwszego z nich, chwyciłem swój oszczep,
wziąłem zamach i rzuciłem nim w stronę zbiega. Broń przebiła jego łydkę,
utrudniając mu dalsze przemieszczanie się. Ogłuszyłem mężczyznę na
ziemi i sprawdziłem stan Nirali. Była martwa. Poprawiłem jej ubrania, po
czym wróciłem spojrzeniem do jej oprawców. Podniosłem się z ziemi i
zbliżyłem do nieprzytomnego Samotnika. Związałem go, a następnie jego
przyjaciela. Ignorując krzyki drugiego, wyrwałem oszczep z rany.
Niechętnie zatamowałem krwawienie. Miałem inne plany co do jego śmierci.
Przeniosłem
oby mężczyzn w jedno miejsce. Zamierzałem ich powiesić, ale lina się
skończyła, więc trzeba było kombinować. Na początek obudziłem
Samotników. Chciałem, żeby byli świadomi. Mieli pamiętać moją zemstę.
Ignorowałem ich krzyki, wyjaśnienia, obietnice i płacz. Rozciąłem nożem
ich koszulki, a następnie zrobiłem na ich brzuchach nacięcia o
odpowiedniej wielkości. Nie chciałem przecież, żeby umierali zbyt
szybko.
Wyjąłem z ich brzuchów jelita i wykorzystałem je jako
sznur, którym przywiązałem mężczyzn do silnych drzew, rosnących
naprzeciwko siebie. Następnie wytarłem dłonie o ich ubrania, wziąłem
Osadniczkę na ręce i wszedłem z nią na jedną z gałęzi pobliskiego
drzewa. Obserwowałem z niego jak zwabione zapachem oraz hałasem
wydawanym przez Samotników dzikie stworzenia podchodzą do nich i chodzą
wokół drzew, szukając sposobu na zdobycie choćby kawałka mięsa. Nie
wiedząc, jak zdjąć mężczyzn z drzew, drapieżniki zaczęły skakać i
chwytać za ich ciała zębami, odrywając w ten sposób po kawałku mięsa.
Krzyki zmieniły się we wrzaski, gdy zwierzęta obrały za cel brzuchy
Samotników, w których skrywały się tak przez nie uwielbiane wnętrzności.
***
Gdy
pokaz dobiegł końca, zszedłem z drzewa i ruszyłem z dziewczyną na
rękach w stronę wioski. Zakradłem się do niej, a następnie domu
Osadniczki. Ułożyłem ją na łóżku i przykryłem kołdrą. Wyglądała jakby
spała. Pogładziłem brunetkę po głowie, a następnie opuściłem jej chatkę,
robiąc przy tym dużo hałasu. Tak, jak planowałem, Osadnicy szybko się
zjawili. Mogli co prawda nie złapać, ale nie chciałem, żeby ciało
dziewczyny leżało i czekało, aż ktoś je znajdzie. Sam mogłem się nim
zająć, ale Osadnicy mogli zaoferować Nirali znacznie lepszy pochówek.
Wróciłem do domu, zostawiając złowione ryby przy strumieniu. Nie miałem już na nie ochoty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz